Przypomnijmy, iż projekt nowelizacji ustawy o ochronie przyrody to realizacja jednego z postulatów zespołu ds. deregulacji kierowanego przez Rafała Brzoskę. Wskazywał on, iż obecnie procedura uzyskiwania zgody na usunięcie drzew z prywatnych posesji jest czasochłonna i – przy odwołaniach – może trwać nawet kilka miesięcy.
Obecnie, właściciel nieruchomości, który chce usunąć drzewo, które rośnie na nieruchomości stanowiącej jego własność, musi zgłosić ten zamiar do odpowiedniego organu – najczęściej do wójta, burmistrza lub prezydenta miasta. Urząd ma 21 dni na przeprowadzenie oględzin drzewa, a potem 14 dni na ewentualny sprzeciw wobec jego usunięcia. Dopiero brak sprzeciwu po tych terminach oznaczał zgodę na wycinkę.
Nowelizacja wprowadza nieprzekraczalny termin – 60 dni od momentu zgłoszenia – na całą procedurę, czyli zarówno na przeprowadzenie oględzin, jak i na wydanie sprzeciwu. Jeśli w tym czasie urząd nie wyda decyzji – właściciel będzie mógł legalnie usunąć drzewo (tzw. milcząca zgoda). Projekt zawiera jednak pewne obostrzenia. Otóż utrudnianie oględzin będzie skutkowało zawieszeniem postępowania (w takiej sytuacji nie dojdzie do milczącej zgody). Co więcej, nowelizacja dotyczy osób fizycznych, które chcą usunąć drzewa na cele niezwiązane z prowadzeniem działalności gospodarczej.
Czytaj więcej
W ramach deregulacji rząd przyjął projekt ustawy, który ma usprawnić procedury związane z usuwani...
Ekolodzy porównują projekt do "Lex Szyszko"
Projekt spotkał się z krytyką ze strony organizacji ekologicznych. Ostrzegają one, że zmiany w przepisach mogą doprowadzić do masowych wycinek drzew i określają je mianem "nowego lex Szyszko". – Projekt ministerstwa nie ma nic wspólnego z deregulacją, to fikcyjna argumentacja. Nadal potrzebna będzie procedura administracyjna. Propozycje ministerialne przypominają niesławne Lex Szyszko – są niebezpieczne i szkodliwe dla polskiego krajobrazu, przyrody, ludzi, a co równie ważne – dla budżetu gmin. Więc warto zadać pytanie, kto ma na tym projekcie skorzystać. Wygląda na to, że wąska grupa interesu – biznes i deweloperzy – komentował projekt jeszcze na etapie prac resortowych Radosław Ślusarczyk z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot oraz przedstawiciel Państwowej Rady Ochrony Przyrody.