Czy wzrost gospodarczy wystarczy, by uzdrowić finanse publiczne? Uczestnicy debaty „Rzeczpospolitej” nie mają wątpliwości: bez silnego impulsu inwestycyjnego, mądrej polityki migracyjnej i stabilizacji prawa, sam wzrost konsumpcji nie uchroni nas przed problemami. Wnioski płynące z dyskusji są słodko-gorzkie – polski biznes ma gigantyczny potencjał, ale wciąż musi walczyć z barierami, które hamują jego wejście na wyższy poziom rozwoju.
Gospodarka, która przez dekady była zieloną wyspą wzrostu, dziś musi mierzyć się z nowymi, znacznie bardziej skomplikowanymi wyzwaniami. Kończy się era prostych rezerw, opartych na taniej sile roboczej, a zaczyna czas, w którym o sukcesie decydować będą innowacje, automatyzacja i zdolność do akumulacji kapitału. Podczas panelu dyskusyjnego zatytułowanego „Biznes jako siła wzrostu polskiego PKB. Jak firmy mogą wzmocnić tempo rozwoju gospodarczego kraju?”, czołowi przedstawiciele biznesu i nauki podjęli próbę diagnozy obecnej sytuacji.
Debatę poprowadził Marcin Piasecki, redaktor zarządzający „Rzeczpospolitej”, a do dyskusji zaproszono ekspertów reprezentujących kluczowe sektory: Beatę Stelmach (prezes zarządu Totalizator Sportowy), prof. Piotra Wachowiaka (rektora Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie), Mikołaja Raczyńskiego (wiceprezesa Polskiego Funduszu Rozwoju) oraz Marcina Ochnika (prezesa zarządu Ochnik SA).
Wzrost PKB jako lek na finanse publiczne?
Punktem wyjścia do dyskusji stała się kondycja finansów państwa. Wobec rosnącego deficytu i sztywnych wydatków socjalnych, w przestrzeni publicznej często pojawia się teza, że jedynym bezbolesnym sposobem na zasypanie dziury budżetowej jest dynamiczny wzrost gospodarczy. Wyższe PKB to wyższa baza podatkowa, a tym samym – większe wpływy do kasy państwa bez konieczności podnoszenia stawek podatkowych.