W każdym podręczniku do finansów znajdziemy linię rynku kapitałowego obrazującą liniową zależność oczekiwanych zysków od wielkości podejmowanego ryzyka. To ona pcha instytucje finansowe – przy braku odpowiednich regulacji – do podejmowania nadmiernego ryzyka. Jeśli doprowadza to ostatecznie do poważnego kryzysu, to wszyscy oczekują, że sytuację uratują banki centralne. To już jednak zaczyna iść za daleko. Jednym z przykładów jest dyskusja o tym, jak banki centralne powinny chronić system finansowy przed zagrożeniami, jakie rodzi ogromna skala transakcji basis trade przeprowadzanych przez fundusze hedgingowe.
Na szczudłach dźwigni
Teoretycznie transakcje basis trade są mało ryzykowne. Polegają na jednoczesnym zawarciu dwóch przeciwstawnych transakcji na rynku obligacji skarbowych i kontraktów futures. Kierunek takich transakcji (co się kupuje, co się sprzedaje) zależy od oczekiwań, czy spread pomiędzy stopami dochodowości obligacji i kontraktów futures zwiększy się czy zmniejszy.
Czytaj więcej
- Obniżki stóp procentowych przesuwają się nam na 2026 r., uczciwie to państwu mówię – wyjaśniał...
Przypomnijmy, że tym, co sprawia, iż transakcje basis trade są w miarę bezpieczne, jest silny arbitraż pomiędzy rynkiem kasowym i terminowym. Powoduje on, że ceny aktywów zmieniają się na obu rynkach w tendencji równolegle. Dzięki temu zawarcie dwóch przeciwstawnych transakcji chroni przed ryzykiem wynikającym z losowości zmian cen na rynkach finansowych – stąd nazwa hedge funds. Oznacza to, że trafne odgadnięcie kierunku zmian spreadu zapewnia zyski niezależnie od tego, czy ogólny poziom cen na obu rynkach wzrośnie albo spadnie.