W efekcie zmienić je czy nawet rozwiązać. Ale możliwość zastosowania klauzuli siły wyższej zależeć będzie od oceny wpływu epidemii na możliwość wykonania konkretnego kontraktu. To zgodna opinia prawników od spraw gospodarczych.
Wśród żywiołu
Nie ma sporu, że nie było od lat wyraźniejszego powodu skorzystania ze starej klauzuli rebus sic stantibus, czyli z art. 357 (1) kodeksu cywilnego. Na co dzień jest to przepis „w zawieszeniu", który aktywuje się właśnie w takich momentach.
Czytaj także: Koronawirus jako siła wyższa? Czy ma wpływ na transakcje handlowe?
– Sama klauzula jest szczególna, nie wystarczy więc powołać się ogólnie na powstałą epidemię i przepis. Za każdym razem trzeba wykazać, że epidemia spowodowała w tej konkretnej sprawie nadmierne trudności w wypełnieniu jakiegoś umownego obowiązku. Na przykład dostawa towaru do sklepu ze względu na zamknięte granice przez kolejne restrykcje uniemożliwi jakikolwiek zysk i przyniesie nadmierną stratę – wskazuje mec. Jędrzej Jachira.
Jak wskazuje w swym komentarzu prof. Andrzej Kidyba, zmiana treści zobowiązania nie musi polegać na zmianie wysokości świadczenia (obniżenia lub podwyższenia), ale dotyczyć może miejsca, czasu i sposobu jego spełnienia, np. przedłużenie zobowiązania ciągłego, rozłożenie świadczenia na raty, zmiana wykonawcy lub środka transportu. Klauzula rebus sic stantibus nie będzie jednak magicznym rozwiązaniem wszystkich problemów.