Przypomniały o tym szczecińskie sądy, które rozstrzygały ciekawy spór o zwrot zaliczek na rynku handlu używanymi pojazdami.
Czytaj także: Importowany samochód - jak sprawdzić jego historię
Wiemy, ale nie powiemy
Do obsługi kontraktu spółce X potrzebne były trzy specjalistyczne pojazdy określonego typu. Miały być używane, ale o odpowiednich parametrach technicznych i w określonym przedziale cenowym. Na rynku postanowiła je znaleźć firma Y i sprzedać spółce X. Ze strony tej firmy umowę negocjował Tomasz B. On też zaoferował trzy konkretne samochody. Spółka X zaakceptowała je i zdecydowała się na ich nabycie. Były to konkretne auta od firmy z Francji. Tomasz B. przedstawił ich zdjęcia i numery VIN.
Między stronami doszło do zawarcia trzech ustnych umów sprzedaży samochodów ciężarowych, w tym dwóch ciągników siodłowych. W celu potwierdzenia zawarcia transakcji firma Y wystawiła trzy faktury proforma, a spółka X uiściła zaliczki: 10 tys. euro i dwa razy po 5 tys. euro. Po otrzymaniu zaliczek miała rozpocząć się procedura sprowadzenia aut do kraju, do konkretnej miejscowości, co wyraźnie wskazano na fakturach proforma. Tu miały być wydane spółce X w celu sprawdzenia ich stanu technicznego.
Zapłata pozostałej ceny miała nastąpić, jeśli auta będą zgodne z zamówionymi parametrami i w odpowiednim stanie technicznym. Gdyby nie spełniały wymogów spółki X, nie musiałaby ona ich nabywać i miała prawo odstąpić od umowy. Natomiast zaliczki nie zostałyby jej zwrócone w razie rezygnacji z aut, które spełniałyby ustalone warunki.