Reklama

Michał Szułdrzyński: Radykalizacja zamiast strategii, czyli nowi ministrowie zamiast nowych pomysłów

Po przegranej Rafała Trzaskowskiego Donald Tusk sięga po sprawdzone mechanizmy polaryzacji. Zamiast nowej wizji – jeszcze więcej obietnic rozliczeń, które paradoksalnie mogą przybliżyć powrót PiS do władzy. Zapobiec mu może znalezienie przez premiera nowej emocji.

Publikacja: 04.08.2025 04:30

Taktyka Donalda Tuska polega na nieustannym podgrzewaniu wody w naszej polityce

Taktyka Donalda Tuska polega na nieustannym podgrzewaniu wody w naszej polityce

Foto: REUTERS/Kuba Stezycki

Im więcej czasu upływa od rekonstrukcji rządu dokonanej przez Donalda Tuska, im więcej znamy kulisów najważniejszej zmiany – wymiany Adama Bodnara na Waldemara Żurka na stanowisku ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego – tym klarowniej rysuje się sytuacja, w jakiej znalazła się dziś Koalicja Obywatelska. Jeśli postawienie na „jastrzębia”, na człowieka prześladowanego i upokarzanego za rządów PiS, który nie uznaje osób nominowanych przez neo-KRS za sędziów, lecz za przestępców podszywających się pod sędziów, ma stanowić receptę na kryzys, w jakim znalazła się największa partia rządząca po przegranych przez Rafała Trzaskowskiego wyborach prezydenckich, to widać jak ten kryzys jest głęboki. Zarazem nietrudno dostrzec, że receptą na wyjście z tego kryzysu nie jest jakiś nowy pomysł polityczny, ale jeszcze więcej tego, co mogliśmy oglądać przez ostatnie półtora roku.

Czytaj więcej

Waldemar Żurek: To jest jasne, że postawiłem wszystko na jedną kartę

Dlaczego Donald Tusk przez ostatnie półtora roku radykalizował własnych wyborców?

Największym problemem Koalicji Obywatelskiej było bowiem to, że przejęła metodę polityczną wprost z arsenału Jarosława Kaczyńskiego. To właśnie lider PiS, czując, że rzeczywistość stawia opór, coraz bardziej radykalizował swoich wyborców podczas swych rządów.

To samo robił przez ostatnie półtora roku Donald Tusk. Zapowiedziom ostrych rozliczeń z PiS towarzyszyły, owszem, działania prokuratury czy służb, ale jednak przede wszystkim zaostrzanie retoryki. Wyborom samorządowym, potem europejskim (czy ktoś pamięta, że odbyły się raptem paręnaście miesięcy temu?) towarzyszyła radykalizacja języka, przedstawianie wyboru między PO a PiS jako sporu Europy z Rosją, mimo całej absurdalności takiego stawiania sprawy. Retoryka ta poniosła zresztą klęskę, gdy w środę Donald Tusk rozwiązał komisję do spraw badania rosyjskich wpływów w Polsce w ostatnich latach. Komisja miała być odpowiedzią na ucieczkę na Białoruś sędziego Tomasza Szmydta, który poprosił Aleksandra Łukaszenkę o azyl dokładnie miesiąc przed wyborami do PE.

Tyle tylko, że to, co wydawało się ekscytujące i konieczne tuż po wyborach 15 października 2023 r. – czyli rozliczanie PiS – dziś mobilizuje wyłącznie najtwardszy elektorat. I to do niego zdaje się kierować Donald Tusk i Waldemar Żurek, hurtowo wyrzucając prezesów sądów. Tyle tylko, że to nie jest zupełnie nowa polityczna myśl. Tusk pożegnał Bodnara, mówiąc mu, że nowy etap polityczny wymaga nowej twarzy. To twarz znacznie bardziej zdeterminowanego ministra Żurka, który pewnie dobrze zrealizuje postawione przed nim zadanie. Jak głosi plotka w politycznych kuluarach, Tuska do tej zmiany namówili europosłowie, którzy w Brukseli się bardzo zradykalizowali, spędzając dużo czasu w mediach społecznościowych.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Czystki i podwyżki mają poprawić sytuację w sądownictwie

Radykalni wyborcy nie chcą skutecznej polityki. Chcą igrzysk

Pytanie tylko, czy jest to faktycznie coś, co przekona wyborców. Taktyka Donalda Tuska polega na nieustannym podgrzewaniu wody w naszej polityce. Ale – jak trafnie zauważył Wojciech Bonowicz z „Tygodnika Powszechnego” (wielkie dzięki dla red. Estery Flieger za zwrócenie uwagi na tę metaforę) – normalni ludzie nie potrafią, ani nie chcą pić wrzątku.

Nieustanne podgrzewanie wody to sport dla politycznych radykałów, zresztą po obu stronach politycznego sporu. Efektów doświadczył sam Donald Tusk, gdy musiał się zmierzyć w miniony weekend z gniewem wyborców, którzy na serio wzięli narrację o wyborczych fałszerstwach.

Widać to w zachwycie radykałów nad skandalicznie stronniczym materiałem TVP Info o prezydencie Andrzeju Dudzie. W efekcie, wielu wyborców nie oczekuje normalności, lecz igrzysk. Nie chce mediów publicznych, ale kurszczyzny à rebours. A tych, którzy chcą normalności, gotowi są posądzać o konszachty ze znienawidzonym PiS-em.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Nowy sondaż pokazuje, co dziś jest największym źródłem bólu głowy Donalda Tuska

Czy Donald Tusk znajdzie nową emocję, by wygrać wybory w 2027 r.?

Tymczasem to nie najtwardsze elektoraty zdecydują w najbliższych wyborach o tym, kto będzie rządził Polską w następnej kadencji Sejmu. Sprawiedliwości musi stać się zadość, ale zwyczajnych wyborców raczej nie przekonają polaryzacja, radykalizacja i permanentna wojna między obozem prezydenckim a rządem, do której zapewne dojdzie po zaprzysiężeniu Karola Nawrockiego.

Reklama
Reklama

Bo ani to nie skróci kolejek do lekarzy, nie polepszy jakości systemu edukacji, nie sprawi, że matury będą oceniane sprawiedliwiej, ani nie sprawi, że obywatele przestaną czekać latami na wyroki w sądach.

Wszystko to źle wróży szansom utrzymania się u władzy demokratycznej koalicji po 2027 r. Paradoks polega na tym, że hasło rozliczeń z PiS może dziś przyczynić się do powrotu tej partii do władzy. Nie stanie się tak tylko wtedy, jeśli Donald Tusk znajdzie sposób na zupełnie nową politykę, znajdzie nową emocję, pobudzi nowe aspiracje. Czyli to, co zrobił dwa lata temu. Ale dziś nic nie wskazuje na to, by miał pomysł, jak to powtórzyć.

Foto: rp.pl/Weronika Porębska

Im więcej czasu upływa od rekonstrukcji rządu dokonanej przez Donalda Tuska, im więcej znamy kulisów najważniejszej zmiany – wymiany Adama Bodnara na Waldemara Żurka na stanowisku ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego – tym klarowniej rysuje się sytuacja, w jakiej znalazła się dziś Koalicja Obywatelska. Jeśli postawienie na „jastrzębia”, na człowieka prześladowanego i upokarzanego za rządów PiS, który nie uznaje osób nominowanych przez neo-KRS za sędziów, lecz za przestępców podszywających się pod sędziów, ma stanowić receptę na kryzys, w jakim znalazła się największa partia rządząca po przegranych przez Rafała Trzaskowskiego wyborach prezydenckich, to widać jak ten kryzys jest głęboki. Zarazem nietrudno dostrzec, że receptą na wyjście z tego kryzysu nie jest jakiś nowy pomysł polityczny, ale jeszcze więcej tego, co mogliśmy oglądać przez ostatnie półtora roku.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Wymowne milczenie kanclerza i premiera
Opinie polityczno - społeczne
Joanna Ćwiek-Świdecka: Najpierw nauczmy dzieci czytać, potem mówmy o lekturach
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Nie znoszę dyskusji o sensie Powstania Warszawskiego
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Czasami człowiek musi, inaczej się udusi
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Karol Nawrocki to prezydent nie wszystkich kibiców
Reklama
Reklama