Jak bohaterka bajki Hansa Christiana Andersena mała Kenadie wniosła do życia swoich rodziców radość i ból. I strach o przyszłość. Dziewczynka cierpi na niezwykle rzadką chorobę genetyczną: karłowatość pierwotną. Na świecie jest tylko ponad setka osób, które urodziły się z tym właśnie defektem. Ich maleńkie ciałka przestają rosnąć już w okresie płodowym, jako dorośli mogą osiągnąć maksymalnie 100 cm wzrostu.
Ale choroba nie tylko hamuje wzrost – dotknięci karłowatością pierwotną pacjenci przez całe życie zmagają się z mnóstwem dolegliwości zdrowotnych. Problemy z kośćmi, mikrocefalia, czyli małogłowie, wady mózgu – lista potencjalnych zagrożeń jest długa. I największe niebezpieczeństwo: tętniaki, które są w tej grupie przyczyną większości zgonów. A przecież trzeba jeszcze jakoś funkcjonować w świecie, który wydaje się krainą gigantów. Dla dziewczynki o wzroście liliputa nawet zwykłe schody mogą być trudną przeszkodą.
Ale kiedy patrzy się na Kenadie, człowiek szybko zapomina o rokowaniach i niepewnej przyszłości. Dziewczynka wydaje się najradośniejszym dzieckiem pod słońcem. Tryska energią, kocha zabawę. I na skalę swoich możliwości odnosi kolejne sukcesy: uczy się mówić, idzie do żłobka, potem do przedszkola.
W życiu Kenadie nic nie przychodzi łatwo. Ale ta mała istotka jakby na przekór losowi już nie raz pokazała, że potrafi walczyć. Urodziła się tak mała, że lekarze nie dawali jej szans na przeżycie. I wtedy Calineczka po raz pierwszy wszystkich zaskoczyła. W ciągu kilku dni zaczęła sama oddychać, potem jeść, a w końcu mogła wrócić z rodzicami do domu.
Autorzy kanadyjskiego dokumentu towarzyszą dziewczynce i jej rodzicom w różnych momentach – podczas męczących badań, trudnych rozmów z lekarzami, ale też na przyjęciu urodzinowym z okazji jej trzecich urodzin.