Reklama

Marek Migalski: Czego nauczyła nas kosmiczna misja Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego

Lot Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego choć był wydarzeniem z zakresu badań kosmicznych, to miał też (a może przede wszystkim?) wymiar społeczny. Albo wręcz polityczny.

Publikacja: 30.07.2025 04:13

Sławosz Uznański-Wiśniewski

Sławosz Uznański-Wiśniewski

Foto: PAP/Marian Zubrzycki

Po pierwsze, lot polskiego astronauty w kosmos pokazał, jak bardzo Polacy głodni są sukcesu i uznania na świecie. Nie pierwszy to raz mogliśmy się przekonać, że są wprost uzależnieni od tego, co myślą o nich inni. Z komentarzy w mediach społecznościowych wynika, że prawdopodobnie większość z nas uważa, iż misja naszego astronauty była śledzona przez społeczność światową i że dziś mówi się o Polsce jako o potędze podbijającej kosmos.

Może wydawać się to śmieszne, ale wiele zarazem mówi to o naszym społeczeństwie – o jego kompleksach, potrzebie uznania, aspiracjach. Wielokrotnie te fenomeny były wykorzystywane przez polityków i nie inaczej stało się w tym przypadku. Polacy są po prostu bezradni w obliczu obietnicy, że ktoś z zewnątrz dobrze o nich pomyśli. Są od tego wręcz uzależnieni.

Misja Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego: Czy Polska ma szansę stać się kosmiczną potęgą?

Z tym wiąże się drugi aspekt wyczynu doktora, nomen omen, Uznańskiego: wzmożenie dotyczące dalszych losów jego misji oraz jej zmonetyzowania, „scashowania” (jak wyraził się Donald Tusk).  Zarówno media, jak i specjaliści zajmujący się badaniami kosmosu, ogłosili, że oto nadszedł moment, gdy Polska może stać się potęgą w tej dziedzinie. Snute są plany dofinansowania tej gałęzi nauki, popularyzacji jej wśród dzieci i młodzieży, budowy nowych centrów badawczych. Jestem ostatnim, który nie cieszyłby się z perspektywy zwiększenia nakładów na naukę i zainteresowania nią młodego pokolenia, ale wskutek lotu jednego Polaka w kosmos, lotu opłaconego przez państwo polskie i należnego nam z racji finansowego wkładu w europejski program badawczy, nic się w naszym kraju nie zmieniło w tej dziedzinie. Podobnie jak Węgry, których przedstawiciel także wrócił ze stacji kosmicznej przed dwoma tygodniami, nie staliśmy się automatycznie ważnym graczem w dziedzinie podboju kosmosu. Gorączka, która opanowała umysły Polaków, jest niczym nieuzasadniona. Stan rodzimej nauki, także w tym zakresie, jest dokładnie taki sam, jaki był przed wylotem dr. Uznańskiego.

Pomysł budowy w naszym kraju przemysłu kosmicznego nie jest sam w sobie zły, ale musiałby odbywać się w ramach jakiegoś planu, szerszego pomysłu, z uwzględnieniem korzyści i strat. Tak, strat, bo przekierowanie strumienia środków akurat na tę dziedzinę nauki musi odbyć się albo kosztem innych jej dziedzin, albo kosztem innych wydatków państwa, na przykład ochrony zdrowia czy edukacji. Nie można pozwolić, by na emocjach związanych z tym lotem kilku cwaniaków zarobiło duże pieniądze, a polskie społeczeństwo nic z tego nie miało. Hurraoptymizm ujawniony w tym przypadku pokazuje typowe dla Polaków „modus operandi” opisane już dawno przez Adama Mickiewicza słowami: „…szlachta na koń wsiędzie, ja z synowcem na przedzie, i – jakoś to będzie!”.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Polak wrócił na Ziemię. Czy wykorzystamy kosmiczną szansę?

Polityczny wymiar kosmicznej misji Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego: kto na niej zyskał?

Trzecim, politycznym wymiarem tego ważnego wydarzenia, była rola, jaką odegrała posłanka Koalicji Obywatelskiej Aleksandra Uznańska-Wiśniewska. Nigdy wcześniej żona astronauty nie była tak wyeksponowana przy okazji podobnego wyczynu – pełno było jej w mediach przed startem rakiety, w czasie startu i obecnie, po powrocie męża na Ziemię. Z jakimś bezwstydem polityczka prezentowała się non-stop u boku naukowca, sprawiając wrażenie, że w sumie to nie wiadomo, co tu jest ważniejsze – jego misja, czy jej emocje. Z pełną egzaltacją, na granicy płaczu, opowiadała w każdym medium, które tylko chciało jej słuchać, o tym, jak bardzo bała się o męża, co przeżywała i jak niezwykle podziwia swego partnera. Co gorsza, wypowiadała się także o samej misji i o tym, jak powinna być ona w przyszłości wykorzystana. Z przeciętnej i bardzo mało aktywnej posłanki stała się w krótkim czasie nie tylko „prawie-kosmonautką”, ale także specjalistką od badania kosmosu.

Wszystko to działo się z korzyścią dla niej, ale kosztem powagi wydarzenia. Prawie nic nie wiemy o 17 eksperymentach przeprowadzonych przez polskiego badacza w kosmosie, natomiast prawie wszystko o jej uczuciach do niego. Na ten aspekt zwracali uwagę specjaliści zajmujący się promocją nauki, na przykład dr Maciej Kawecki. Ja zaś chciałbym wyeksponować aspekt polityczny – wszystko to działo się z korzyścią dla pani posłanki, nawet kosztem ośmieszania jej formacji. Nie mam żadnej wątpliwości, że po tym festiwalu medialnym jej kariera nabierze rozpędu, bowiem dzisiaj może startować z jakiegokolwiek okręgu wyborczego i z jakiegokolwiek miejsca, a mandat parlamentarny ma pewny. Oto oblicze nowej polityki czasów mediów społecznościowych i sukcesów atencjuszy. Oto nowa polityka.

Czytaj więcej

„Symbol zaawansowania Polski”. Sławosz Uznański-Wiśniewski z orbity opowiada o swym locie w kosmos

Inna sprawa, że pani posłanka chyba nie będzie już chciała kontynuować kariery politycznej, bo bardziej może być zainteresowana „scashowaniem” misji swego męża, a o to łatwiej w prywatnym biznesie. Może jednak ma plany wykorzystania popularności pary i powalczenia o najwyższe urzędy w państwie? Kto wie, czy nie widzi siebie i dr. Uznańskiego w roli księżnej Kate i księcia Williama? Choć bardziej przypominają małżeństwo Meghan i Harry’ego.

Reklama
Reklama

Musimy zadbać o naszą planetę, na innej nie wytrzymamy

Czwarty, społeczny aspekt opisywanego wydarzenia ma naturę, Państwo wybaczą, nieco filozoficzną. Dotyczy bowiem sensu podboju kosmosu. Nie możemy z niego zrezygnować, bo przynosi nam wymierne korzyści w postaci testowania nowych technologii. Co więcej, nie możemy zapominać, że rywalizacja mocarstw, także w sferze militarnej, toczy się również tam i nie możemy, jako Zachód, pozostawić tego obszaru Rosjanom i Chińczykom.

Ale winniśmy przestać myśleć o kosmosie jako o miejscu, gdzie możemy przenieść się, uciekając ze zniszczonej przez siebie Ziemi. Powstaliśmy na niej i jest ona naszą „niszą ekologiczną” we wrogim naszym organizmom wszechświecie. Nigdy nie uda się nam przenieść ośmiu miliardów ludzi na Marsa czy na inną planetę. Nie ma planu B. Jeśli zdrowy jak byk mężczyzna po dwutygodniowym pobycie w kosmosie nie jest w stanie samodzielnie stanąć na nogi i potrzebuje tygodniowej rekonwalescencji, to znaczy, że możemy żyć tylko tutaj. Wydawanie pieniędzy na plany przeniesienia ludzkości poza Ziemię jest ich marnowaniem. Marnowaniem także naszej wyobraźni i czasu. Czyli tego wszystkiego, co powinniśmy poświęcić na ratowanie Ziemi i naszej na niej egzystencji. To także polityka, pisana już przez wielkie „P”.

Po pierwsze, lot polskiego astronauty w kosmos pokazał, jak bardzo Polacy głodni są sukcesu i uznania na świecie. Nie pierwszy to raz mogliśmy się przekonać, że są wprost uzależnieni od tego, co myślą o nich inni. Z komentarzy w mediach społecznościowych wynika, że prawdopodobnie większość z nas uważa, iż misja naszego astronauty była śledzona przez społeczność światową i że dziś mówi się o Polsce jako o potędze podbijającej kosmos.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Karol Nawrocki to prezydent nie wszystkich kibiców
Opinie polityczno - społeczne
Jan Dworak, Stanisław Jędrzejewski: Potrzebujemy nowego prawa medialnego
Opinie polityczno - społeczne
O polityce migracyjnej możemy dyskutować, ale nienawiść jest trucizną
Opinie polityczno - społeczne
Kolumbijczyk oskarżony o szpiegostwo. Co robi prawica? Atakuje migrantów
Opinie polityczno - społeczne
Stefan Szczepłek: Po co nam poprawność językowa, jak wygrywają inteligenci z siłowni
Reklama
Reklama