Taki pogląd wyraził Naczelny Sąd Administracyjny po rozpatrzeniu sprawy jednej z mieszkanek gminy, której nieruchomość znajdowała się niedaleko rozbudowującej się fermy drobiu. Wyrok wskazuje na to, iż decydenci inwestycji muszą brać pod uwagę nie tylko normy środowiskowe, ale i komfort życia mieszkańców.
Kobieta postanowiła zablokować rozbudowę już na etapie zatwierdzania przedsięwzięcia. Twierdziła, że jej nieruchomość znajduje się w bliskiej odległości od spodziewanego źródła odoru z podlegającej rozbudowie, istniejącej już na terenie gminy fermy drobiu.
Kiedy wójt gminy wydał decyzję ustalającą środowiskowe uwarunkowania dla rozbudowy o dwa obiekty do chowu łącznie stu siedemdziesięciu tysięcy sztuk drobiu, kobieta postanowiła odwołać się do Samorządowego Kolegium Odwołaczego.
Mieszkanka nie zgodziła się z tym, jakoby wójt prawidłowo określił warunki wykorzystania terenu w fazie realizacji i eksploatacji, ze szczególnym uwzględnieniem konieczności ochrony cennych wartości przyrodniczych, zasobów naturalnych i zabytków oraz ograniczenia uciążliwości dla nieruchomości sąsiednich. Jej zdaniem błędnie też ocenił, że nie warto nakładać obowiązku przeprowadzenia oceny oddziaływania na środowisko w sprawie wydania pozwolenia na budowę w sytuacji gdy, jak wynika z samej decyzji, posiadane dane nie pozwalają ocenić tego oddziaływania.
Kobieta dodała ponadto, że decyzja wójta jest sprzeczna z treścią miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, a w postępowaniu wykorzystano raport, który został sporządzony na podstawie nieaktualnego wypisu z planu.