Dosłownie dwa dni temu usłyszałem w radiowej Trójce fragment jej koncertu. Zaśpiewała piosenkę z Kabaretu Starszych Panów, wołanie kobiety do Romea, który nie chce pojawić się w jej życiu. Zinterpretowała ją zupełnie inaczej niż Kalina Jędrusik, dla której ten utwór stworzyli Jerzy Wasowski z Jeremim Przyborą – mniej dramatycznie i zmysłowo, a bardziej subtelnie, z zadziwiającą mimo wszystko nutką optymizmu.
Pomyślałem wówczas, że bardzo dobrze oddaje charakter Magdy, która mówiła, że najbardziej lubi smutnych ludzi z poczuciem humoru. I taka też była ona sama. Rozmowy z nią były pełne refleksji, zadumy, czasem niepokoju, ale te wszystkie smutki i nastroje potrafiła w jednym momencie przełamać nieoczywistym, a zawsze inteligentnym żartem.
Magda Umer chciała być nauczycielką
Bardzo trudno jest wspominać kogoś, kogo znało się przez więcej niż połowę życia od czasów, gdy ani ja, ani ona nie wiedzieliśmy tak naprawdę, co będziemy w życiu robić. Przegadaliśmy w różnych okolicznościach wiele godzin. Magda jako studentka polonistyki zapowiadała, że chce zostać nauczycielką i zdanie to powtarzała nawet, gdy zaczynała odnosić już pierwsze sukcesy jako studencka piosenkarka.
Po raz pierwszy usłyszałem, jak śpiewa, na giełdzie studenckiej piosenki w jednym z warszawskich klubów pod koniec lat 60. W tytule utworu zawarta była właściwie cała jego treść: „Jeśli myślisz, że ja cię nie kocham, jesteś w błędzie”. W przeciwieństwie do wielu chmurnych studenckich bardów – bo taka wtedy była moda, że należało imponować poetyckimi strofami – Magda Umer wydała się tak naturalna, szczera i bez żadnej pozy, że musiała zwrócić na siebie uwagę.