Trzeba było zestawić ze sobą amatora i uznanego aktora, i wyreżyserować ich tak, by obaj stworzyli prawdziwe, nie papierowe postacie.
Amatorem był 6-letni Sergiusz Żymełka, grający w spektaklu Bogusia – chłopca, którego rodzice wyemigrowali do USA, a jego wychowanie powierzyli dziadkowi (Władysław Kowalski, na zdjęciu).
Pasjonujące studium przyjaźni, szacunku i fascynacji, napisane interesująco przez Annę Onichimowską pozbawione zostało taniego sentymentalizmu i dydaktyzmu. Władysław Kowalski, który lubi w teatrze i filmie stosować oszczędne środki wyrazu, tym razem zagrał dziadka z niezwykłą otwartością. Swego wnuczka traktuje jak partnera, a nie jak ucznia, któremu trzeba udzielać wskazówek.
Wielką niespodzianką spektaklu jest też Sergiusz Żymełka, wybrany na castingu. – Zwróciłem na niego uwagę, bo to był dzieciak z naturalną zdolnością do mówienia prawdy – twierdzi reżyser.
– Nie trzeba było stosować żadnych podchodów, tylko dać mu grać.