Migracja jako hasło wyborcze pojawiała się w amerykańskiej historii sporadycznie. O ile politycy okazjonalnie nagłaśniali ten temat w swoich programach, to wyborcy odnosili się do niego zwykle z dystansem. Niezmiennie ważniejsza okazywała się np. sytuacja na rynku pracy czy inflacja. Można więc stwierdzić, że przeciętny wyborca widzi migrację w najlepszym przypadku w ramach tzw. postrzegania peryferyjnego.
Jednocześnie należy przypomnieć, że Stany Zjednoczone są krajem imigracji. Jeśli tak, to dlaczego ten wątek nie znajduje oddźwięku w elektoracie? Być może jest tak, ponieważ Amerykanie pozostają przychylni przybyszom z innych krajów? Przeprowadzone dla The Chicago Council on Global Affairs badania opinii publicznej sprzed zaledwie kilku miesięcy wykazały, że tylko co piąty Amerykanin jest przeciwny legalnej migracji. Dwie trzecie wyborców uważa, że nielegalni imigranci pracujący obecnie w USA powinni mieć możliwość nie tylko zalegalizowania pobytu, ale też otrzymania obywatelstwa. Z drugiej strony, badania przeprowadzone przez instytut Gallupa wykazywały wzrost poparcia dla zwiększonej imigracji w pierwszych dwóch dekadach tego wieku, aż do prezydentury Bidena. Potem poparcie spadło.
Donald Trump w swojej kampanii z lat 2023-2024 wykorzystał tę zmianę nastrojów i postawił na hasło „America First” (ang. Ameryka na pierwszym miejscu). Jego wypowiedzi łączące obecność migrantów z przestępczością, osłabieniem gospodarki czy obciążeniem dla budżetu państwa znalazły poklask i wręcz obrosły mitami. Warto przyjrzeć się kilku z nich i skonfrontować je z faktami, danymi i analizami.
Fale imigracji do USA
Hasło, że kraj „jest zalewany falą migracyjną” bywało przywoływane w ostatnich niemal 200 latach. Gdy liczba imigrantów szybko rosła, politycy wskazywali na zagrożenia z tym związane. Trzeba przypomnieć, że nielegalna imigracja spadała sukcesywnie za kadencji prezydentów Busha, Obamy i za pierwszej kadencji Trumpa. Jednak za kadencji Bidena mieliśmy do czynienia z szybkim napływem imigrantów, co w swojej kampanii wykorzystał Donald Trump.
Z przeprowadzonej przez Pew Research Center analizy danych z Census Bureau wynika, że w 2024 r. ok. 15 proc. mieszkańców USA miało miejsce urodzenia poza krajem. To tylko trochę poniżej historycznych rekordów. W tym samym roku dzięki imigracji populacja kraju urosła o ok. 0,8 proc. (dane szacunkowe). Dla porównania, na szczycie uprzednich fal, w latach 1852-1855, 1880-1882 i 1906-1907 imigranci przybywający co roku do USA stanowili 1,5-1,6 proc. rodowitych Amerykanów. Ale o ile migracja netto w 2024 r. wyniosła 2,6 mln osób (w tym 800 tys. migrantów nieudokumentowanych), to ekonomiści Federal Reserve Bank of San Francisco przewidują, że w tym roku liczba ta spadnie do 1 mln. Trudno powiedzieć, czy fala migracji definitywnie opada, ale polityka obecnej administracji zdecydowanie przyczyniła się do odwrócenia trendu.