Przypomnijmy, iż Szymon L. jest synem znanego szczecińskiego lekarza i byłej minister finansów w pierwszym rządzie Prawa i Sprawiedliwości. W grudniu 2019 r. adwokat został zatrzymany przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. Przed sądem odpowiadał za tzw. powoływanie się na wpływy. Miał przyjąć 30 tys. zł i żądać kolejnych 100 tys. zł za obietnicę umorzenia postępowania dotyczącego wypadku drogowego — w tym konkretnym przypadku kierowca potrącił pieszego.
Prokuratura zarzucała mu ponadto utrudnianie prowadzenia postępowań karnych – L. składał fałszywe zeznania, wynosił z zakładów karnych grypsy (m.in. słynnemu "Pickowi"). Miał też składać groźby bezprawne: jednej z osadzonych w przyniesionym przez oskarżonego grypsie m.in. grożono oblaniem twarzy kwasem.
Oskarżony adwokat: Dla mnie i dla mojej rodziny to dyshonor
Szymon L. od początku nie przyznawał się do popełnienia zarzucanych mu przestępstw. Przekonywał, że stał się „ofiarą intrygi", w którą zamieszani byli prokuratorzy. – Dla mnie i dla mojej rodziny to dyshonor, że siedzę tu na ławie oskarżonych i tłumaczę się, że nie jestem przestępcą – mówił podczas jednej z rozpraw. – Nie popełniłem żadnego z zarzucanych mi przestępstw. A znalazłem się tu m.in. dlatego, że praca Prokuratury Krajowej w Szczecinie jest sprzeczna z tym, co wynika z ustawy Prawo o Prokuraturze – dodał.
W kwietniu zapadł pierwszy wyrok. Szymon L. został skazany na 7 lat bezwzględnego pozbawienia wolności. Wyrok usłyszał wówczas też Marek Z., popularny ekspert ruchu drogowego (były policjant), który zdaniem prokuratora, wspólnie z mec. Szymonem L. powoływał się na wpływy, oferując w zamian umorzenie spraw karnych.
Na skutek apelacji sąd drugiej instancji złagodził wyrok. Jak informuje "Głos Szczeciński", Szymon L. został skazany na cztery lata więzienia. Sąd złagodził też wymiar kary dla Marka Z. – z wymierzonych mu w kwietniu 15 miesięcy, ma spędzić w więzieniu 13.