Reklama

Joanna Ćwiek-Świdecka: Rzeczpospolita Babska – czy tylko kobiety odpowiadają za niską dzietność?

Moment przejścia na emeryturę kobiet uzależniony od liczby urodzonych dzieci? Pójdźmy w tym dalej, premiujmy te matki, które mają córki. Bo choć podobno do tanga trzeba dwojga, wydaje się, że w Polsce za szorującą po dnie dzietność odpowiadają wyłącznie kobiety.

Publikacja: 25.10.2025 10:45

Joanna Ćwiek-Świdecka: Rzeczpospolita Babska – czy tylko kobiety odpowiadają za niską dzietność?

Foto: Adobe stock

Najpierw fakty: anonimowy autor skierowanej do prezydenta petycji proponuje, by podnieść wiek emerytalny kobiet do 65 lat. Wcześniej na emeryturę będą mogły przechodzić te, które urodziły dzieci. Im więcej, tym wiek emerytalny będzie niższy. To rozwiązanie emerytalne ma podobno skłonić kobiety w wieku 20–40 lat do systematycznego powiększania rodziny. Wszak przecież wiadomo, że troska o świadczenia otrzymywane w jesieni życia jest tym, co najbardziej frapuje młode kobiety. I tylko młode kobiety, bo młodzi mężczyźni zajęci są z pewnością ważniejszymi sprawami.

Reklama
Reklama

Ale dość żartów, bo sprawa jest poważna. Jak wynika z danych GUS w pierwszym półroczu 2025 r. w Polsce na świat przyszło 115,5 tys. dzieci, co oznacza spadek w stosunku do analogicznego okresu roku poprzedniego o 10 tys. Wszystko wskazuje też na to, że jest to kolejny rok z rzędu, gdy liczba dzieci maleje. Co więcej, pojawiają się gminy takie jak np. Krynica Morska, Baligród czy Dubicze Cerkiewne, w których do końca czerwca nie urodziło się ani jedno dziecko. Według prognoz wskaźnik dzietności w Polsce w tym roku ma wynieść 1,02-1,03. Przypomnijmy, że żeby doszło do zastępowalności pokoleń, czyli żebyśmy jako naród nie wymierali, powinien on wynosić przynajmniej 2,1. Dlaczego jest to ważne? Mówiąc najprościej, bo nie będzie komu pracować na nasze emerytury ani zająć się wymagającymi opieki seniorami, którzy może będą żyli długo, ale niekoniecznie w zdrowiu. Czy nam się to podoba, czy nie, będzie trzeba dłużej pracować (co najmniej do 65 lat, a prawdopodobnie dłużej) i zapewne też zaprosić do nas migrantów.

Dzieci w Polsce na wagę złota, dzietność szoruje po dnie

Fatalne dane demograficzne zmuszają z pewnością do szukania zachęt dla młodych ludzi, by częściej zakładali rodziny i decydowali się na dzieci. Tyle, że trzeba to robić z głową, szacunkiem i w cywilizowany sposób. A pomysły z wyżej opisanej petycji w tych kategoriach się nie mieszczą (choć, podkreślmy, każdy ma prawo wyboru swojej życiowej drogi, także bez potomstwa).

Czytaj więcej

Emerytury bezdzietnych kobiet. Czy petycja ma szansę zmienić prawo?

Debata wokół dzietności bardzo często sprowadza się do rozmowy o tym, jak zachęcić kobiety do rodzenia dzieci. Brak potomstwa to też często „wina” kobiet, odpowiedzialnością za przyszłe pokolenia obarcza się głównie je. Nikt nie dopytuje mężczyzn, kiedy pora na dzieci, bo już czas – no, może czasem jakaś mama czy ciotka na rodzinnej stwierdzi, że „czas się ustatkować”. Powie ktoś, że mężczyznom zegar biologiczny nie tyka? W sensie zdolności rozrodu może nie, ale też trzeba mieć siłę, by zająć się dzieckiem. Kto miał/ma ruchliwego pięciolatka, wie o czym mowa.

Reklama
Reklama

Jak zachęcać do posiadania dzieci? Eksperci od dawna wskazują na systemowe rozwiązania ułatwiające godzenie ról rodzicielskich i zawodowych – żłobki, przedszkola, możliwość pracy w elastycznych godzinach czy na część etatu, mieszkania czy pensja pozwalająca na utrzymanie rodziny. Ważne jest móc urodzić w godnych warunkach. Ale też ważna jest dobra szkoła pozwalająca wykształcić dzieci bez wydawania tysięcy na korepetycje, łatwy dostęp do lekarzy czy fizjoterapeutów. Nie mniej ważny jest klimat wokół rodziny i rodzicielstwa – a ten nie jest niestety najlepszy.

Przykład? Bardzo proszę. Jednym z powodów niskiej dzietności są różnice w wykształceniu dziewcząt i chłopców. Młode dziewczyny z mniejszych ośrodków wiedzą, że jeśli nie pójdą na studia i nie wyjadą do dużego miasta, nie znajdą dla siebie pracy w miejscu, skąd pochodzą. Na karierę nie ma w pobliskim miasteczku co liczyć, więc walczą, by dostać się do liceum a potem na studia. W 2024 r. odsetek studiujących kobiet to 58,5 proc.   

Nad chłopakami takiej presji nie ma – wiadomo, mężczyzna zawsze znajdzie jakieś zatrudnienie za przyzwoite pieniądze. Finalnie oboje stają się ludźmi z innych światów, z innymi życiowymi aspiracjami, którzy nie mają o czym ze sobą rozmawiać. Nie założą rodziny, nie będą mieć dzieci, być może będą żyć w pojedynkę. Pół internetu powie, że winne są dziewczyny, bo im się z tej nauki w głowie poprzewracało. I najlepiej, żeby zajęły się tym, do czego zostały stworzone – domem i dziećmi.

Ale przecież nikt nie broni chłopcom się uczyć, choć zgadzam się ze stwierdzeniem, że nasz system edukacji bardziej sprzyja grzecznym dziewczynkom niż rozbrykanym chłopakom. Ale system można zmienić, zresztą wiele krajów (np. Szkocja, Irlandia, Niemcy, Australia) już zwraca uwagę na to, by wprowadzać rozwiązania zachęcające do kontynuowania edukacji i pomagające chłopakom w nauce. Równajmy w górę, nie w dół.     

Zamiast zarabiać, zaopiekują się bliskimi odciążając państwo

W petycji, która wpłynęła do prezydenta zaszyte jest także zdejmowanie odpowiedzialności państwa za opiekę nad małymi dziećmi. Obowiązki opiekuńcze spadają zazwyczaj na kobiety – to m.in. dlatego ich wiek emerytalny jest niższy. Mamy też przecież „babciowe” (świadczenie w wysokości 1500 zł wypłacane babci opiekującej się wnukiem) – czemuż nie „dziadkowe”? Tak czy inaczej, można podejrzewać, że im więcej miało się dzieci, tym bardziej potrzeba pomocy babci – więc hej, zaproponujmy jej niższy wiek emerytalny. Będąc w domu ogarnie wnuki, ale też starszych rodziców, bo opieka nad seniorami przecież kuleje. Ale skoro za dzietność odpowiadają w tym kraju tylko kobiety, to może premiujmy przywilejami emerytalnymi tylko te panie, które miały córki?

Reklama
Reklama

Tylko czy na pewno są to przywileje? Krótsza praca to niższa emerytura, którą i tak obniżają okresy przebywania na świadczeniach związanych z macierzyństwem i wychowaniem dzieci. Już dziś emerytura kobiet jest o ok. 30 proc. niższa niż to świadczenie, które otrzymują mężczyźni. Wpędzamy więc kobiety w biedę, a wdowia renta (mężczyźni żyją krócej) jest zbyt niska, by wszystko razem pozwoliło żyć na godnym poziomie.

Jest jeszcze sprawa związana z aktywnością zawodową kobiet. Jakoś tak jest, że niechętnie zatrudnia się młode kobiety obawiając się ciąży, zwolnień, urlopu macierzyńskiego i L4 na dzieci (przecież wiadomo, że w Polsce dzieci mają tylko kobiety). Sytuacja poprawia się, gdy są w średnim wieku, a dzieci odchowane. Znów chcemy je dyskryminować na rynku pracy nazywając to „przywilejem emerytalnym”?

Oczywiście, wcześniejsze przejście na emeryturę to wybór kobiety. Teoretycznie, bo bywa, że są wypychane na emeryturę, gdy to się pracodawcy bardziej opłaca. Także te po pięćdziesiątce traktowane są jak starsze panie, które niebawem zejdą z rynku pracy, więc po co je awansować i wysyłać na szkolenia. Lepiej postawić na młodszych – i to mężczyzn, bo nie ciążą nad nimi obowiązki opiekuńcze. Wreszcie czasy się zmieniają, dziś wykształcone, ambitne, zadbane sześćdziesięciolatki mają mnóstwo energii, a wyglądają często jak milion dolarów. Kto i jak zobaczył w nich babcie?

Czytaj więcej

W 2024 r. ubyło mieszkańców w 80 proc. gmin. Jak demografia zmienia samorządy?

I na koniec bezdzietność – każdy człowiek ma prawo zdecydować, czy chce mieć dzieci czy nie chce ich mieć. Czy nie może – bo czasami są przeszkody zdrowotne albo materialne. A jeśli chce je mieć, to ile? Czy chce mieć jedynaka czy liczną rodzinę. Jego wybór i nikomu nic do tego. Nie może się to wiązać z różnym taktowaniem ze strony systemu zabezpieczenia społecznego.

Traktowanie osób bezdzietnych czy małych rodzin jak obywateli drugiej kategorii jest po prostu nie fair. A traktowanie pracy jako kary za bezdzietność, a dzieci jako instrument do osiągania określonego celu w ogóle jest czymś kuriozalnym.   

Najpierw fakty: anonimowy autor skierowanej do prezydenta petycji proponuje, by podnieść wiek emerytalny kobiet do 65 lat. Wcześniej na emeryturę będą mogły przechodzić te, które urodziły dzieci. Im więcej, tym wiek emerytalny będzie niższy. To rozwiązanie emerytalne ma podobno skłonić kobiety w wieku 20–40 lat do systematycznego powiększania rodziny. Wszak przecież wiadomo, że troska o świadczenia otrzymywane w jesieni życia jest tym, co najbardziej frapuje młode kobiety. I tylko młode kobiety, bo młodzi mężczyźni zajęci są z pewnością ważniejszymi sprawami.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Opinie polityczno - społeczne
Joanna Napierała: Po co nam dziś IPN i polityka historyczna
Opinie polityczno - społeczne
Kiedy pękają tamy – jak budować odporność społeczną na kryzysy?
Opinie polityczno - społeczne
Jarosław Kuisz: Pułapka fasadowego nacjonalizmu
Opinie polityczno - społeczne
Juliusz Braun: A może czas na reset w sprawie edukacji zdrowotnej?
Materiał Promocyjny
Rynek europejski potrzebuje lepszych regulacji
Analiza
Jacek Nizinkiewicz: Kaczyński jest dziś w gorszej sytuacji niż Tusk
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama