„Rzeczpospolita”: Złośliwi mówią, że Nowa Lewica wybrała na Kongresie Włodzimierza Czarzastego na Włodzimierza Czarzastego. Dlaczego ani pan, ani Agnieszka Dziemianowicz-Bąk czy Krzysztof Gawkowski nie zdecydowaliście się walczyć o przywództwo w partii?
Tomasz Trela: Zdecydowały rozmowy z ubiegłego tygodnia. Prowadziliśmy kampanię wewnętrzną, były wybory w kołach, powiatach, województwach. Powiedzieliśmy, że na samym końcu usiądziemy i postaramy się wybrać najlepszy wariant. I najlepszym wariantem na ten moment jest Włodzimierz Czarzasty. Nie czas dzisiaj na to, żeby w Lewicy toczyć wewnętrzną rywalizację. Gdyby startowała cała czwórka, pewnie dzisiaj toczyłaby się dyskusja, kto ile dostał głosów, kto jest bardziej obity. A tak mamy lidera, mamy nowe kierownictwo, mamy determinację i chęć do działania. I każdy z nas na Lewicy odgrywa swoją rolę. Włodzimierz Czarzasty ma koncepcję, która pozwoli, aby Lewica za dwa lata, po wyborach parlamentarnych, była silniejsza.
Ale czy takie „głosowanie bez skreśleń” nie jest sygnałem wysłanym światu zewnętrznemu, że z demokracją wewnątrzpartyjną w Nowej Lewicy nie jest najlepiej? Czy partii nie zrobiłaby dobrze debata programowa toczona przy okazji wyborów przewodniczącego?
Ja wolę, żebyśmy o programie dyskutowali z obywatelami. Dyskusja o programie Lewicy toczy się też każdego dnia wewnątrz struktury. My mamy dość aktywną strukturę, która ma odzwierciedlenie w każdym regionie, prawie w każdym powiecie. Wiem, że gdyby była czwórka kandydatów na przewodniczącego, dzisiaj byłyby nagłówki o rozłamie na lewicy. Kiedy mieliśmy jednego kandydata, czytamy, że nie było wyborów na lewicy. Nigdy wszystkich się nie da uszczęśliwić. Natomiast też nie jesteśmy od tego, żeby podobać się absolutnie wszystkim. Decyzje personalne w Lewicy mamy za sobą. O personaliach już dyskutować nie będziemy. Będziemy dyskutować tylko o tym, co udało się zrobić Lewicy przez te dwa lata, co uda się zrobić jeszcze przez półtora roku. Od wczoraj Lewica prowadzi kampanię przed wyborami parlamentarnymi w 2027 roku.
Czytaj więcej
Włodzimierz Czarzasty wykosił konkurencję ubiegającą się o przywództwo w partii Nowa Lewica, ale...
A może problemem jest to, że Lewicy brakuje rozpoznawalnych liderów? Przy okazji badań zaufania ankietowani mogą wybrać odpowiedź „nie znam tego polityka”. I w zestawieniu takich najsłabiej identyfikowanych polityków wicepremier Krzysztof Gawkowski czy minister pracy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk zajmują miejsca w czołówce.
Włodzimierz Czarzasty jest długo w polityce, jest marszałkiem Sejmu, w naturalny sposób jest najbardziej rozpoznawalny. Ale minister Dziemianowicz-Bąk, wicemarszałek Senatu Magdalena Biejat czy wicepremier Gawkowski mają przyzwoitą rozpoznawalność. Natomiast my wszyscy, jeżeli chodzi o politykę i wiek w polityce, jesteśmy jeszcze cały czas w tej fazie rozkwitającej i byłoby czymś niepokojącym, gdyby w wieku 40 lat ktoś miał rozpoznawalność na poziomie 90 czy 95 proc. Rozpoznawalność, tak jak władzę się zdobywa. Ona przyjdzie w odpowiednim momencie. Zawsze lepiej jest gonić, zdobywać niż utrzymywać. Wszystko tak naprawdę jest przed nami.