Łukasza Kasprowicza, blogera, a obecnie radnego Mosin pod Poznaniem, burmistrz tego miasta Zofia Springer oskarżyła o zniesławienie w piętnastu wpisach internetowych na prywatnym blogu „Fakty.mosina". W jaki sposób? Między innymi przez określenia „kłamliwa bestia" użyte na przełomie 2008 i 2009 r. Sąd rejonowy uznał blogera za winnego zniesławiania na podstawie art. 212 z kodeksu karnego i ukarał go za każdy wpis na dwa miesiące ograniczenia wolności. Łącznie na dziewięć miesięcy po 30 godzin prac społecznych w każdym.
Sąd Okręgowy w Poznaniu uniewinnił go jednak z zarzutów poza dwoma najcięższymi wpisami o „pustej mózgownicy burmistrza" i „zmuszaniu mosińskich urzędników do działań bezprawnych pod groźbą konsekwencji". Umorzył jednak postępowanie ze względu na ich znikomą szkodliwość.
Rok temu Sąd Najwyższy nakazał SO ponowną ocenę zarzutu zmuszania urzędników do bezprawnych działań, wskazując, że nie można go zbyć stwierdzeniem, że w Internecie jest większa swoboda. Tym bardziej że teksty w sieci są dostępne dla wszystkich. SO ponownie uznał, że szkodliwość inkryminowanych słów jest znikoma. Sprawa znowu trafiła do SN.
Pełnomocnik burmistrz, adwokat Paweł Sowisło, wskazywał wczoraj przed SN, że SO nie wykonał nałożonego na niego zadania, tj. nie wykazał, dlaczego przypisał wpisowi znikomą szkodliwość. SN uznał ten argument.
Po sprawie bloger powiedział „Rz", że przeciągającego się procesu nie traktuje już jako dolegliwości, używa tylko określenia „pani burmistrz".