Reklama
Rozwiń
Reklama

Słona kara za bagatelizowanie obowiązku zawiadomienia o wycieku danych z kliniki

Administrator, u którego doszło do wycieku danych osobowych, musi niezwłocznie zawiadomić poszkodowanych, że może to powodować wysokie ryzyko naruszenia ich praw lub wolności. Za zbagatelizowanie tego obowiązku może grozić surowa kara.

Publikacja: 08.11.2025 12:42

Słona kara za bagatelizowanie obowiązku zawiadomienia o wycieku danych z kliniki

Foto: Adobe Stock

Taki morał płynie z jednego z najnowszych wyroków Naczelnego Sądu Administracyjnego (NSA). 

O tym, jak może skończyć się bagatelizowanie zaleceń prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych (UODO) przekonała się właścicielka kliniki stomatologiczno-ortodontycznej, która poniekąd sama padła ofiarą nieuczciwego pracownika. Ortodontka w lipcu 2019 r. sama poinformowała UODO, że w jej klinice doszło do naruszenia. Odkryła bowiem, że współpracujący z nią lekarz przed odejściem z pracy bezprawnie skopiował z systemu przychodni dane osobowe pacjentów, żeby wykorzystać je do marketingu własnych usług. Wyjaśniła jednak, że zrezygnowała z zawiadomienia o tym osób, których dane zostały „wykradzione”. Choć przyznała też, że ryzyko naruszenia ich praw i wolności ocenia jako wysokie.

Czy administrator musi informować o wycieku danych z jego bazy? 

Prezes UODO na takie załatwienie sprawy wycieku danych pacjentów zielonego światła nie dał. W sierpniu 2019 r. wezwał właścicielkę kliniki do niezwłocznego zawiadomienia osób, których dane dotyczą, o naruszeniu ochrony ich danych osobowych oraz przekazania im zaleceń co do zminimalizowania potencjalnych negatywnych skutków feralnego zdarzenia. Jednocześnie wskazał przykładowe ryzyka związane z tego rodzaju naruszeniem oraz zalecenia co do środków, jakie osoby nim dotknięte mogą podjąć celem zabezpieczenia się przed negatywnymi skutkami.

Gdy kobieta nie zareagowała, UODO wszczął oficjalne postępowanie o niezawiadomienie o naruszeniu ochrony danych osobowych. A potem już decyzją nakazał zawiadomienie osób, których dane dotyczą. Dał na to trzy dni od uprawomocnienia się decyzji i wyraźnie wskazał co powinno się znaleźć w pismach do pacjentów, których dane wyciekły. Na tym się nie skończyło, bo po uprawomocnieniu się zalecenia urzędnicy postanowili sprawdzić, czy zostały wykonane. Wezwali do złożenia wyjaśnień i pouczyli wyraźnie, że za nieprzestrzeganie nakazu może skutkować karą pieniężną, zgodnie z art. 83 ust. 6 RODO.

Czytaj więcej

Słona kara za wyciek danych jednej osoby. Ważny wyrok NSA
Reklama
Reklama

Tym razem reakcja była, ale minimalna. Wezwana nie przesłała żądanych kopii powiadomień, a jedynie poinformowała organ nadzorczy, że niestety mimo chęci nie była w stanie stworzyć listy pacjentów objętych wyciekiem, bo nie wiadomo które dane zebrał lekarz. Obecnie w jej placówkach leczy się ponad 35 tysięcy osób i powiadomienie wszystkich o możliwości naruszenia ich danych osobowych jest niewykonalne.

To nie przekonało prezesa UODO. Najpierw sięgnął po upomnienie i dalej żądał wykonania nakazu. Gdy w odpowiedzi dostał kopie tylko dziesięciu przesłanych listem poleconym zawiadomień, ale nie w pełni odpowiadających zaleceniom, starał się jeszcze nakłonić właścicielkę kliniki do przedstawienia wyjaśnień oraz dodatkowych dowodów. Wymiana pism i argumentów trwała jeszcze przez jakiś czas, aż wreszcie prezes UODO stracił cierpliwość. Uznał, że niezastosowanie się przez właścicielkę kliniki do jego wskazówek, a wręcz ich ignorowanie, świadczy o rażącym lekceważeniu obowiązków związanych z ochroną danych osobowych. I za niewykonanie nakazu wlepił jej prawie 86 tys. zł kary. 

Czy za niezawiadomienie poszkodowanych o wycieku danych grozi kara?

Spór trafił na wokandę, ale racji skarżącej nie przyznał ani Wojewódzki Sąd Administracyjny (WSA) w Warszawie, ani sąd drugiej instancji. Oddalając skargę kasacyjną ukaranej NSA zauważył, że przedstawiając kopię pocztowej książki nadawczej udowodniła skierowanie zawiadomień jedynie do 10 osób. I to takich, które w opinii UODO i tak nie odpowiadały wymaganiom RODO. Sąd wyjaśnił ponadto, że w sprawie nie można było wziąć pod uwagę wyjaśnień i dowodów co do zawiadomienia 37 potencjalnych poszkodowanych przedstawionych przez skarżącą już po wydaniu spornej decyzji o karze. To, że strona się zreflektowała i po jej wydaniu dopiero przedstawiła dowody, dla sprawy nie miało żadnego znaczenia. 

NSA przypomniał, że to administrator danych osobowych, w tym przypadku klinika, musi być w stanie wykazać przestrzeganie RODO. I to na skarżącej ciążył obowiązek udokumentowania działań zaradczych podjętych w związku z naruszeniem przetwarzanych przez siebie danych osobowych, w tym dokonania spornych zawiadomień i ich udokumentowania. Nic nie dały też tłumaczenia, że dokonanie zawiadomień potwierdza zakup 37 znaczków pocztowych. W ocenie NSA to, że ktoś kupił znaczki, nie jest żadnym argumentem. Równie dobrze może świadczyć o tym, że ktoś zbiera znaczki, może ktoś kolekcjonuje. Dowodem na wysłanie jest oczywiście potwierdzenie odbioru zawiadomień, a nie sam zakup znaczków czy informacja, że ktoś poszedł na na pocztę i je nabył. 

Sąd zauważył, że skarżąca dość nierozsądnie podchodziła do wielu prób wskazania przez UODO, co powinna zrobić w zaistniałej sytuacji wycieku danych. Urząd dawał upomnienia, czyli próbował podawać pomocną dłoń skarżącej. Tymczasem ta na początku w ogóle ignorowała wezwania i zareagowała dopiero po wydaniu decyzji o karze. A to, jak tłumaczył sędzia NSA Artur Kuś, może świadczyć wyłącznie o tym, że kara administracyjna odniosła skutek i represyjny, i odstraszający. Na przyszłość strona będzie bowiem wiedziała, że kwestie związane z ochroną danych osobowych to poważna sprawa. I że w przypadku niezawiadomienia, czy błędnego zawiadomienia osób, których dane wyciekły UODO ma możliwość wymierzenia administracyjnej kary pieniężnej. Wyrok jest prawomocny.

Reklama
Reklama

Taki morał płynie z jednego z najnowszych wyroków Naczelnego Sądu Administracyjnego (NSA). 

O tym, jak może skończyć się bagatelizowanie zaleceń prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych (UODO) przekonała się właścicielka kliniki stomatologiczno-ortodontycznej, która poniekąd sama padła ofiarą nieuczciwego pracownika. Ortodontka w lipcu 2019 r. sama poinformowała UODO, że w jej klinice doszło do naruszenia. Odkryła bowiem, że współpracujący z nią lekarz przed odejściem z pracy bezprawnie skopiował z systemu przychodni dane osobowe pacjentów, żeby wykorzystać je do marketingu własnych usług. Wyjaśniła jednak, że zrezygnowała z zawiadomienia o tym osób, których dane zostały „wykradzione”. Choć przyznała też, że ryzyko naruszenia ich praw i wolności ocenia jako wysokie.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Sądy i trybunały
Waldemar Żurek ujawnia projekt reformy KRS. Liczy na poparcie prezydenta
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Nieruchomości
Można już składać wnioski o bon ciepłowniczy. Ile wynosi i komu przysługuje?
Służby mundurowe
W 2026 roku wojsko wezwie nawet 235 tys. osób. Kto jest na liście?
Nieruchomości
Ważne zmiany dla każdego, kto planuje budowę. Ustawa przyjęta
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Nieruchomości
Rząd kończy z patologiami w spółdzielniach mieszkaniowych. Oto, co chce zmienić
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama