Thomas Bach szefuje MKOl od 2013 roku i wie, że zarządzanie najważniejszą sportową organizacją świata wymaga osobliwego podejścia do dyplomacji. Dziennikarze z Niemiec, którzy znają go najlepiej, już dawno ochrzcili rodaka „Adwokatem potężnych” oraz „Człowiekiem ze słomy”.
Grunt pod dopuszczenie Rosjan i Białorusinów do igrzysk w Paryżu Bach budował od wielu miesięcy. Niemiec podczas każdego wystąpienia publicznego karmił słuchaczy frazesami o sporcie wolnym od polityki oraz pokojowej misji ruchu olimpijskiego. Przekonywał też, że wspiera Ukrainę, choć ostatnia decyzja wskazuje, że dobrostan agresora jest dla niego ważniejszy od uczuć ofiary.
Czytaj więcej
Zarząd MKOl zdecydował, że indywidualni neutralni sportowcy, którzy przeszli kwalifikacje międzynarodowych federacji, zostaną uznani za uprawnionych do udziału w Igrzyskach Olimpijskich Paryż 2024.
Dlaczego Rosjanie pojadą na igrzyska w Paryżu i czym jest "doktryna Bacha"
Ochronę indywidualnych sportowców przez odpowiedzialnością za działania ich rządu wielu nazywa „doktryną Bacha”, ale niełatwo jej bronić, kiedy osiągnięcia tych zawodników okazują się później paliwem propagandy - także podczas prowojennych wieców, którym twarz dawali przecież olimpijczycy.
Kiedy kilka miesięcy temu Rosjanie przywozili do domu medale z mistrzostw świata w boksie, którą organizowała nieuznawana przez MKOl federacja zarządzana przez ich zaprzyjaźnionego z Władimirem Putinem rodaka Umara Kremlowa, sukcesu bohaterom gratulował sam prezydent. Możemy z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że podobnie będzie po igrzyskach w Paryżu. Tam wśród kandydatów do podium będą chociażby rosyjscy zapaśnicy.