Gdybym miał zdolności artystyczne, pokusiłbym się o żart rysunkowy. Narysowałbym przybitego mężczyznę, który tępym wzrokiem wpatruje się w monitor komputerowy, a pod rysunkiem zamieścił podpis: „Jeśli sądzisz, że twoja praca nie ma sensu, to pomyśl o legislatorze Ministerstwa Sprawiedliwości pracującym nad projektem tzw. ustawy praworządnościowej. Bo jak wykrzesać z siebie energię do tworzenia przepisów, o których z góry wiadomo, że zostaną zawetowane przez prezydenta?”
Czytaj więcej
3 i pół - tak minister sprawiedliwości, prokurator generalny Waldemar Żurek ocenił dotychczasowe...
Czy prezydent Karol Nawrocki podpisze ustawę praworządnościową?
Tymczasem resort sprawiedliwości, z ministrem Waldemarem Żurkiem na czele, niestrudzenie organizuje kolejne konferencje prasowe, na których przedstawia pomysły rozwiązania kryzysu w sądownictwie. Dziennikarze, chcąc nie chcąc, odpytują kolejne autorytety prawnicze i przedstawiają argumenty za i przeciw weryfikacji tzw. neosędziów. Felietoniści piszą kolejne felietony, użytkownicy mediów społecznościowych wrzucają kolejne posty, mające w ich przekonaniu zaorywać adwersarzy. Debata nad projektem trwa, a ja kompletnie nie mam już serca, by się w nią angażować. W tej chwili jest to bowiem dyskusja stricte akademicka, z której w najbliższym czasie nic nie wyniknie. Karol Nawrocki jeszcze przed objęciem urzędu prezydenta jasno oświadczył, że ustawy podważającej status tzw. neosędziów nie podpisze.
Czytaj więcej
W czwartek minister sprawiedliwości Waldemar Żurek przedstawi projekt ustawy, która ma rozwiązać...
Czy tzw. neosędziowie to jedyny problem polskich sądów?
Pół biedy, gdyby chodziło o dyskusję nad sposobem wyjścia z impasu dotyczącego sądownictwa. Ta bez wątpienia jest potrzebna. Problem w tym, że MS pochłania bez reszty praca nad ustawą, która z założenia nie wejdzie w życie. Przejdzie ona proces legislacyjny, pewnie zostanie uchwalona przez Sejm. I to będzie koniec przepisów, na stworzenie których wiele osób poświęciło wiele czasu. Czasu, który można by wykorzystać na rozwiązywanie innych problemów polskiego sądownictwa, tworzenie przepisów, być może nie tak spektakularnych, które jednak miałyby szansę wejść w życie i realnie poprawiać funkcjonowanie polskich sądów. Bo poza kryzysem praworządnościowym każdego dnia borykają się one z wieloma mniejszymi kryzysami, nad którymi dziś ministerialni urzędnicy nie mają czasu się pochylić. A czasu nie mają, bo skupiają się na projekcie z góry skazanym na niepowodzenie. Sensu w tym mniej więcej tyle, co w brazylijskich przepisach, które wymagały obecności ratowników podczas zawodów pływackich na Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro w 2016 r.