W aktorskim świecie jest z pewnością liderem ekstraklasy. Talent, jakim obdarzył go Stwórca, łączy z pracowitością i wielkim oddaniem swojemu zawodowi.
O tym, że nie jest aktorem z przypadku, świadczy determinacja, z jaką kilka razy zdawał do szkoły teatralnej. Z pewnością nauczyło go to pokory i skromności, którą, mimo niezliczonych sukcesów, zachował do dziś.
Nie wszyscy wiedzą, że zaczynał w teatrze lalkowym w Będzinie. Trafił tam, gdy po raz pierwszy nie dostał się na studia aktorskie. Terminował przez rok. – Robiłem właściwie wszystko: wciągałem kurtynę, obsługiwałem magnetofon, pomagałem ustawiać światła – przyznał w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”. – Mogę więc powiedzieć, że od strony kulis teatr nie ma dla mnie tajemnic. W teatrze lalkowym nauczyłem się też czegoś więcej: świadomie określać i wykorzystywać formę, patrzeć na siebie z zewnątrz, jak na kukiełkę, którą sam uruchamiam. To spojrzenie jest szalenie przydatne w naszym zawodzie. Zaprzecza przekonaniu, że jesteśmy kimś wyjątkowym i istniejemy głównie po to, by nas podziwiano i obserwowano. Dla mnie tego rodzaju gwiazdorstwo jest zaprzeczeniem aktorstwa.
Perfekcjonizm sprawił, że niektóre role stały się jego przekleństwem. Tak było z Jankiem Kosem w serialu „Czterej pancerni i pies”, a potem woźnym Tureckim z „Kabaretu Olgi Lipińskiej”. Dopiero współpraca z Kazimierzem Kutzem, przy realizacji Teatru TV „Opowieści Hollywoodu”, dała mu szansę udowodnienia, jakiego kalibru jest artystą.
Potem nastąpiły kolejne, niezwykle twórcze, spotkania z Krzysztofem Kieślowskim czy Wojciechem Marczewskim.