Wykonywanie zadań pracowniczych poza stałym miejscem pracy wiąże się z dodatkowymi kosztami, które pokrywa szef. Składają się na nie koszty przejazdu, noclegu oraz dieta. Niekiedy mimo zadeklarowania podróży prywatnym autem pracownicy w rzeczywistości korzystają z innego, tańszego środka transportu.
Przykład
Pani Dorota pracująca w Rzeszowie dostała od pracodawcy polecenie wyjazdu służbowego do Warszawy. Ustalono, że uda się prywatnym autem, a firma pokryje koszty, płacąc 0,83 zł za kilometr. Ostatecznie pani Dorota skorzystała z taniego przewoźnika autobusowego, płacąc za bilety w obie strony 40 zł. Po powrocie złożyła wniosek o wypłatę tzw. kilometrówki za przejazd własnym samochodem, która łącznie wyniosła 490 zł.
W wielu przypadkach szefowie nie wiedzą, a przynajmniej nie mają dowodów na to, że podwładny dodatkowo zarabia na delegacjach. Jeśli jednak pracodawca wykryje takie nieprawidłowości, etatowiec może mieć poważne problemy.
Na jakiej podstawie
Zasady rozliczania podróży służbowych dość enigmatycznie określają przepisy prawa pracy. Na podstawie art. 775 § 1 kodeksu pracy podwładnemu wykonującemu na polecenie pracodawcy zadanie służbowe poza miejscowością, w której znajduje się siedziba pracodawcy lub poza stałym miejscem pracy, przysługują należności na pokrycie kosztów związanych z podróżą służbową.
Wyjazdy osób zatrudnionych w państwowej lub samorządowej jednostce sfery budżetowej rozlicza się na zasadach wskazanych w rozporządzeniu MPiPSs z 29 stycznia 2013 r. w sprawie należności przysługujących prawnikowi zatrudnionemu w państwowej lub samorządowej jednostce sfery budżetowej z tytułu podróży służbowej (DzU z 2013 r., poz. 167, dalej rozporządzenie). Inni pracodawcy mogą przyjąć własne zasady, które powinny znaleźć się w układzie zbiorowym pracy, w regulaminie wynagradzania albo w umowie o pracę. Jednak wysokość świadczeń nie może być niższa, niż ta wynikająca z rozporządzenia.