Reklama

Tomasz Trela: Najgorzej byłoby ustępować Karolowi Nawrockiemu

Dla Lewicy zwycięstwem będzie to, gdy, po pierwsze, dostanie się do parlamentu. A po drugie dostanie się z takim wynikiem, który zapewni partiom demokratycznym większość parlamentarną. I my o takim zwycięstwie mówimy - mówił w rozmowie z „Rzeczpospolitą” wiceprzewodniczący Nowej Lewicy Tomasz Trela.

Publikacja: 17.12.2025 12:22

Tomasz Trela, wiceprzewodniczący Nowej Lewicy

Tomasz Trela, wiceprzewodniczący Nowej Lewicy

Foto: PAP

„Rzeczpospolita”: Złośliwi mówią, że Nowa Lewica wybrała na Kongresie Włodzimierza Czarzastego na Włodzimierza Czarzastego. Dlaczego ani pan, ani Agnieszka Dziemianowicz-Bąk czy Krzysztof Gawkowski nie zdecydowaliście się walczyć o przywództwo w partii?

Tomasz Trela: Zdecydowały rozmowy z ubiegłego tygodnia. Prowadziliśmy kampanię wewnętrzną, były wybory w kołach, powiatach, województwach. Powiedzieliśmy, że na samym końcu usiądziemy i postaramy się wybrać najlepszy wariant. I najlepszym wariantem na ten moment jest Włodzimierz Czarzasty. Nie czas dzisiaj na to, żeby w Lewicy toczyć wewnętrzną rywalizację. Gdyby startowała cała czwórka, pewnie dzisiaj toczyłaby się dyskusja, kto ile dostał głosów, kto jest bardziej obity. A tak mamy lidera, mamy nowe kierownictwo, mamy determinację i chęć do działania. I każdy z nas na Lewicy odgrywa swoją rolę. Włodzimierz Czarzasty ma koncepcję, która pozwoli, aby Lewica za dwa lata, po wyborach parlamentarnych, była silniejsza.

Reklama
Reklama

Ale czy takie „głosowanie bez skreśleń” nie jest sygnałem wysłanym światu zewnętrznemu, że z demokracją wewnątrzpartyjną w Nowej Lewicy nie jest najlepiej? Czy partii nie zrobiłaby dobrze debata programowa toczona przy okazji wyborów przewodniczącego?

Ja wolę, żebyśmy o programie dyskutowali z obywatelami. Dyskusja o programie Lewicy toczy się też każdego dnia wewnątrz struktury. My mamy dość aktywną strukturę, która ma odzwierciedlenie w każdym regionie, prawie w każdym powiecie. Wiem, że gdyby była czwórka kandydatów na przewodniczącego, dzisiaj byłyby nagłówki o rozłamie na lewicy. Kiedy mieliśmy jednego kandydata, czytamy, że nie było wyborów na lewicy. Nigdy wszystkich się nie da uszczęśliwić. Natomiast też nie jesteśmy od tego, żeby podobać się absolutnie wszystkim. Decyzje personalne w Lewicy mamy za sobą. O personaliach już dyskutować nie będziemy. Będziemy dyskutować tylko o tym, co udało się zrobić Lewicy przez te dwa lata, co uda się zrobić jeszcze przez półtora roku. Od wczoraj Lewica prowadzi kampanię przed wyborami parlamentarnymi w 2027 roku.

Czytaj więcej

Jacek Nizinkiewicz: Decyzja Włodzimierza Czarzastego cieszy Tuska, Kwaśniewskiego i... partię Razem

A może problemem jest to, że Lewicy brakuje rozpoznawalnych liderów? Przy okazji badań zaufania ankietowani mogą wybrać odpowiedź „nie znam tego polityka”. I w zestawieniu takich najsłabiej identyfikowanych polityków wicepremier Krzysztof Gawkowski czy minister pracy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk zajmują miejsca w czołówce.

Włodzimierz Czarzasty jest długo w polityce, jest marszałkiem Sejmu, w naturalny sposób jest najbardziej rozpoznawalny. Ale minister Dziemianowicz-Bąk, wicemarszałek Senatu Magdalena Biejat czy wicepremier Gawkowski mają przyzwoitą rozpoznawalność. Natomiast my wszyscy, jeżeli chodzi o politykę i wiek w polityce, jesteśmy jeszcze cały czas w tej fazie rozkwitającej i byłoby czymś niepokojącym, gdyby w wieku 40 lat ktoś miał rozpoznawalność na poziomie 90 czy 95 proc. Rozpoznawalność, tak jak władzę się zdobywa. Ona przyjdzie w odpowiednim momencie. Zawsze lepiej jest gonić, zdobywać niż utrzymywać. Wszystko tak naprawdę jest przed nami.

Reklama
Reklama

Nie niepokoi was trochę tendencja widoczna w wynikach wyborów? W 2019 roku Lewica odniosła sukces zdobywając 12,56 proc. w wyborach, ale potem było już tylko gorzej. W 2023 roku – 8,61 proc. W 2024 roku 6,32 proc. w wyborach do sejmików wojewódzkich i 6,3 proc. w wyborach do PE.

To na pewno jest sygnał ostrzegawczy. Ja na pewno nie jestem zainteresowany współbudowaniem partii, która będzie znajdować się w okolicach progu wyborczego. Lewica zasługuje na solidne, stabilne, dwucyfrowe poparcie. I na pewno do tego musimy dążyć. Dlatego założyliśmy sobie, że przez cały 2026 rok będziemy komunikować się z wyborcami, przekazywać wyborcom, co udało nam się zrobić, jakie mamy plany. I będziemy to robić na poziomie parlamentu, rządu, samorządu. Będziemy ciężko pracować. Żeby zdobywać głosy i zdobywać poparcie, nie wystarczy być aktywnym w resorcie czy w Sejmie. Trzeba być aktywnym na ulicach, na skwerach, na ryneczkach i tam spotykać się z wyborcami i rozmawiać z nimi.

Lewica zasługuje na solidne, stabilne, dwucyfrowe poparcie. I na pewno do tego musimy dążyć.

Tomasz Trela, wiceprzewodniczący Nowej Lewicy

W przyszłym roku będziemy budować mieszkania na wynajem. Mamy na ten cel 7 miliardów złotych. Takich pieniędzy dawno nie było w budżecie państwa. Ludzie to w końcu zobaczą, docenią. Od kilku miesięcy wypłacana jest renta wdowia. Ja spotykam się z seniorami, z seniorkami, którzy mówią: mam 250, mam 300 zł wdowiego dodatku do emerytury. Od 1 stycznia będzie podwyższony zasiłek pogrzebowy. To są rzeczy, o których trzeba ludziom mówić. Za kilka dni będziemy mieli pierwszy raz ustawowo wolną Wigilię. To są rzeczy, które składają się na wielką całość i o tym trzeba konsekwentnie mówić.

Kiedy słuchałem marszałka Czarzastego wydawało mi się, że on jednak inaczej rozkłada akcenty. Z jego przemówienia najbardziej przebiła się zapowiedź walki z Karolem Nawrockim prowadzonej według zasady „weto za weto, wet za wet”.

Ale jedno nie przeszkadza drugiemu. Jedna grupa może jeździć po Polsce i mówić, co Lewica zrobiła, a druga grupa – na czele z marszałkiem Czarzastym – może wykonywać tę robotę. Ja pracuję w komisji śledczej ds. Pegasusa, więc też jestem zainteresowany rozliczaniem tej bandy z PiS. Myślę, że takie stanowcze działanie marszałka Sejmu, który mówi do prezydenta: „drogi Karolu Nawrocki, nie będziesz sobie hasał po nieswoim poletku i nie będziesz mówił, co mamy robić”, jest bardzo oczekiwane i pożądane. Mam wrażenie, że Karol Nawrocki chciałby być w jednej osobie prezydentem, premierem, marszałkiem Sejmu, Senatu i jeszcze prezesem Sądu Najwyższego. Tak to, panie Karolu, w Polsce nie ma, tak to nie działa. Musimy panu pokazać miejsce w konstytucyjnym szeregu funkcjonowania poszczególnych organów naszego państwa. A to, że marszałek Czarzasty należy do facetów, którzy nie odstawiają nogi i nie będą potulnie przyjmować tego, co mówi Karol Nawrocki, ja się z tego akurat bardzo cieszę i zawsze będę stał murem za takim działaniem.

Czytaj więcej

Czarzasty przewodniczącym Nowej Lewicy. Zandberg: Wybrali przeszłość

Czy w takiej sytuacji nie grozi nam jednak pat legislacyjny? Karol Nawrocki będzie wetował wasze ustawy, a marszałek Czarzasty będzie stosował „marszałkowskie weto” wobec ustaw prezydenta.

Najgorsze byłoby, gdyby ktoś chciał Karolowi Nawrockiemu niesłusznie ustępować. Ja nie należę do ludzi, którzy ustępują, ja należę do ludzi, którzy twardo walczą o swoje. Jeżeli Karol Nawrocki będzie chciał w czambuł wetować ustawy, bo tak mu się podoba, to będziemy tę jego hipokryzję pokazywać, albo będziemy pokazywać hipokryzję jego zaplecza politycznego. I powiem więcej. Są moje wypowiedzi z czasów Andrzeja Dudy, gdy przekonywałem, że nie powinniśmy czekać na wymianę prezydenta, ale robić to, do czego się zobowiązaliśmy w trakcie kampanii wyborczej. Śmiem twierdzić, że gdybyśmy bardzo konsekwentnie robili swoją robotę, może wynik wyborów prezydenckich byłby inny. My czekaliśmy na nowego prezydenta, no i doczekaliśmy się kibola Karola Nawrockiego. Nie ma co odstawiać nogi. Oczywiście trudniej rządzi się w momencie, kiedy wszystko jest wetowane, ale się rządzi. Kraj się dalej rozwija. Karol Nawrocki wetuje, a my mamy niską inflację, wysoki wzrost gospodarczy. W tym roku ściągnęliśmy 91 miliardów złotych z Krajowego Planu Odbudowy, a w przyszłym roku ściągniemy 100 miliardów i te pieniądze będą pracowały na rzecz naszej gospodarki. Karol Nawrocki wetuje, a my robimy swoje.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Prof. Dudek zwrócił się do Tuska. „Jak się nie da, to powinien pan się podać do dymisji”

Czyli kompromisu nie będzie?

Ja nie odbieram prezydentowi prawa weta. Uważam, że jest konstytucyjnym uprawnieniem prezydenta. Ale każdy z byłych prezydentów, a byli różni, używał tego prawa w sytuacjach ekstraordynaryjnych, w sytuacjach fundamentalnych, gdy były wielkie protesty, niezadowolenie społeczne. Natomiast tu widzę, że prawo weta ma służyć Nawrockiemu do uprawiania bieżącej polityki. Prezydent nie jest od tego, żeby uprawiać bieżącą politykę, powinien szukać porozumienia, żeby obywatele czuli pewien balans. Ja pamiętam prezydenturę Aleksandra Kwaśniewskiego, który nie zgadzał się ze wszystkimi decyzjami rządu Sojuszu Lewicy Demokratycznej. I pamiętam prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, który nie wkładał kija w szprychy Jerzemu Buzkowi, który był premierem z zupełnie innego obozu politycznego.

Prezydent twierdzi jednak, że to wy z nim nie rozmawiacie o projektach ustaw i dlatego jest zmuszony je wetować.

Ja nie słyszałem od swoich koleżanek i kolegów ministrów, aby kiedykolwiek prezydent Nawrocki wystosował zaproszenia, a minister mu odmówił. Po drugie prezydent ma możliwość zwołania Rady Gabinetowej. Były buńczuczne zapowiedzi, że na Radach Gabinetowych będzie odpytywanie rządu. I była jedna Rada Gabinetowa, na której Karol Nawrocki dostał wciry od ministrów i premiera, i do kolejnej się nie kwapi. Natomiast nikt nie pozwoli, by prezydent wzywał urzędników poszczególnych instytucji i wydawał im polecenia. Nie od tego jest prezydent. Ja sobie nie wyobrażam, żeby na etapie pracy parlamentarnej czy na etapie pracy rządowej ktoś biegał co chwila do Pałacu Prezydenckiego i mówił: panie prezydencie, niech pan zobaczy artykuły 5 i 6. Podoba się panu, czy się nie podoba. Tak to nie wygląda.

Z Razem programowo, ideowo niewiele nas różni. Mamy jednak fundamentalnie inne podejście do sposobu realizacji swoich postulatów

Tomasz Trela, wiceprzewodniczący Nowej Lewicy

Na Kongresie Lewicy słychać było hasło, że idziecie po zwycięstwo w 2027 roku. Co będzie takim zwycięstwem dla Lewicy?

Dla Lewicy zwycięstwem będzie to, gdy po pierwsze, dostanie się do parlamentu. A po drugie dostanie się z takim wynikiem, który zapewni partiom demokratycznym większość parlamentarną. I my o takim zwycięstwie mówimy. Byłbym dzisiaj totalnie zakłamany, gdybym powiedział, że Lewica idzie po to, żeby zdobyć 30-40 proc., bo to nie jest ten czas. Ale myślę, że jak Lewica zdobędzie dwucyfrowe poparcie, kilkanaście procent, 50 mandatów parlamentarnych, to mamy szansę, jako ten wielki obóz partii demokratycznych, rządzić i kontynuować rządy w naszym kraju. I my mówimy o kontynuacji współpracy, bo nam z naszymi partnerami nie zawsze łatwo, ale przewidywalnie się współpracuje. I z Koalicją Obywatelską, i z Polską 2050, i z PSL-em. Mimo tego, że się różnimy programowo w wielu kwestiach, to jednak wspólnota i poczucie bezpieczeństwa, Unia Europejska, rozwój naszego kraju, to nas łączy. Im więcej Lewicy będzie w parlamencie, tym będzie mogła więcej ze swojej agendy lewicowej zrealizować.

Czytaj więcej

Nowy sondaż: Partia Grzegorza Brauna wyprzedziła Konfederację
Reklama
Reklama

A czy po cichu nie liczycie, że te kilkanaście procent wystarczy, by stworzyć rząd z KO bez Polski 2050 i PSL? Wydaje się, że w takim układzie łatwiej byłoby o realizację niektórych punktów lewicowej agendy.

Na pewno tak, natomiast koalicję tworzy się po wyborach. Ja naszym partnerom – PSL-owi i Polsce 2050 – życzę. Nie należę do tych ludzi, którzy mówią: a niech im się noga powinie. Uważam, że im koalicja bardziej demokratyczna, im koalicja bardziej stabilna, tym większe poczucie bezpieczeństwa. Więc jeżeli nasi partnerzy się dostaną, to dobrze byłoby z nimi współrządzić. Ale powtórzę: gdyby Lewica nie miała dwudziestu paru posłów, tylko pięćdziesięciu paru, na pewno łatwiej byłoby nam realizować nasze postulaty.

Przedstawiliście właśnie program reformy ochrony zdrowia: likwidację składki zdrowotnej, zastąpienie jej nowym podatkiem, przeznaczenie na ochronę zdrowia 80 proc. wpływów z akcyzy. Rozmawialiście o tym planie z ministrem finansów i gospodarki Andrzejem Domańskim, z koalicjantami? Jest jakakolwiek szansa na jego realizację?

Tak. Ja byłem nawet na takim spotkaniu z panem ministrem Domańskim. To nie było wiążące spotkanie, ale mówiliśmy o tej propozycji. Nie usłyszeliśmy jednoznacznego sprzeciwu. Natomiast to jest na tyle poważna reforma, że tego na jednym spotkaniu się nie załatwi. Myśmy też nad tym długo pracowali. Patrzyliśmy, jak resort zdrowia będzie radził sobie z tymi pieniędzmi, które są. Bo tych pieniędzy jest więcej. Przypomnijmy – w 2023 r., kiedy PiS oddawał władzę, to było w granicach 170-180 miliardów zł. Teraz będziemy mieli 250 miliardów zł na ochronę zdrowia. Dużo więcej, ale cały czas niewystarczająco. Na początku stycznia będziemy mieli rozmowy z Ministerstwem Zdrowia, Ministerstwem Finansów. Kładziemy na stole konkretne rozwiązanie, ale też jesteśmy elastyczni. Dobrze by było, żeby wokół tego rozwiązania stworzyć porozumienie ponad podziałami politycznymi.

W czasie Kongresu Nowej Lewicy Aleksander Kwaśniewski mówił, że w 2019 roku sukcesem Włodzimierza Czarzastego było zjednoczenie różnych ugrupowań lewicowych. Ale dzisiaj znów jesteście podzieleni. W czasie Kongresu nie brakowało uszczypliwości wobec Razem – np. wtedy, gdy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk mówiła o tych, którzy wolą być komentatorami polityki. Z drugiej strony Adrian Zandberg mówi dziś, że Nowa Lewica wybierając Włodzimierza Czarzastego wybrała przeszłość. Czy jest jeszcze szansa, że dojdzie między wami do porozumienia przed 2027 rokiem?

Wszystko jest możliwe. Na dzisiaj pewnie nie, ale do wyborów dwa lata, wszystko może się wydarzyć. Z Razem programowo, ideowo niewiele nas różni. Mamy jednak fundamentalnie inne podejście do sposobu realizacji swoich postulatów. My jako Nowa Lewica robimy to łyżeczką, Partia Razem chciałaby chochlą. Tylko, że na razie do tej chochli nikt jej nie dał żadnego garnka i nie są w stanie zrealizować swoich postulatów. I rzeczywiście koleżeństwo z Razem wybrało komentatorstwo. Wolą mówić, jak to jest źle, ale nie chcą przyłożyć swojej ręki do tego, żeby było ciut lepiej. Będziemy ich zachęcać. Nie ma żadnych wątpliwości, że gdyby była jedna koalicyjna lista Lewicy, byłoby łatwiej. Natomiast muszę przyznać, że jestem trochę zdegustowany tym, jak kolega Adrian Zandberg odnosi się do Włodzimierza Czarzastego. To Włodzimierz Czarzasty był w 2019 roku inspiratorem tego, żeby powstała jedna lista Lewicy. I dzięki temu koleżanki i koledzy z Razem weszli do parlamentu. W 2023 roku było dokładnie tak samo. Więc jakiś szacunek wobec człowieka, który współtworzył tę Lewicę, być powinien. Chcę powiedzieć: Adrian, nie ma wroga na lewicy, szukaj poparcia gdzieś indziej. My wielokrotnie cię zapraszaliśmy do współpracy, mówiliśmy, że możesz wybrać odpowiedzialność za to, co się dzieje w Polsce. Ale z pozycji partii 3-proc. nikomu warunków nigdy nie postawisz, bo tak wygląda demokracja. Liczą się z tobą, jak masz szable. Nie masz szabel, to się z tobą nie liczą. A ty na razie tych szabel nie masz.

Czytaj więcej

Była kandydatka na prezydenta chce do Sejmu. Sąd zarejestrował partię Joanny Senyszyn

Będziecie się starali to tłumaczyć Adrianowi Zandbergowi nie tylko w mediach?

Ja rozmawiam z Adrianem Zandbergiem. Oczywiście dzisiaj nie rozmawiamy o tym, jakie są przymiarki do tworzenia list wyborczych i koalicji, ale myślę, że gdy będziemy kilka miesięcy przed wyborami, wtedy będziemy szukać rozwiązań. Natomiast chcę powiedzieć, że ja sobie też do końca nie wyobrażam, że Partia Razem w rządzie koalicji 15 października, w którym Lewica jest koalicjantem, bije jak w bęben, a na samym końcu przyjdzie i powie: no dobra, to może zróbmy coś razem, wspólnie. Bo tak to w polityce nie działa. Ja się trochę dziwię, że Adrian Zandberg dzisiaj stoi po stronie tych partii opozycyjnych. A wśród nich są PiS, Konfederacja, Grzegorz Braun i Zandberg. Trochę to takie szemrane towarzystwo jak na niego.

Reklama
Reklama

Ale jeśli chodzi o kwestie ideowe dużych różnic między wami nie ma?

Tak. Nas różniło podejście i sposób wdrażania niektórych rzeczy, bo ja wolę wybrać rolę nie recenzenta i komentatora politycznego, tylko tego, który ma na coś wpływ i może za coś odpowiadać.

Za nami dwa lata rządu Donalda Tuska. Jaką ocenę by mu pan wystawił? Czy to był dobry czas dla Lewicy?

Wystawiłbym taką silną czwórkę. Do piątki jeszcze nam trochę brakuje, bo sporo nam się udało z agendy lewicowej zrealizować, ale nie wszystko, dlatego nie będę buńczuczny, arogancki, nie będę mówił, że jesteśmy najlepsi. Cały czas wyciągamy wnioski z tego, czego nie zrobiliśmy. Ale na pewno, jeżeli chodzi o kwestie społeczno-socjalne, Lewica jest gwarantem, że pieniądze dla obywateli są. Natomiast musimy cały czas robić więcej, musimy robić szybciej, musimy robić bardziej efektywnie, żeby ludzie to dostrzegali. Bo teraz te działania muszą przełożyć się na poparcie społeczne dla Lewicy.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Polityka
Nowy ranking zaufania: Karol Nawrocki na czele, Jarosław Kaczyński jak Grzegorz Braun
Polityka
Czy Wołodymyr Zełenski wystąpi w Sejmie? Włodzimierz Czarzasty o ustaleniach
Polityka
Czarnek: Partie na prawo od PiS mają 20 proc. poparcia, potrzebujemy nowego programu
Polityka
Prace ekshumacyjne na Ukrainie. Ministra kultury: Nie ma żadnych blokad
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama