Migracja jako hasło wyborcze pojawiała się w amerykańskiej historii sporadycznie. O ile politycy okazjonalnie nagłaśniali ten temat w swoich programach, to wyborcy odnosili się do niego zwykle z dystansem. Niezmiennie ważniejsza okazywała się np. sytuacja na rynku pracy czy inflacja. Można więc stwierdzić, że przeciętny wyborca widzi migrację w najlepszym przypadku w ramach tzw. postrzegania peryferyjnego.
Jednocześnie należy przypomnieć, że Stany Zjednoczone są krajem imigracji. Jeśli tak, to dlaczego ten wątek nie znajduje oddźwięku w elektoracie? Być może jest tak, ponieważ Amerykanie pozostają przychylni przybyszom z innych krajów? Przeprowadzone dla The Chicago Council on Global Affairs badania opinii publicznej sprzed zaledwie kilku miesięcy wykazały, że tylko co piąty Amerykanin jest przeciwny legalnej migracji. Dwie trzecie wyborców uważa, że nielegalni imigranci pracujący obecnie w USA powinni mieć możliwość nie tylko zalegalizowania pobytu, ale też otrzymania obywatelstwa. Z drugiej strony, badania przeprowadzone przez instytut Gallupa wykazywały wzrost poparcia dla zwiększonej imigracji w pierwszych dwóch dekadach tego wieku, aż do prezydentury Bidena. Potem poparcie spadło.