Reklama

Czy Rosja może zaatakować Polskę i państwa bałtyckie? Białoruski ekspert: nie podczas manewrów „Zapad”

Testują gotowość Zachodu do odpowiedzi na działania hybrydowe, które mogą być wstępem do znacznie poważniejszych kroków Moskwy – mówi „Rzeczpospolitej” Aleksander Klaskouski, znany niezależny białoruski politolog i publicysta portalu Pozirk.

Publikacja: 12.09.2025 04:40

Rosyjscy i białoruscy żołnierze w czasie ćwiczenia Zapad 2025

Rosyjscy i białoruscy żołnierze w czasie ćwiczenia Zapad 2025

Foto: PAP/Abaca

Rozmawiamy kilka godzin po tym, jak rosyjskie drony wdarły się do przestrzeni powietrznej Polski, również z terytorium Białorusi. Czy to oznacza, że Władimir Putin wspólnie z Aleksandrem Łukaszenką testują NATO?

Myślę, że testują reakcję Sojuszu, sprawdzają możliwości wojskowe i stan obrony przeciwlotniczej NATO. Obserwują też reakcje polityczne i determinację państw Zachodu, gotowość do odpowiedzi na działania hybrydowe, które mogą być wstępem do znacznie poważniejszych kroków Moskwy. Łukaszenko nie odgrywa tu znaczącej roli, nie chce walczyć za imperium. Od początku wojny unika wysyłania swoich żołnierzy na Ukrainę. Zwłaszcza teraz, po tym jak nawiązał dialog z Białym Domem, nie jest zainteresowany eskalacją relacji z Zachodem. Ale jak wiemy, nie może zbyt mocno sprzeciwiać się Rosji, bo jest uzależniony od Kremla i jego możliwości są ograniczone.

Rosyjskie drony i rakiety nad terytorium Ukrainy i Polski, mapa z nocy z 9 na 10 września

Rosyjskie drony i rakiety nad terytorium Ukrainy i Polski, mapa z nocy z 9 na 10 września

Foto: PAP

Byłby w stanie postawić się Putinowi, gdyby Rosja postanowiła uderzyć w Polskę czy państwa bałtyckie podczas rozpoczynających się 12 września manewrów „Zapad-2025”? Raz już przepuścił rosyjskie wojsko przez swoje terytorium.

Przesmyk suwalski

Przesmyk suwalski

Foto: PAP

Wątpię, by do tego doszło podczas tych manewrów. Z danych litewskiego wywiadu wynika, że w ćwiczeniach na Białorusi będzie uczestniczyć jedynie 8 tys. żołnierzy, w tym 2 tys. Rosjan. To niewielka siła. Poza tym manewry zostały odsunięte kilkaset kilometrów od granic zachodnich Białorusi, na poligon pod Borysowem. Myślę, że to była osobista inicjatywa Łukaszenki, który chce uniknąć eskalacji z państwami NATO. Putin z kolei rzucił wszystkie siły na wojnę w Ukrainie. Nie sądzę, by podczas tych manewrów istniało zagrożenie np. dla korytarza suwalskiego. Z taką liczbą żołnierzy to niemożliwe. Tym bardziej że siły NATO przeprowadzają w tym czasie własne ćwiczenia w Polsce i na Litwie. Nie można wykluczyć kolejnych ataków hybrydowych, bo kilkanaście dronów w polskiej przestrzeni powietrznej nie może być uznane za przypadkowy incydent.

Czytaj więcej

Rusłan Szoszyn: Rosja testuje jedność NATO. Najwyższy czas, by sojusz przeszedł do ofensywy
Reklama
Reklama

Dyskusja o białoruskich manewrach nasiliła się w Polsce po zatrzymaniu na Białorusi Polaka. 27-letniego zakonnika, karmelitę, pokazano w propagandowej telewizji i oskarżono o to, że wszedł w posiadanie tajnych planów dotyczących ćwiczeń „Zapad-2025”. Z jednej strony, jak pan sugeruje, Łukaszenko nie chce eskalacji relacji z Zachodem, ale jednocześnie na własne życzenie pogarsza i zaostrza relacje z Polską. Dlaczego?

Nie jestem przekonany, że to była osobista inicjatywa Łukaszenki. Wpływ służb na Białorusi po wielkich protestach w 2020 roku znacząco się zwiększył, otrzymały one bardzo szerokie uprawnienia. Próbują udowodnić przed Łukaszenką, że są potrzebne i że działają skutecznie. Co więcej, służby mocno zintegrowały się z mediami propagandowymi, nawzajem się uzupełniają. Nie wykluczam więc, że zatrzymanie polskiego zakonnika było inicjatywą KGB.

Nie można wykluczyć kolejnych ataków hybrydowych, bo kilkanaście dronów w polskiej przestrzeni powietrznej nie może być uznane za przypadkowy incydent.

Aleksander Klaskouski, czołowy białoruski politolog i analityk niezależnego portalu „Pozirk”

Przecież służby w Mińsku nie mogły nie oszacować skutków. W nocy z czwartku na piątek Polska całkowicie zamknęła granicę z Białorusią. Oficjalnie z powodu manewrów, ale bezprawne zatrzymanie polskiego obywatela też mogło mieć wpływ na tę decyzję.

Niewiele wiemy o cichej walce, która trwa wewnątrz systemu. Obecnie konkurują między sobą dwa obozy – technokraci i mundurowi. Do tych pierwszych zaliczyłbym premiera Aleksandra Turczyna, który nie jest opętany ideami antyzachodnimi. Potrzebuje rąk do pracy i wie, jak dużo ludzi decyduje się na emigrację do Polski i innych państw. Tacy jak Turczyn są zainteresowani tym, by doszło do pewnego rozładowania napięcia w relacjach z Europą. Ale są też tak zwani jastrzębie, którym odpowiadają trwające w kraju represje. To oni przede wszystkim hamują ten powolny proces normalizacji relacji z USA i Europą.

Czytaj więcej

Polski zakonnik zatrzymany na Białorusi. Opozycjonista: Aleksandr Łukaszenko bierze zakładników

Działają w interesie Rosji?

Bez wątpienia. Nie jest tajemnicą, że wielu wysokiej rangi mundurowych białoruskich ma w swoich gabinetach rosyjskie flagi i portrety Władimira Putina. Pamiętajmy, że na terenie Białorusi aktywnie działa też Federalna Służba Bezpieczeństwa Rosji i ma swoich ludzi w służbach w Mińsku.

Czy zamknięcie ostatniego przejścia granicznego mocno uderzy w reżim Aleksandra Łukaszenki?

Myślę, że Warszawa liczy na to, iż Łukaszenko ugnie się pod wpływem Pekinu, który nie jest zainteresowany blokadą tranzytu chińskich towarów do UE drogą kolejową. Wcześniej Polska już wstrzymywała ruch towarowy na granicy na kilkadziesiąt godzin. Wówczas w sposób bardzo wyważony, ale stanowczo, zareagował chiński MSZ. To niesie też pewne ryzyka dla Polski, bo może się odbić na relacjach polsko-chińskich. Zamknięcie granicy uderza w gospodarkę Białorusi – Łukaszenko straci miliardy euro (wymiana handlowa Białorusi z UE w 2024 r. wyniosła ponad 8 mld euro – red.).

Reklama
Reklama

Nie jest tajemnicą, że wielu wysokiej rangi mundurowych białoruskich ma w swoich gabinetach rosyjskie flagi i portrety Władimira Putina. Pamiętajmy, że na terenie Białorusi aktywnie działa też Federalna Służba Bezpieczeństwa Rosji i ma swoich ludzi w służbach w Mińsku.

Aleksander Klaskouski, czołowy białoruski politolog i analityk niezależnego portalu „Pozirk”

Czy to przekona dyktatora do zaprzestania destabilizacji sytuacji na granicy, ale też do uwolnienia polskiego dziennikarza Andrzeja Poczobuta, zatrzymanego ostatnio polskiego zakonnika i innych zakładników reżimu?

Nie wykluczam, że Poczobut wyjdzie na wolność w ramach rozmów białorusko-amerykańskich. Jeżeli chodzi o ataki hybrydowe, do których reżim używa nielegalnych imigrantów, to są opinie, że stoi za tym Moskwa. Od tego roku Białoruś i Rosja zaczęły nawzajem uznawać wizy wydawane przez Mińsk i Moskwę. Więc osoby, które przyjeżdżają do Rosji na podstawie rosyjskiej wizy, mogą wjechać na Białoruś i całkiem legalnie udać się w stronę granicy białorusko-polskiej. Łukaszenko mógłby to zatrzymać, bo żaden Białorusin bez specjalnego pozwolenia nie wkroczy do strefy przygranicznej. Z drugiej zaś strony, jest bardzo upartym człowiekiem i jeżeli w jakiejś sprawie wywiera się na niego presję, to robi wszystko na odwrót. Panicznie boi się okazać słabość.

Czytaj więcej

Ukraiński ekspert o ataku dronów: Nienaruszalność granic NATO to jak dziewictwo – albo jest, albo jej nie ma

Jak zwyczajni Białorusini reagują na zamknięcie granic?

Decyzja ta wywołała panikę wśród Białorusinów, którzy planowali podróże. Ruszyli w kierunku granicy, by zdążyć przekroczyć ją przed zamknięciem. Oczywiste jest to, że taka decyzja nie wzmacnia nastrojów proeuropejskich na Białorusi. Z jednej strony słyszą deklaracje europejskich polityków, którzy przekonują, że popierają europejską i demokratyczną przyszłość Białorusi, a z drugiej – przed Białorusinami ostatecznie zamyka się drzwi do Europy, skazując ich na dyktaturę Łukaszenki. To bardzo dramatyczna sytuacja. Z punktu widzenia wojskowego nie ma to większego znaczenia, bo w razie prawdziwej agresji zamknięty szlaban na granicy nie będzie przeszkodą dla czołgów. To bariera, która ogranicza zwykłych ludzi i przepływ towarów. Rozumiem jednak decyzję Polski, bo Warszawa nie ma już zbyt dużego wyboru narzędzi wpływu na Mińsk.

Oczywiste jest to, że taka decyzja nie wzmacnia nastrojów proeuropejskich na Białorusi. Z jednej strony słyszą deklaracje europejskich polityków, którzy przekonują, że popierają europejską i demokratyczną przyszłość Białorusi, a z drugiej – przed Białorusinami ostatecznie zamyka się drzwi do Europy, skazując ich na dyktaturę Łukaszenki. 

Aleksander Klaskouski, czołowy białoruski politolog i analityk niezależnego portalu „Pozirk”

Czy jest szansa na szybkie przemiany demokratyczne na Białorusi?

Na pewno nie za rządów Łukaszenki. Powrotu do sytuacji z 2020 roku nie będzie, bo reżim stawia na represje, a nie na liberalizację. Prawdziwe przemiany będą możliwe dopiero wtedy, gdy zakończą się rządy dyktatora. Po śmierci Stalina doszło do odwilży. Wtedy nawet osoby z jego otoczenia, nieuwikłane w represje, będą mogły przewrócić stronę i zacząć wszystko od nowa. Perspektywa przemian może być odległa, zwłaszcza w czasach, gdy dyktatorzy zamierzają żyć 150 lat (wynika to z niedawnej rozmowy Putina z Xi Jinpingiem – red.).

Reklama
Reklama

Rozmawiamy kilka godzin po tym, jak rosyjskie drony wdarły się do przestrzeni powietrznej Polski, również z terytorium Białorusi. Czy to oznacza, że Władimir Putin wspólnie z Aleksandrem Łukaszenką testują NATO?

Myślę, że testują reakcję Sojuszu, sprawdzają możliwości wojskowe i stan obrony przeciwlotniczej NATO. Obserwują też reakcje polityczne i determinację państw Zachodu, gotowość do odpowiedzi na działania hybrydowe, które mogą być wstępem do znacznie poważniejszych kroków Moskwy. Łukaszenko nie odgrywa tu znaczącej roli, nie chce walczyć za imperium. Od początku wojny unika wysyłania swoich żołnierzy na Ukrainę. Zwłaszcza teraz, po tym jak nawiązał dialog z Białym Domem, nie jest zainteresowany eskalacją relacji z Zachodem. Ale jak wiemy, nie może zbyt mocno sprzeciwiać się Rosji, bo jest uzależniony od Kremla i jego możliwości są ograniczone.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Konflikty zbrojne
Tusk po posiedzeniu RBN: Każdy, kto zaatakuje Polskę, musi się liczyć z adekwatną reakcją
Konflikty zbrojne
Kreml prowokuje. To dopiero początek marszu Putina
Konflikty zbrojne
Netanjahu przelicytował organizując nieudany atak na liderów Hamasu w Katarze?
Konflikty zbrojne
Izraelski politolog: Mówicie, że Izrael wywołał głód w Gazie? Zachód jest moralnie ślepy
Konflikty zbrojne
Izraelski dziennikarz: Robimy w Gazie straszne, straszne, straszne rzeczy
Reklama
Reklama