Reklama

Zielony wodór: lekcja z niemieckiego fiaska

Czy fiaskiem zakończy się niemiecka polityka wsparcia produkcji tzw. zielonego wodoru? Miał on się stać alternatywą dla węglowodorów. We wdrożenie tego paliwa Berlin zainwestował miliardy euro, ale efekty są mizerne. Co to oznacza dla Polski?

Publikacja: 19.12.2025 07:31

Zielony wodór: lekcja z niemieckiego fiaska

Foto: Adobe Stock

Pod koniec października niemiecka Izba Kontroli Wydatków Publicznych (Bundesrechnungshof) opublikowała raport, który może stać się punktem zwrotnym w dyskusji o przyszłości zielonego wodoru w Europie. Dokument ten szczegółowo analizuje skuteczność wydatków niemieckiego rządu na technologie związane z produkcją, transportem i wykorzystaniem zielonego paliwa. Wnioski są trudne do zignorowania: mimo ogromnych środków publicznych – liczonych w dziesiątkach miliardów euro – nie udało się stworzyć perspektywy użytkowania zielonego wodoru na dużą skalę.

Raport Izby Kontroli Wydatków to poważne ostrzeżenie nie tylko dla Berlina, ale i dla innych krajów Unii Europejskiej, które wiążą nadzieje z tą technologią. W Polsce głosy o strategicznym znaczeniu wodoru wciąż bywają entuzjastyczne, jednak doświadczenia naszego zachodniego sąsiada pokazują, że „wodorowa transformacja” może być kosztowną lekcją przedwczesnego optymizmu.

Pierwsze wątpliwości związane z niemiecką strategią

W 2020 r. niemiecki rząd jako jeden z pierwszych krajów na świecie opublikował strategię wodorową, oznaczając tę technologię jako klucz do dekarbonizacji własnej gospodarki. Według strategii, zielony wodór miał być wykorzystany w przemyśle ciężkim, energetyce, ciepłownictwie, a także służyć jako paliwo w transporcie. Koalicyjny rząd Olafa Scholza (SPD, Zieloni i FDP) uznał, że silne wsparcie państwa w postaci dotacji umożliwi szybkie rozkręcenie rynku wodorowego, co w rezultacie doprowadzi do znacznego spadku kosztów produkcji dzięki efektowi skali.

Tymczasem niemiecki urząd ocenia, że rzeczywistość poszła w zupełnie innym kierunku. Mimo potężnych nakładów finansowych – dotacje w wartości 7 mld euro w samych latach 2024–2025 (ok. 30 mld zł), jak i zobowiązaniach w wysokości kolejnych kilku miliardów euro w następnych latach, perspektywa rozwoju rynku zielonego wodoru jest niepewna i obarczona dużym ryzykiem niepowodzenia. Izba Kontroli wyraźnie ostrzega, że wydatki na zielony wodór mogą stać się trwałym obciążeniem dla finansów publicznych z powodu konieczności „wiecznych dotacji”.

Reklama
Reklama

koszty produkcji zielonego wodoru, na podstawie których wypracowywana była strategia wodorowa okazały się w rzeczywistości aż ponad trzy razy wyższe niż zakładano

Na co poszły niemieckie miliardy

Rząd w Berlinie uruchomił w ostatnich latach szereg programów mających na celu mocną stymulację rozwoju rynku wodoru. Ministerstwa finansowały między innymi budowę elektrolizerów o dużej mocy, transformację przemysłu w celu wykorzystania wodoru w procesach produkcyjnych (głównie branży stalowej), program importowania zielonego wodoru z zagranicy (H2Global) i budowę infrastruktury wodorowej wewnątrz kraju składającej się z rurociągów i magazynów.

Zamiar był ambitny i jednoznaczny: stworzenie kompletnego rynku od podstaw poprzez wsparcie całego łańcucha dostaw – od produkcji, poprzez transport aż do użytkownika końcowego. Efekt skali miał doprowadzić do spadku kosztów technologii i uniezależnić rynek wodoru od dotacji rządu.

Czytaj więcej

Niejasna przyszłość wodorowej strategii UE

Zderzenie z ekonomiczną rzeczywistością

Koszty produkcji zielonego wodoru okazały się znacznie wyższe niż pierwotnie zakładano. Można je w uproszczeniu podzielić na dwie składowe: cenę energii elektrycznej, która potrzebna jest do procesu elektrolizy, i koszty kapitałowe związane z budową elektrolizera. Według raportu Izby jeszcze w 2021 r. oceniano je na około 90 euro/MWh, podczas gdy najnowsze szacunki mówią już o poziomie 200–300 euro/MWh (zaznaczmy, że wyceny często nie uwzględniają kosztów transportu od miejsca produkcji do odbiorcy, co dodatkowo mogłoby zwiększyć koszty końcowe). Ten poziom kosztów przekracza nawet cenę gazu podczas kryzysu energetycznego po wysadzeniu rurociągów Nord Stream we wrześniu 2022 r., które wywindowało ceny na krótki moment aż do 230 euro/MWh i przyłożyło się do wysokiej inflacji. Aktualnie cena hurtowa gazu wynosi w Europie około 30 euro/MWh.

Tak więc koszty produkcji zielonego wodoru, na podstawie których wypracowywana była strategia wodorowa okazały się w rzeczywistości aż ponad trzy razy wyższe niż zakładano. Zmienia to diametralnie perspektywę tej technologii. Zapewne wzrost cen był częściowo spowodowany niekorzystną zmianą cen prądu i skokiem inflacji. Jednak początkowe założenia co do kosztów budowy elektrolizerów i ich ich ewentualnego późniejszego spadku okazały się zdecydowanie zbyt optymistyczne. Jak się okazuje, koszt budowy elektrolizera w dużej mierze wynika z elementów konwencjonalnych, które nie podlegają efektom uczenia (ang. learning rates), a wręcz przeciwnie – ich ceny rosną wraz z inflacją, jak w przypadku inżynierii lądowej, prostowników, kompresorów czy systemów chłodniczych.

Reklama
Reklama

Pięć lat po opublikowaniu pierwszej niemieckiej strategii wodorowej nadzieje na niski koszt zielonego paliwa w większości opadły, co można zaobserwować po projektach wodorowych na całym świecie. Decyzje inwestycyjne są często przesuwane lub nawet wstrzymywane. Latem 2025 r. ArcelorMittal – jeden z największych koncernów stalowych na świecie – ogłosił rezygnację z już zatwierdzonych 1,3 mld euro (ok. 6 mld zł) dotacji rządu niemieckiego. Mimo gigantycznego wsparcia luksemburski koncern jako główny powód wycofania się z ambitnego projektu podał brak opłacalności.

Czytaj więcej

Kolejowy symbol hamowania niemieckiej gospodarki. Kto uratuje Deutsche Bahn?

Przemysł bez zielonego paliwa, infrastruktura bez użytkowników

Nie można oprzeć się wrażeniu, że w najbliższych latach zielony wodór nie ma perspektywy na osiągnięcie konkurencyjności. Może tylko istnieć jako rynek regulowany, który będzie zależny od wysokich dotacji lub wprowadzenia przymusowego odbioru. Oba wyjścia mają wady, gdyż dotacje wiążą się z obciążeniem budżetu państwa, a obligatoryjna konsumpcja zielonego wodoru prowadzi do osłabienia konkurencyjności gospodarki poprzez wzrost kosztów.

Ta niekorzystna perspektywa prowadzi do kolejnej uwagi zawartej w raporcie Izby Kontroli Budżetowej: rosnącej rozbieżności między skalą planowanej infrastruktury a realnym zapotrzebowaniem. Niemcy intensywnie rozbudowują sieć rurociągów wodorowych, wykorzystując zarówno nowe odcinki, jak i istniejące gazociągi, które mają zostać przystosowane do przesyłu wodoru. Inwestycje te realizują prywatne firmy sieciowe, które zgodziły się na udział w projekcie głównie dzięki umowie z rządem gwarantującej im minimalny zwrot z kapitału.

Tymczasem jest istotne ryzyko, że popyt na wodór okaże się zbyt niski, a infrastruktura stanie się kosztownym aktywem bez użytkowników. Tylko w tym celu rząd niemiecki uruchomił linię kredytową o wartości 24 mld euro (ok. 100 mld zł). Teoretycznie pieniądze publiczne mają w dużej mierze się zwrócić, gdy wodór zacznie być produkowany i przesyłany na szeroką skalę, a operatorzy zaczną czerpać przychody z taryf sieciowych. Kluczowym założeniem tego mechanizmu jest jednak to, że odpowiednio duże ilości wodoru rzeczywiście się pojawią. Ryzyko niepowodzenia ponoszą głównie podatnicy.

Czytaj więcej

Rozpadająca się infrastruktura i wysokie zadłużenie. Niemieckie miasta na skraju załamania
Reklama
Reklama

Czego Polska może się nauczyć

W Polsce wciąż trwa dyskusja o potencjale wodoru jako nośnika energii dla przemysłu i transportu, a nowe koncepcje regularnie trafiają do dokumentów rządowych i branżowych. Jednak doświadczenia Niemiec niosą jasne przesłanie: pośpiech w budowaniu gospodarki wodorowej może kosztować miliardy, a i tak nie daje gwarancji powodzenia.

Dlatego Polska powinna podejść do tej technologii z większą ostrożnością i pragmatyzmem. Wodór pozostaje fascynującym rozwiązaniem, ale nadal nie wiemy, czy ambitne wizje jego zastosowań mają szanse się zmaterializować ani czy koszty produkcji i infrastruktury spadną na tyle, by uczynić go konkurencyjnym paliwem.

Warto więc przyglądać się rynkowi, analizować doświadczenia sąsiadów i unikać pokusy bycia „jednym z pierwszych”. Dopiero gdy technologia dojrzeje i pojawi się konkretna perspektywa redukcji kosztów, wodór może stać się realnym filarem transformacji przemysłowej. Na razie jednak – jak pokazuje przykład Niemiec – czas na gospodarkę wodorową jeszcze nie nadszedł.

O autorach

Anna Jasińska, Jakub Jasiński

Anna Jasińska – ekspertka rynków energii specjalizująca się w analizach strategicznych i długofalowych prognozach cen prądu i gazu. Ukończyła studia inżynierskie energetyczne na Politechnice Warszawskiej oraz na duńskim Uniwersytecie w Aalborgu. 
Jakub Jasiński – ekspert rynków energii specjalizujący się w analizach opłacalności projektów energetycznych na polskim rynku i komercyjnej analizie zmian regulacyjnych. Były analityk projektów wodorowych. Ukończył studia inżynierskie oraz biznesowe na Uniwersytecie w Akwizgranie w Niemczech.


Opinie Ekonomiczne
Hubert Janiszewski: Jak naprawić ustawę o kryptoaktywach
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Wróżenie z oparów ropy
Opinie Ekonomiczne
Prof. Sławiński: Banki centralne to nie GOPR ratujący instytucje, które za nic mają ryzyko systemowe
Opinie Ekonomiczne
Prof. Kołodko: Polak potrafi
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Europa staje się najbezpieczniejszym cmentarzem innowacji
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama