Reklama

Masłowska zarzuca Englert wykorzystanie „kanapek z hajsem”. Prawnicy nie mają wątpliwości

Prawnicy nie mają wątpliwości: pisarce Dorocie Masłowskiej nie przysługuje wyłączne prawo do posługiwania się sfomułowaniem "kanapki z hajsem", więc nie ma ona podstaw, aby zarzucić aktorce Helenie Englert bezprawne wykorzystanie go w swoim utworze.

Publikacja: 16.12.2025 13:21

Masłowska zarzuca Englert wykorzystanie „kanapek z hajsem”. Prawnicy nie mają wątpliwości

Dorota Masłowska i Helena Englert

Foto: FOTON/PAP/Piotr Nowak

„Chcę, by było jasne: to jest ordynarna kradzież” – takim wpisem (i żądaniem usunięcia spornego fragmentu) swojemu oburzeniu w mediach społecznościowych dała wyraz Dorota Masłowska. A to w reakcji na opublikowany w sieci teledysk do piosenki młodej aktorki Heleny Englert, która pod pseudonimem HELA w swoim klipie do piosenki „Pani domu”, śpiewa o „kanapkach z hajsem”, które rozsławiła swego czasu sama pisarka. Ponad dekadę temu, jako Mister D., Masłowska do swojego „Hajsu” nagrała bowiem własny klip, w którym posłużyła się dokładnie tym samym zwrotem.

„Kanapki z hajsem”. Dorota Masłowska żąda usunięcia fragmentu z piosenki Heleny Englert. Prawnicy nie mają wątpliwości 

W mediach społecznościowych wybuchła burzliwa dyskusja na temat granic korzystania z cudzej twórczości i rozważania dotyczące tego, czy nawet celowe użycie zbitki dwóch słów można w ogóle postrzegać jako bezprawne. Prawnicy, których poprosiliśmy o opinię, nie mają w tej sprawie żadnych wątpliwości.

– Prawo autorskie, co do zasady, nie chroni samych pomysłów ani krótkich, pojedynczych zwrotów, nawet jeżeli są one rozpoznawalne kulturowo – mówi adw. Mikołaj Chałas, partner w kancelarii Chałas i Wspólnicy. Jak podkreśla, „zgodnie z orzecznictwem Sądu Najwyższego, powiedzenia – podobnie jak słowa, idiomy czy przysłowia – należą do domeny publicznej i każdy ma prawo do korzystania z nich”.

Czytaj więcej

Jerzy Haszczyński: Jakie są granice korzystania z twórczości innych? Wojna o „Kanapki z hajsem”

– Dlatego też, o ile nie ma wątpliwości, że utwory pani Heleny Englert oraz pani Doroty Masłowskiej – jako całość – podlegają ochronie prawnej, nie oznacza to automatycznie, że każdy ich element, w tym sama figura retoryczna w postaci „kanapek z hajsem”, może zostać uznany za utwór w rozumieniu prawa autorskiego – wyjaśnia adwokat.

Reklama
Reklama

Mecenas przypomina, że „kanapki z hajsem” mogłyby więc podzielić los słynnego „ciemność, widzę ciemność, ciemność”, w sprawie którego sąd nie dopatrzył się naruszenia autorskich praw majątkowych, bo – jak tłumaczy Mikołaj Chałas – „przedmiotowy ciąg słów nie stanowił na tyle twórczej części utworu, aby podlegać ochronie”.

– Tym samym, samo użycie charakterystycznego hasła, nawet kojarzonego z konkretną artystką, co do zasady nie przesądza o naruszeniu praw autorskich ani o plagiacie – mówi adwokat. – Jednocześnie, choć każdy przypadek przekroczenia granicy między inspiracją a naruszeniem należy badać indywidualnie, warto zauważyć, że z reguły prawo do inspiracji kończy się tam, gdzie zapożyczenie przestaje mieć charakter luźnego nawiązania, a zaczyna polegać na przejęciu twórczego sposobu wyrażenia cudzego utworu – wskazuje.

Granice ochrony prawa autorskiego: „serce jak dzwon” i „Baśka miała fajny biust” się jej nie doczekały 

Podobnego zdania jest dr Michał Markiewicz, radca prawny i partner w kancelarii Markiewicz Sroczyński Mioduszewski. Bo – jak wskazuje mecenas – mimo że próg ochrony prawnoautorskiej jest dość niski, to jednak jako jej podlegające trudno kwalifikować pojęcia tak krótkie, jak te składające się z dwóch, trzech czy pięciu następujących po sobie wyrazów.

Podkreśla, że kwestie te były rozstrzygane przez sądy w różny sposób, przy okazji wyroków w sprawach sloganów reklamowych czy fragmentów piosenek. Precyzuje jednak, że choć „serce jak dzwon” czy „Baśka miała fajny biust” ochrony się nie doczekały, sformułowanie „jesteśmy papieżami” już tak, bo tej udzielił sąd niemiecki.

– Na taki stan rzeczy wpływ ma niepewność prawa dotycząca tego, kiedy możemy mówić już o utworze. A tutaj ani prawnicy, ani sędziowie nie udzielą z góry kategorycznej odpowiedzi, bo każda tego typu sprawa powinna być oceniana indywidualnie – zauważa ekspert.

Czytaj więcej

Wdowa po „Nikosiu” pozwała Netfliksa za film „Jak pokochałam gangstera”
Reklama
Reklama

„Sprawa Masłowskiej i Englert z perspektywy prawa jest oczywista”

Mec. Markiewicz przypomina też, że przed Trybunałem Sprawiedliwości UE zapadło, co prawda, orzeczenie dotyczące przyznania ochrony jedenastu następujących po sobie słowom, które mogłyby składać się na utwór; w tym zakresie od początku było ono mocno krytykowane. – Ochronie tej podlegają bowiem zwykle fragmenty choćby kilkuzdaniowe czy jednoakapitowe, krótsze być może tylko w przypadku poezji. Podobnie krytykowane było też orzeczenie polskie, wydane w sprawie ochrony zwrotu „wsiąść do pociągu byle jakiego”, zapadłe zresztą jeszcze przed reformą sądów własności intelektualnej – wyjaśnia.

– Sprawa Doroty Masłowskiej i Heleny Englert z perspektywy prawa wydaje się oczywista – konkluduje mecenas, choć równocześnie zaznacza, że oczywiście różnie oceniać można postępowanie twórcy, który wykorzystuje znany z cudzej działalności zwrot. – Dla niektórych może być to etycznie niewłaściwe, ale moim zdaniem tego rodzaju nawiązania są standardowym zabiegiem w sztuce. Istnienie zapożyczeń względem niechronionych elementów cudzej twórczości, takich jak styl, pojedyncze słowa czy wyrażane poglądy, jest przecież akceptowalnym „językiem” twórczości sprzyjającym wymianie poglądów oraz kreatywności – podkreśla.

Czytaj więcej

Wdowa kontra córka. Prawnicy tłumaczą spór o tantiemy po Grzegorzu Ciechowskim

Komentujący w klipie Englert dopatrują się nawiązań do estetyki Mister D.? Dla prawników to bez znaczenia 

Warto też zauważyć, że niektórzy komentujący konflikt Masłowska–Englert w samym teledysku i muzyce młodej aktorki również dopatrują się nawiązań do wcześniejszego performansu pisarki. Jednak mec. Markiewicz wyraźnie zaznacza, że stylistyka np. danego klipu – nawet jeśli nawiązuje do tego, co wcześniej zrobił już inny artysta – w żadnym stopniu nie obciąża tego, który z niej skorzystał. I to nawet w sytuacji, kiedy ten drugi „pożyczył” przy tym frazę od pierwszego, bo prawo autorskie nie chroni czegoś takiego jak „styl”.

Po wybuchu medialnej afery, Helena Englert wyjaśniała, że nigdy nie pretendowała do miana pierwszej artystki wykorzystującej „kanapki z hajsem”. Podkreślała, że fraza ta nie jest niczyją własnością, wcześniej używali jej inni, zaś ona sama świadomie posłużyła się tym popkulturowym nawiązaniem. Zapewniła też, że w taki sposób chciała złożyć „hołd” pisarce, którą osobiście bardzo szanuje.

Prawnicy podkreślają jednak, że ostatni z tych argumentów nie miałby jednak żadnego przełożenia na dalszy los prawny tego typu sprawy. Według mec. Chałasa, nie miałoby to znaczenia przy ocenie, czy do naruszenia cudzych praw w ogóle doszło. Według mec. Markiewicza, jedna kwestia, na jaką ewentualnie mogłoby się to przełożyć, to obowiązek przeproszenia czy wysokość przyznanego zadośćuczynienia. – Ewentualnie należałoby szukać wtedy usprawiedliwienia takiego działania w przepisach dotyczących dozwolonego użytku, w tym cytacie, parodii lub pastiszu – podsumowuje mecenas.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Mariusz Cieślik: Wolność, równość, Masłowska
Zawody prawnicze
Notariusze zwalniają pracowników i zamykają kancelarie
Nieruchomości
Mała zmiana prawa, która mocno uderzy w patodeweloperkę
Zawody prawnicze
Reforma już rozgrzewa prokuratorów, choć do jej wdrożenia daleka droga
Nieruchomości
To już pewne: dziedziczenia nieruchomości z prostszymi formalnościami
Nieruchomości
Co ze słupami na prywatnych działkach po wyroku TK? Prawnik wyjaśnia
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama