„To nie są lekcje języka polskiego, tylko historia literatury, jak na polonistyce”. „Podstawa programowa jest przeładowana”. „Egzaminy lepiej piszą ci, którzy nie czytają lektur, tylko opracowania”. „Wiele lektur szkolnych jest zbyt archaicznych”. „Dzieci nie chcą czytać” – to wszystko są zdania, które w ciągu ostatnich lat usłyszałam od nauczycieli języka polskiego. Jak kraj długi i szeroki utyskiwano, że od lat wśród lektur obowiązkowych nie ma żadnych książek współczesnych. A te, które są, często nie trafiają do młodych ludzi, są dla nich niezrozumiałe i nieciekawe. Poloniści apelowali: ograniczmy liczbę lektur obowiązkowych i pozwólmy młodym ludziom współdecydować o tym, co będą czytać i omawiać w szkole. Prosili też, by im zaufać – bo oni wiedzą, co warto wybrać do czytania.
Co miała zmienić reforma edukacji w 2026 r.?
Reforma projektowana na 2026 r. miała zmienić polską szkołę, uwspółcześnić ją, dostosować do dzisiejszych realiów. Miała być także apolityczna, dlatego jej przygotowanie zlecono Instytutowi Badań Edukacyjnych i zespołom złożonym z ekspertów oraz praktyków. Jednym z nich była dr Kinga Białek, nauczycielka i wykładowczyni akademicka, która w wywiadzie udzielonym Karolinie Słowik z „Gazety Wyborczej” mówiła, że reforma zakłada, iż obowiązkowe miałyby być tylko trzy duże lektury. A w klasach 4-6 w ogóle miałoby obowiązkowych lektur nie być, tylko każdy uczeń miałby przeczytać nie mniej niż cztery pozycje, które klasa wybierze razem z nauczycielem. Ważne, by dotyczyły one określonych zagadnień tematycznych, jak np. rodzina czy relacje rówieśnicze.
Po co ta zmiana? By dzieci czytały to, co jest im bliskie i ciekawe dla nich. Ale także po to, by w ogóle nauczyły się, że książki się czyta nie z przymusu, że można swobodnie wybierać, co się czyta i że czytanie może być fajne. Wszystko po to, by nie porzuciły czytania już na zawsze w momencie, w którym zakończą edukację.
Kanon lektur jest ważny. Ale niekoniecznie musi być przerabiany w całości
W podstawówce obowiązkowe byłyby trzy dłuższe pozycje – „Balladyna” Juliusza Słowackiego, „Kamienie na szaniec” Aleksandra Kamińskiego i „Dziady, część II” Adama Mickiewicza. Czyli obowiązkowe przestałyby być: „Mały książę” Antoine'a de Saint-Exupéry'ego, „Opowieść wigilijna” Karola Dickensa i „Zemsta” Aleksandra Fredry. Choć oczywiście mogłyby one być wybrane jako lektury uzupełniające. Podobnie jak lektury obowiązkowe z klas 4-6, tj., dzisiaj „Akademia Pana Kleksa” Jana Brzechwy, „Opowieści z Narnii. Lew, czarownica i stara szafa” C.S. Lewisa, komiks „Kajko i Kokosz. Szkoła latania” Janusza Christy, „Chłopcy z Placu Broni” Ferenca Molnara i „Hobbit. Tam i z powrotem” J.R.R. Tolkiena.