Po zamknięciu księgarni Czuły Barbarzyńca na Powiślu długo pozostawałem w intelektualnej żałobie. W końcu tę pustkę wypełniła księgarnia na Wiejskiej, gdzie można znaleźć prawie każdą książkę, która przyjdzie człowiekowi do głowy, i tak się jakoś składa, że zawsze są to dobre lektury. Po ostatniej tam wizycie wykonałem potrójne salto, odtańczyłem taniec żurawi i odśpiewałem odę do radości, po czym ucałowałem kierowniczkę, a wszystko to ze szczęścia, bo odkryłem na księgarskiej półce „Listy do młodego prawnika” Alana Dershowitza w przekładzie Wojciecha Bergiera i Juliana Bąkowskiego. Autora, czyli profesora Dershowitza, darzę czystą i bezgraniczną miłością od lat, bo jak nie uwielbiać adwokata, który doprowadził do uniewinnienia Clausa von Bulowa i opisał proces w książce, na kanwie której powstał genialny film „Druga prawda”, a następnie w beznadziejnej z pozoru sprawie uzyskał wyrok uniewinniający dla O. J. Simsona. Dialog obrońcy z klientem z „Drugiej prawdy” do dziś cytuję studentom, by wyjaśnić, dlaczego adwokatowi wcale nie powinno zależeć na dowiedzeniu się, czy jego klient jest winny. Drugim moim amerykańskim adwokackim idolem jest Clarence Darrow za brawurowe obrony związkowców, wygłoszenie przemówienia w sprawie Leopold i Loeb, będącego jednym z największych w historii protestów przeciwko karze śmierci, czy za genialną taktykę obrończą w małpim procesie. Niestety Clarence Darrow nie pozostawił po sobie książek, o nim zatem mogę tylko czytać, choćby w sfabularyzowanej biografii „W imieniu obrony” Irvinga Stone'a.