– Za takie stawki ziemi nie oddam, niech drogę poprowadzą gdzie indziej – zarzeka się Aleksander Krawczyk, rolnik ze wsi Rychnowo pod Grunwaldem na Mazurach.
Dlaczego jest rozgoryczony? Pod koniec sierpnia weszło w życie rozporządzenie Rady Ministrów zmieniające wycenę nieruchomości przejmowanych pod budowę lub poszerzenie dróg oraz budowę kolei. Do tej pory rzeczoznawcy wyceniali wszystkie wywłaszczane grunty jednakowo. Teraz będą je wyceniać na podstawie osobnych stawek cen gruntu rolnego i budowlanego, tzn. za rolny państwo będzie płacić jak za rolny, a za budowlany jak za budowlany.
Podstawą kwalifikacji gruntu mają być plany lub studium zagospodarowania przestrzennego w gminie. Stawka za wywłaszczenie nieruchomości może wzrosnąć do 50 proc. jej wartości.
Jeszcze w ubiegłym roku Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad płaciła za metr kwadratowy w tym rejonie kilkanaście złotych (ponad 100 tys. zł za hektar, ale były i wyceny sięgające 180 tys. zł za hektar, a więc po 18 zł za mkw.). Teraz stawka za metr kwadratowy gruntu rolnego wynosi kilka złotych, a więc co najmniej dwa, trzy razy mniej.
Rodzina Aleksandra Krawczyka jest w bardzo trudnej sytuacji. Od półtora roku czeka na wycenę swego majątku, który zabierze im droga ekspresowa S7 z Elbląga do Olsztynka: ponad 6 ha gruntu, dom i zabudowania gospodarcze. Choć decyzję o wywłaszczeniu Krawczykowie dostali półtora roku temu, a dom mieli opuścić do końca grudnia 2010 r., sprawa utknęła w miejscu, bo budowa tego odcinka została zamrożona z powodu braku pieniędzy w budżecie państwa. Jednak przygotowując się do eksmisji, sprzedali krowy i świnie oraz część maszyn. Ledwo wiążą koniec z końcem.