Minister kultury Lucy Frazer na forum Rady Europy wezwała Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl), aby wyjaśnił swoje stanowisko dotyczące przyzwolenia na powrót do rywalizacji zawodników z krajów, które napadły na Ukrainę.
Rosjanie i Białorusini jako atleci neutralni, bez flagi i hymnu, mogą brać udział m.in. w zawodach szermierki, tenisa stołowego, pięcioboju nowoczesnego, judo, łucznictwa oraz taekwondo. Zawieszenie tamtejszych sportowców podtrzymały z kolei federacje odpowiadające za lekką atletykę, badminton, surfing czy wspinaczkę sportową. Boks idzie własną drogą, Rosjanie i Białorusini mają tu pełnię praw, ale tej federacji nie uznaje MKOl.
– Nikt nie powinien zgodzić się na to, aby Ukrainiec musiał dzielić boisko, kort lub linię startu z Rosjaninem lub Białorusinem sponsorowanym przez państwo – podkreśla Frazer, sugerując wyrzucenie poza nawias sportu tamtejszych zawodników, którzy są mundurowymi lub pobierają wypłaty od takich firm jak Gazprom.
Czytaj więcej
– Wielu Rosjan i Białorusinów to ofiary prania mózgów, ale ich powrót do sportu był jak policzek – mówi ukraiński skeletonista Władysław Heraskewycz, który na igrzyskach w Pekinie jako jedyny zaprotestował przeciwko wojnie.
MKOl kilka tygodni temu przygotował rekomendację, która obejmuje jedynie kwalifikacje olimpijskie. Jego szef Thomas Bach zapowiedział, że decyzja dotycząca samych igrzysk zapadnie później. Rosjan oraz Białorusinów do rywalizacji zapraszają Azjaci oraz Afrykanie, po drugiej stronie barykady jest globalna Północ. Istotne będzie stanowisko gospodarzy igrzysk Francuzów, prezydent Emmanuel Macron ma je przedstawić w lipcu.