Przez setki lat nie było wiadomo, czy cudowne płótno się zachowało. Objawiło się niespodziewanie w XIV wieku w Lirey we Francji, ale nie było dowodów, że to w nim właśnie złożono Chrystusa do grobu. W 1532 roku całunu omal nie strawił ogień, a woda rozmazała wizerunek na płótnie. 46 lat później przewieziono je do włoskiego Turynu, lecz nie nagłaśniano tej informacji. O całunie turyńskim świat dowiedział się dopiero w 1898 roku, kiedy Włoch Secondo Pia sfotografował go jako pierwszy. Zdjęcie obiegło świat i z miejsca wzbudziło kontrowersje. Przez wiele lat naukowcy nie mieli możliwości zbadania relikwii.

Kościół po raz pierwszy zgodził się na to dopiero 8 października 1978 roku. Eksperci mieli 120 godzin i nie mogli naruszyć tkaniny. Ustalili wówczas, że wizerunek mężczyzny nie został namalowany i że na płótnie znajdują się ślady krwi człowieka, który został ukrzyżowany. Nadal nie było jednak pewności, z jakiego okresu pochodzi tkanina. By określić jej wiek, potrzebna była zgoda władz kościelnych na pobranie fragmentu płótna do badań. W 1988 roku cztery starannie wybrane, malutkie skrawki posłano do trzech renomowanych ośrodków naukowych: Oksfordu, Zurychu i Arizony. Badanie izotopem węgla przyniosło rozczarowanie, bo wykazało, że całun pochodzi z XIV wieku. Mimo to wielu ludzi nadal wierzyło w autentyczność relikwii.

W swoim niezwykle interesującym filmie Michael Epstein przypomina także historię pewnego amerykańskiego małżeństwa. W 2000 roku Sue Benford i Joe Marino stwierdzili, że wynik datowania izotopowego był błędny. Ich zdaniem próbka pobrana do badania zawierała różne nici – były wśród nich nie tylko oryginalne lniane, ale i bawełniane użyte do naprawienia całunu wiele wieków po jego powstaniu. Wstawka nie była widoczna, bo naprawiony fragment starannie pofarbowano.

Nie byli jednak naukowcami i ich teza spotkała się ze zdecydowaną krytyką. Do czasu. Śladem ich rozumowania podążył naukowiec Ray Rogers, wybitny specjalista od termochemii, który po własnych badaniach i – jak stwierdził – także ku własnemu zaskoczeniu – był zmuszony przyznać im rację. W 2008 roku świat naukowy zgodził się – datowanie powstania płótna na Średniowiecze nie jest prawidłowe, bo dokonano złego wyboru próbki. Aby powtórzyć badania, potrzebne jest kolejne pobranie fragmentu całunu. Tylko czy zgodzą się na to władze kościelne?

[i]Całun turyński – nowe odkrycia | 8.40 | tvp 2 | CZWARTEK[/i]