Reklama

Zuzanna Dąbrowska: Karol Nawrocki to prezydent nie wszystkich kibiców

Teraz już nieważne, kto wymyślił hasło „każdy, byle nie Trzaskowski”, ważne, że zadziałało. Może to rzeczywiście trybuny piłkarskie wykazały się największą inwencją? W efekcie, pierwszy raz w historii mamy prezydenta nie tylko wspartego przez kibiców, ale będącego ich reprezentantem na najwyższym stanowisku w państwie.

Publikacja: 30.07.2025 04:31

Karol Nawrocki

Karol Nawrocki

Foto: PAP/Wojtek Jargiło

Kibicowanie ma jednak to do siebie, że przede wszystkim dotyczy własnej, ukochanej drużyny. Na meczach reprezentacji kraju rzadko pojawiają się elementy polityczne, na meczach ligowych – prawie zawsze. Przyśpiewki, barwy, znaki, transparenty oraz ciągnące się przez dziesięciolecia historie zgód i walk między klubami. I oczywiście ustawek: kto komu dołożył, kto komu transparenty ze składziku zajumał, czyj pociąg specjalny nie dojechał na miejsce przeznaczenia. To wszystko się liczy i jest pamiętane. Zupełnie jak Donaldowi Tuskowi akcja „Widelec”.

Szlachetne walki, sportowe rywalizacje w formule 70 na 70 kiboli 

„Lech Poznań pamięta wp****ol od prezydenta” – napisali więc ostatnio kibice Lechii Gdańsk na transparencie podczas meczu z Lechem (u siebie). W 2009 r. odbyło się słynne mordobicie między fanami obu tych klubów, które bezapelacyjnie wygrała Lechia. Policja towarzystwo rozpędziła, a Karol Nawrocki nie trafił nawet na komendę i do akt. Po dowody na kibicowskie zaangażowanie można się zgłaszać do Krzysztofa Stanowskiego. – W różnych modułach zawsze sportowych, szlachetnych walk występowałem. Nie zawsze wychodziłem z nich zwycięsko – skromnie komentował były prezes IPN swój udział w ustawkach.

To, jakie kto ma pojęcie o „szlachetności” w formule 70 na 70 chuliganów w walkach terenowych, to osobna sprawa, ale pytanie o lojalność wobec własnego klubu w kontekście bycia prezydentem wszystkich obywateli, wcale nie jest bezzasadne. Bo możliwe są dwa warianty: jeden przyjęty przez Lechię w poprzedniej kolejce ekstraklasy, czyli „Lechia albo śmierć” i niech sobie obywatele w Poznaniu wybiorą innego prezydenta, lub drugi – mówiący o braterstwie wszystkich kibiców, którzy w obliczu starcia z nielubianą władzą potrafią wykrzyczeć wspólnie „zawsze i wszędzie policja… będzie”. Tyle że teraz mają już swoją władzę, czyli prezydenta Nawrockiego. Co z tym zrobią?

Czytaj więcej

Stefan Szczepłek: Po co nam poprawność językowa, jak wygrywają inteligenci z siłowni

Zdaniem prof. Rafała Chwedoruka (w wywiadzie dla PAP), „Polska należy do tych państw, podobnie jak większości państw Europy Środkowej i Wschodniej, gdzie hegemonię na trybunach sprawuje prawica, bardzo eklektyczna zresztą – od najskrajniejszej ze skrajnych po taką, powiedziałbym, intuicyjnie konserwatywną”. Bierze się to z przyczyn historycznych, ponieważ władza, której nauczyły się ruchy kibicowskie nienawidzić od początku, była z PZPR, czyli reprezentowała „komunę” i tak już zostało, mimo że np. prezydent Lech Kaczyński wcale lubiany na trybunach ultrasów nie był, bo zaostrzył politykę karną.

Reklama
Reklama

Memotwórczy potencjał trybun. O czym pamiętał Lech Poznań?

PiS jednak szybko zorientował się w potencjale memotwórczym oraz politycznym trybun i umiał to wykorzystać. Tym bardziej, że politycy tej partii starali się nie pokazywać w VIP-owskich lożach z kieliszkami szampana w rękach, które przeszkadzały w machaniu szalikiem. Bo mimo że niewątpliwie należą do grup o najwyższych dochodach (szczególnie kiedy rządzili), to instynkt klasowy mają lepszy niż politycy obecnie rządzącej koalicji, z Lewicą włącznie.

A czy prezydentowi Nawrockiemu uda się pozostać bohaterem wszystkich kibiców, niezależnie od poziomu rozgrywek i miejsca na mapie kraju? Jeśli będzie się ich słuchał – ma na to szansę. Można się więc spodziewać, że transparenty z „zakazem skrętu w lewo” czy sprzeciwiające się imigrantom, staną się teraz wykładnią polityczną Pałacu Prezydenckiego. Ale jeśli nowy minister sprawiedliwości kogoś z prawej strony sceny politycznej jednak zamknie, zawsze będzie można poprosić kibiców o stadionowe PDW, czyli „pozdrowienia do więzienia”.

Kibicowanie ma jednak to do siebie, że przede wszystkim dotyczy własnej, ukochanej drużyny. Na meczach reprezentacji kraju rzadko pojawiają się elementy polityczne, na meczach ligowych – prawie zawsze. Przyśpiewki, barwy, znaki, transparenty oraz ciągnące się przez dziesięciolecia historie zgód i walk między klubami. I oczywiście ustawek: kto komu dołożył, kto komu transparenty ze składziku zajumał, czyj pociąg specjalny nie dojechał na miejsce przeznaczenia. To wszystko się liczy i jest pamiętane. Zupełnie jak Donaldowi Tuskowi akcja „Widelec”.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Opinie polityczno - społeczne
Jan Dworak, Stanisław Jędrzejewski: Potrzebujemy nowego prawa medialnego
Opinie polityczno - społeczne
O polityce migracyjnej możemy dyskutować, ale nienawiść jest trucizną
Opinie polityczno - społeczne
Czego nauczyła nas kosmiczna misja Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego
Opinie polityczno - społeczne
Kolumbijczyk oskarżony o szpiegostwo. Co robi prawica? Atakuje migrantów
Opinie polityczno - społeczne
Stefan Szczepłek: Po co nam poprawność językowa, jak wygrywają inteligenci z siłowni
Reklama
Reklama