Po analizie blisko 17 tys. stron dokumentów zespół ten stwierdził, że polskie władze w ostatnich latach miały wiedzę o osobach i instytucjach szerzących prorosyjską i probiałoruską dezinformację nad Wisłą oraz o metodach przez nich stosowanych, jednak na podstawie tych danych działania podejmowano niezwykle rzadko.
- My, obywatele, czytelnicy „Rzeczpospolitej”, jesteśmy przedmiotem agresji, która prowadzona jest bardzo nowoczesnymi metodami, w sposób skoordynowany, scentralizowany i dobrze finansowany. I musimy się przed tym bronić – mówi „Rz” szef zespołu ds. dezinformacji prof. Adam Leszczyński.
Czytaj więcej
Jarosław Stróżyk, szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego, podkreślił, że raport komisji do spraw bad...
Rosja wydaje na dezinformację miliardy dolarów. „Musimy się przed tym bronić”
O jakich działaniach dezinformacyjnych mowa? Przede wszystkim chodzi o suflowanie w niektórych mediach, mediach społecznościowych i szeroko pojętej przestrzeni informacyjnej narracji prorosyjskiej chociażby o rzekomym upadku i demoralizacji cywilizacji zachodniej, o opresyjnej i agresywnej postawie NATO i UE, czy też nadchodzącej przegranej Ukrainy w wojnie z Rosją. Zdaniem komisji to element wojny kognitywnej, co z kolei jest częścią prowadzenia działań wojennych. Na ten cel Kreml ma wydawać rocznie od 2 do 4 mld dolarów.
- To nie jest tylko „zwykłe” wprowadzanie w błąd. To przede wszystkim wpływanie na opinie i postawy Polek i Polaków oraz procesy polityczne czy gospodarcze. Tego rodzaju spostrzeżenia zawierały raporty polskich służb również w latach ubiegłych – stwierdza komisja.