– Zakaz poniżającego traktowania zapisany jest art. 3 konwencji o ochronie praw człowieka, gdyż występuje w więzieniach czy wojsku, ale nie mogę pojąć, że te nieakceptowalne zachowania pojawiają się na wysokim szczeblu urzędniczym, zawodowym. To problem przełożonych tych sędziów, w szczególności pierwszej prezes SN; to na nich spoczywa zorganizowanie właściwej kultury pracy; jeśli tego nie ma, to pod znakiem zapytania stają ich kwalifikacje.
W ocenie prof. Jakuba Steliny, specjalisty od prawa pracy z Uniwersytetu Gdańskiego, afronty między pracownikami, choć całkowicie nie do uniknięcia, jeśli wpływają na pracę, są już problemem pracodawcy i w skrajnym przypadku mogą być kwalifikowane jako mobbing, za co ten odpowiada.
Inaczej te kwestie ocenia adwokat Jerzy Naumann, specjalista od adwokackich zasad etycznych.
– Trzy są powody niepodania ręki: albo zamiar okazania sprzeciwu wobec czyjegoś postępowania, albo znieważenia, albo zachowania wewnętrznej integralności, czyli niedziałania wbrew własnemu przekonaniu. Ten, komu ręki nie podano, może tylko udać, że nic się nie stało, a w ciszy nocy zastanowić się, który z tych trzech przypadków zadziałał. Skarżenie się, zwłaszcza publiczne, jest kompromitujące, bo etykieta skarżypyty jest jednoznaczna. Pierwsza prezes SN nie ma mocy nakazania sędziom podawania ręki albo zabronienia tego gestu. To tak oczywiste, że cała sprawa wygląda na chęć uruchomienia lewych postępowań dyscyplinarnych.
- Nie jestem zwolennikiem akcentowania różnic przez demonstracyjne okazywanie lekceważenia, lecz przez wyraźne, publiczne mówienie o tym, co uważamy za złe, niesłuszne i niezgodne z prawem – mówi z kolei Prof. Maciej Gutowski, dziekan poznańskich adwokatów. - Z drugiej strony, skarżenie się przez dorosłego człowieka, że drugi go ignoruje, wydaje mi się nieco komiczne.
W Trybunale bunt?
Tymczasem, jak donoszą media, sędzia TK Jarosław Wyrembak (przed wyborem członek PiS) zwrócił się do prezes TK Julii Przyłębskiej z apelem o zrzeczenie się prezesury. Według sędziego prezes TK ma podejmować działania „bez żadnej legitymacji prawnej" i unikać dyskusji o sytuacji, w jakiej znajduje się Trybunał. Sędzia twierdzi też, że Przyłębska próbuje ograniczać swobodę wypowiedzi sędziów. To pierwszy tak jawny konflikt między sędziami TK wybranymi z rekomendacji PiS.