W dobie zarazy w kombinezonie, przyłbicy, maseczce i rękawiczkach pilnują kontaktów rodzica z dzieckiem. Kiedy trzeba, wyjeżdżają na wywiady środowiskowe. Kuratorzy, bo o nich mowa, nie kryją, że mają dziś obawy przed pracą w terenie. Najbardziej niepokoi ich jednak zbyt pochopne odmrożenie sądów.
Zgodnie z ustawą kurator sądowy jest pracownikiem terenowym. Jego miejsce pracy to środowisko podopiecznych i zakłady zamknięte, w których mogą oni przebywać. Kuratorów zawodowych jest dziś ponad 5 tys., społecznych – ponad 18 tys. Ci drudzy teraz pracują tylko zdalnie. Niebezpieczeństwo grozi więc kuratorom zawodowym. Jak odnajdują się oni i ich podopieczni w dobie pandemii koronawirusa?
Czytaj także: Koronawirus pretekstem do utrudniania kontaktów eksmałżonka z dzieckiem
– Z tym bywa różnie – mówi „Rzeczpospolitej" Aleksandra Szewera-Nalewajek, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Kuratorów Sądowych. – Wszystko zależy od tego, jak ich pracę zorganizowali prezesi i dyrektorzy konkretnych sądów. Tuż po wybuchu pandemii mieliśmy spore problemy. Nie zabezpieczono nas odpowiednio, a przecież kontakt z innymi osobami to podstawa naszej pracy – dodaje.
Posypały się więc protesty. Głos zabrało Ministerstwo Sprawiedliwości. Zaleciło prezesom sądów wstrzymanie wywiadów środowiskowych, zawieszenie spraw w postępowaniu wykonawczym i telefoniczny lub mailowy kontakt z podopiecznymi.