Właściciel nieruchomości powinien w pierwszej kolejności korzystać z możliwości, jakie daje mu własna działka. Z sąsiedniej może korzystać w ostateczności. To sedno postanowienia Sądu Najwyższego, zapadłego w niebanalnym sporze, bo o służebność czerpania wody z odległej o ponad kilometr działki.
Tak daleko wody można szukać w Polsce chyba tylko w górach i tak też jest w tej sprawie.
Jan F., zamieszkały na stale w USA, ma dużą działkę w okolicach Bukowiny Tatrzańskie. Wystąpił do sądu o ustanowienie na jego rzecz służebności czerpania wody, która miałaby obciążyć położoną w odległości ponad kilometra działkę Władysława P. Nie ma bynajmniej w tym wniosku szaleństwa, gdyż obydwie działki łączy rura – obecnie już od ponad 32 lat – prowadząca wodę na działkę wnioskodawcy. W końcu lat 70. XX w. Jan F. odnalazł wodę na działce Władysława P. Pogłębił tamtejszą studnię i w 1983 r. przeprowadził na swoją działkę rurociąg, choć korzystał z niego raczej sporadycznie.
Po latach Jan F. postanowił uregulować status tej instalacji. Wystąpił do Sadu Rejonowego w Zakopanem o stwierdzenie jej zasiedzenia jako służebności. SR w 2012 r. oddalił wniosek, ponieważ Jan F. nie wykazał 30-letniego terminu zasiedzenia.
Mężczyzna sięgnął więc po inną procedurę. Wniósł o sądowe ustanowienie służebności, w tym wypadku czerpania wody. SR i ten wniosek oddalił. Wskazał, że Jan F. może urządzić sobie studnię (głębinową) na własnej działce.