W końcu stanął pan przed komisją śledczą ds. Pegasusa: został pan przed nią doprowadzony. Za dziewiątym razem się udało. Dlaczego pan współpracował z komisją, odpowiadał na jej pytania, skoro uważa, że to jest organ niekonstytucyjny?
Nie zostałem doprowadzony. Komisja miała szansę mnie doprowadzić, jeśli podjęłaby takie działanie przed wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego. Natomiast po tym wyroku, zgodnie nie tylko ze stanowiskiem, jakie przyjmował jeszcze jego poprzedni prezes, pan prof. Andrzej Rzepliński, Trybunał Konstytucyjny zaczął wyrażać w uzasadnieniu jednego z wyroków, że jest on wiążący od momentu jego wydania na jawnej rozprawie. A fakt dokumentowania na stronach przez decyzję premiera jest tylko i wyłącznie rolą informacyjną. Takie stanowisko podjęło też zgromadzenie ogólne wszystkich sędziów Sądu Najwyższego pod przewodnictwem pani Małgorzaty Manowskiej i pani prof. Małgorzaty Gersdorf. I takie stanowisko zajęła Rada Adwokacka. W związku z tym mam mocne podstawy, by twierdzić, że to nie jest moja odosobniona opinia, że wyrok wydany na jawnej rozprawie 10 września 2024 r. ma moc prawną wiążącą i powinien spowodować zaniechanie prac komisji, która ma wady prawne.
Jednak przez osiem godzin zeznawał przed komisją.
Nie zeznawałem, tylko rozmawiałem.
Odpowiadał pan na pytania członków komisji.
Tak jest.
Czyli uznał pan tę komisję.
Nie, nie uznałem tej komisji. Kiedy mój dziadek – żołnierz Armii Krajowej, oficer, walczący w kampanii wrześniowej, potem WiN-u, aresztowany w 1947 r. przez UB – opowiadał o walce z Niemcami w okresie II wojny światowej, pan Oswald Schnepf – kuzyn teścia pani Schnepf – wydał na niego wyrok kary dożywotniego pozbawienia wolności. I dziadek również traktował ten pseudowymiar sprawiedliwości jako sąd bez legitymacji – ustanowiony przez władzę komunistyczną, jako aparat opresji. Ale również mu odpowiadał i starał się walczyć o swoje racje. Czasami, kiedy mamy do czynienia z siłą, to trzeba jej przeciwstawić się w sposób racjonalny. Użyto wobec mnie przemocy państwowej, co jest przestępstwem. Ludzie, którzy to uczynią w przyszłości, powinni za to ponieść odpowiedzialność karną. Gdybym milczał, to oni zrobiliby z tego hucpę polityczną i mówili, że mam coś do ukrycia.