Dorota Masłowska rozpętała wojenkę o „Kanapki z hajsem”. Gwiazda literatury, niegdyś cudowne dziecko, potem także pomysłowa raperka, chyba wciąż mistrzyni słowa. Oskarżyła o „ordynarną kradzież” tych kanapek Helenę Englert, o której pewnie nie wszyscy wcześniej słyszeli, co nie jest dziwne, bo ukradzione zdaniem Masłowskiej słowa padają w debiutanckiej piosence młodej aktorki.
„Kanapki z hajsem” rozchodzą się po sieci. A wraz z nimi pojawia się pytanie, co można i na jakich zasadach zacytować, jakie są granice korzystania z twórczości innych, powielania ich pomysłów.Czy istnieje kopalnia słów, zdań, bohaterów, wątków i intryg, z której można bezkarnie czerpać? Która daje szansę parafrazować, fantazjować, uzupełniać. Nakręcać własne historie, za które czasem hajs jest, a czasem go nie ma.