Dobrze zaplanowany proces może skrócić drogę do wyroku.
Sąd Okręgowy w Szczecinie w miniony poniedziałek rozpoczął proces Mariusza S., sprawcy tragicznego wypadku w Kamieniu Pomorskim. Gdyby nie dodatkowe badanie oskarżonego, proces udałoby się skończyć na trzech rozprawach.
Wszystko to dzięki posiedzeniu organizacyjnemu, na jakie zdecydował się sąd przed jego rozpoczęciem. Na liście dołączonej do aktu oskarżenia widniało 29 nazwisk. Podczas posiedzenia strony (obrona i prokuratura) doszły do wniosku, że zrezygnują ze słuchania 11 z nich. Czy sędziowie często korzystają z takich posiedzeń?
Nie ma sali
Sędzia Barłomiej Przymusiński z Poznania przyznaje, że nigdy takiego posiedzenia nie zwołał. Nie dlatego jednak, że nie chciał, tylko że nie ma do tego warunków. Brakuje sali, która pozwoliłaby pomieścić strony i pełnomocników. Sprawy organizacyjne załatwia więc na pierwszym terminie rozprawy.
– Nawet gdybym znalazł miejsce na przeprowadzenie takiego posiedzenia, to dzień po dniu i tak bym nie mógł rozpisać procesu. Bo nie dostałbym sali rozpraw – mówi „Rz".