Fiskus wydał interpretację, która ucieszy przedsiębiorców inwestujących w elektryczne auta dla swoich pracowników. Jeśli zatrudniony wykorzystuje samochód także prywatnie, pracodawca musi wyliczyć mu przychód. I opodatkować. Ale może stosować korzystniejsze przepisy dotyczące tradycyjnych aut.
Decyduje pojemność silnika
– Z ustawy o PIT wynika, że jeśli pracownik jeździ prywatnie firmowym samochodem, pracodawca powinien naliczać mu co miesiąc przychód w wysokości uzależnionej od pojemności silnika pojazdu. Do 1600 cm sześc. jest to 250 zł, powyżej – 400 zł. Auta elektryczne nie mają jednak takiego parametru jak pojemność silnika i pojawiły się wątpliwości, czy można do nich stosować te przepisy – tłumaczy Michał Kowalski, adwokat i doradca podatkowy w kancelarii KNDP.
Czytaj także: Rozliczenie podatku od samochodu elektrycznego
O stanowisku fiskusa w tej sprawie pisaliśmy w „Rzeczpospolitej" z 4 października 2019 r. Czytelnicy informowali nas wtedy, że skarbówka chce, aby przychód dla osób korzystających z aut elektrycznych określać według cen rynkowych, czyli stosowanych przez wypożyczalnie. Tymczasem ceny wynajmu takich samochodów wynoszą nawet 20 tys. zł miesięcznie.
– Przy takim podejściu może się okazać, że podatek od możliwości korzystania z elektrycznego samochodu jest wyższy niż płacony od pensji – mówi Michał Kowalski.