Jeśli wejdzie w życie projekt Ministerstwa Sprawiedliwości, by dać radcom prawo do występowania jako obrona w sprawach karnych, będą mieli w sądach takie same uprawnienia jak adwokaci. Taki przepis jest w projekcie nowelizacji kodeksu postępowania karnego, nad którym pracuje resort, założenia do niego przyjął już w maju rząd.
Jeżeli przejdzie, te dwa zawody prawnicze różnić się będą tylko urzędowym strojem. Adwokaci mają zielony żabot przy todze, radcowie zaś niebieski.
Czy jednak połączenie profesji jest w ogóle możliwe?
W tej chwili adwokaci próbują przekonać opinię publiczną, że danie radcom uprawnień do bronienia w sprawach karnych to poważny błąd. Argumentują m.in., że ta obrona powinna należeć do prawników niezależnych, czyli przede wszystkim niezatrudnionych na etacie (adwokaci nie mogą pracować na podstawie umowy o pracę, a radcowie tak). Walka jest zażarta, a rynek prawny coraz trudniejszy. Do wejścia do zawodu adwokata przygotowuje się 6 tys. aplikantów (wszystkich adwokatów jest 12 tys.). Na aplikacji radcowskiej jest 11 tys. osób (wszystkich radców jest dziś 30 tys.).
Dyskusja przedstawicieli władz obu samorządów bywa kwiecista i nie jest wolna od emocji. Andrzej Zwara, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej, pisał m.in. na łamach „Rz", że skoro już dziś radcowie i adwokaci często pracują razem, w jednej kancelarii, to oba samorządy powinny być jak udane małżeństwo. „Powszechnie wiadomo, że lepiej dopasowane są małżeństwa, które się uzupełniają, niż te identyczne w każdym calu" – pisze Zwara. Z kolei adwokat Krzysztof Stępiński przekonywał, że nie ma możliwości połączenia zawodów, przywołując obraz Pietera Bruegla o walce postu z karnawałem.