Reklama

Stefan Szczepłek: Po co nam poprawność językowa, jak wygrywają inteligenci z siłowni

31 lipca 1955 roku otwarto w Warszawie V Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów. Siedemdziesiąt lat później powtórzenie takiego święta w Polsce byłoby niemożliwe.

Publikacja: 26.07.2025 16:55

Przez dwa tygodnie Warszawa była najbardziej kolorowym, rozśpiewanym i roztańczonym miastem świata

Przez dwa tygodnie Warszawa była najbardziej kolorowym, rozśpiewanym i roztańczonym miastem świata

Foto: PAP/Mariusz Szyperko

Władze zakładały, że festiwal stanie się okazją do wykazania wyższości komunizmu nad kapitalizmem, o co miały zadbać wspólnie – partia i Związek Młodzieży Polskiej. Pomylili się. Uczniowie oraz studenci z Warszawy i całego kraju nie przekonali gości do ustroju narzuconego przez Moskwę, ale chłonęli wszystko, co przywiozło nad Wisłę 30 tys. takich jak oni młodych ludzi, którzy dziesięć lat po wojnie chcieli żyć normalnie.

Foto: PAP/Mariusz Szyperko

Otwarcie granic okazało się ze strony PZPR strzałem do własnej bramki. Młodzi Polacy dzięki kontaktom z rówieśnikami z zagranicy poznali pełen wolności i radości kolorowy świat, jakiego tu, nad Wisłą, nie mieli. Zobaczyli, że może być inaczej, że państwo poprzez swoje instytucje nie powinno meblować im życia i nie musi mieć we wszystkim racji.

W 1955 r. Polacy ochoczo otwierali przed cudzoziemcami ręce, drzwi i alkowy

Skoro już polska młodzież zbudowała w ciągu roku Stadion Dziesięciolecia, na którym odbyła się ceremonia otwarcia festiwalu, to chciała być jego gospodarzem naprawdę. I bawiła się po swojemu, razem z gośćmi z Europy zachodniej i wschodniej, z Afryki i Bliskiego Wschodu, Chińczykami, Turkami w fezach czy Hindusami w turbanach, którzy stali się bodaj największą atrakcją warszawskiego zjazdu.

Czytaj więcej

Jacek Nizinkiewicz: Organizację Roberta Bąkiewicza delegalizować, nie promować
Reklama
Reklama

Polacy przyjęli ich fantastycznie, z otwartymi rękami, drzwiami (bywało, że i alkowami), hojnie, chociaż sami wtedy niewiele mieli. Przez dwa tygodnie Warszawa była najbardziej kolorowym, rozśpiewanym i roztańczonym miastem świata. Nie odnotowano żadnych poważniejszych incydentów. Nawet warszawska żulia potrafiła dostosować się do panujących na festiwalu reguł. A wszystko to dwa lata po śmierci Stalina i tuż przed odwilżą, która na chwilę dała nam iluzję wolności.

W ciągu siedemdziesięciu lat, a po roku 1989 zwłaszcza, Polska bez wojny i socjalizmu stawała się coraz bogatsza. Wydawało się, że wraz ze wzrostem dobrobytu i coraz większą świadomością, wynikającą z możliwości poznawania otwartego świata, tolerancja w każdej dziedzinie będzie stanem normalnym. Nie tylko nic takiego się nie stało, ale pojawiły się zjawiska wprawdzie znane, ale nie w Polsce: rasizm, ksenofobia, nacjonalizm, szowinizm. I tylko antysemityzm nie jest niczym nowym.

Przekonali się o tym afrykańscy piłkarze angażowani przez polskie kluby, którzy oprócz umiejętności posługiwania się piłką musieli wykazać się sztuką uników przed rzucanymi z trybun bananami. Próbowali też udawać, że nie słyszą płynących z tego kierunku odgłosów naśladujących małpy.

Zgodnie z poprawnością językową wprawdzie nie ma już Murzynów i Cyganów, są tylko Afroamerykanie i Romowie, ale to tylko słowa. Dziś nawet w stolicy dużego kraju w centrum Europy strach odezwać się w tramwaju po niemiecku, żeby nie narazić się nie tylko na gniew jakiegoś polskiego patrioty, ale i atak fizyczny.

Jak nie można skazać za gangsterkę, skazuje się za podatki

Pierwszy etap selekcji gości, przybywających do naszego kraju odbywa się już na granicach. Bojówki Bąkiewicza nie przepuszczą nikomu o ciemniejszym kolorze skóry. A jak przysną i gościom uda się wjechać do Polski, to nawet w Zamościu ich dopadną. Nieważne, że przyjechali na festiwal folklorystyczny.  Nie są białymi Polakami i już.

A inni, nawet jeśli są biali, a mają przy sobie jakieś widoczne elementy tęczowej flagi, muszą brać pod uwagę odczuwalny z tego powodu uszczerbek na zdrowiu.

Reklama
Reklama

Biali kibice Ruchu Chorzów, przy okazji meczu wyjazdowego swojej drużyny w Gdyni (rok 2013) pobili meksykańskich marynarzy, którzy odważyli się zejść na ląd. Myśleli naiwnie, że skoro przybyli z kurtuazyjną wizytą do ojczyzny kochanego w Meksyku Jana Pawła II, to wszyscy Polacy będą traktowali ich jak braci w wierze.

Roberta Bąkiewicza chwalił prezes Kaczyński, a ułaskawił Andrzej Duda. Grzegorz Braun zebrał w wyborach ponad milion głosów, a to znaczy, że ludziom podobają się wszystkie haniebne czyny, jakich się dopuszcza. Bulwersujące jest jednak nie tylko to, co on robi i mówi, ale że nie ponosi za to żadnej kary. Był w USA taki gangster, którego trudno było dopaść za zabójstwa, więc zamknęli go za podatki. Trzeba tylko chcieć.

Inteligenci z siłowni zdobyli władzę

Braun zbiera podpisy poparcia pod stadionami, które są fortecami kibolstwa, nieznającego pojęcia tolerancji. Kibolstwo się rozwinęło i rozpleniło, ponieważ hołubił je i chronił PiS. Było mu potrzebne do walki politycznej. Sprawdziło się hasło ze stadionów „Donald matole, twój rząd obalą kibole”. Skutek odniosły też transparenty przeciw Trzaskowskiemu, które w kampanii wyborczej pojawiły się na większości ligowych stadionów nawet takich klubów, których kibice ze sobą walczą.

Wygrał Nawrocki, o którym kibole Lechii Gdańsk mówią już „nasz Karol”, więc nie wiadomo, czego się spodziewać. Jakkolwiek by było, inteligenci z siłowni zdobyli władzę. Przeor na Jasnej Górze wspólnie z biskupem przygotowuje kolejną pielgrzymkę kibiców, dla których miłość do bliźniego oznacza „Polskę dla Polaków”. Paulini ze świętego miejsca na mszach kibiców od lat błogosławią mowę nienawiści.

Czytaj więcej

Nazistowskie symbole na pielgrzymce z Karolem Nawrockim. „Powinien był zareagować”

Tempo zmian jest niezwykle szybkie. Jeszcze w roku 2012, podczas mistrzostw Europy, Polacy pokazali się z jak najlepszej strony, jak prawdziwi, gościnni gospodarze.

Reklama
Reklama

Od tamtej pory upłynęło zaledwie trzynaście lat. Czy dziś można sobie wyobrazić, że żyjące na całym świecie wnuki uczestników festiwalu z roku 1955, pamiętające opowieści dziadków o tym, jak cudownie było wtedy w Warszawie, zechcą tu wrócić, żeby zobaczyć to piękne miasto nad Wisłą? Jeśli mają trochę wiedzy i rozumu, to nie podejmą takiego ryzyka.

Władze zakładały, że festiwal stanie się okazją do wykazania wyższości komunizmu nad kapitalizmem, o co miały zadbać wspólnie – partia i Związek Młodzieży Polskiej. Pomylili się. Uczniowie oraz studenci z Warszawy i całego kraju nie przekonali gości do ustroju narzuconego przez Moskwę, ale chłonęli wszystko, co przywiozło nad Wisłę 30 tys. takich jak oni młodych ludzi, którzy dziesięć lat po wojnie chcieli żyć normalnie.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Rekonstrukcja połowicznym sukcesem, ale Szymon Hołownia uprawia dywersję
Opinie polityczno - społeczne
Adam Bodnar ofiarą polityki, w której nie ma miejsca na kompromis
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Prekonstrukcja rządu. Jak Donald Tusk może jeszcze uratować władzę
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Protesty antyimigranckie, czyli czy górale zatęsknią za arabskimi turystami?
Opinie polityczno - społeczne
„To byli i są nasi chłopcy”. Widzieliśmy wystawę w Muzeum Gdańska
Reklama
Reklama