Polscy przedsiębiorcy jeżdżący pojazdami na czeskich i słowackich rejestracjach – to obrazek często spotykany na południu kraju. Także w jego głębi wiele luksusowych aut zwraca uwagę oznaczeniami CZ albo SK. Powód jest prosty: południowi sąsiedzi nie nakładają akcyzy na samochody, co zwłaszcza w przypadku aut z dużymi silnikami o pojemności ponad 2 litrów oznacza uniknięcie aż 18,6-proc. daniny. Poza tym od auta zarejestrowanego w tych krajach można odzyskiwać VAT w całości, także od paliwa.
Biznesowe użycie jak nabycie
Wygląda jednak na to, że fiskus zamierza skończyć, przynajmniej częściowo, z takimi praktykami. W wydanej 19 grudnia interpretacji dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej uznał, że użycie czeskiego auta w Polsce do celów biznesowych powoduje obowiązek zapłaty akcyzy – tak jakby było kupione w kraju.
Opinia władz skarbowych dotyczy sytuacji, w której zarejestrowana w Polsce firma wynajęła samochody od firmy z Czech, do użytku w Polsce i innych krajach Unii Europejskiej. Pozostawały one zarejestrowane w Czechach.
W interpretacji fiskus wskazał na art. 100 ust. 5 pkt 9 ustawy o akcyzie, w myśl którego przedmiotem opodatkowania samochodu akcyzą jest użycie go na potrzeby prowadzonej działalności gospodarczej. Oznacza to, że już za miesiąc, w którym doszło do pierwszej przejażdżki takim samochodem w celach biznesowych, należy złożyć stosowną deklarację i zapłacić podatek (najczęściej 3,1 proc. wartości auta).
Takie podejście fiskusa, jeśli się upowszechni, może nieco ograniczyć liczbę czeskich i słowackich aut na polskich drogach. Ewentualna walka z władzami skarbowymi w takiej sytuacji może być trudna. Jak bowiem zauważa Maciej Szymik, doradca podatkowy i szef grupy Leader, w sytuacji, której dotyczy ta konkretna interpretacja, władze skarbowe mają mocną podstawę prawną, by nakładać akcyzę.