Tegoroczne hasło to „Powrót do początku", a więc do tego, co od pierwszej edycji stanowi o wyrazistości warszawskiej imprezy – miejski charakter, zaangażowanie uczestników oraz oryginalne pomysły na wydarzenia i spotkania.
– Twórcy zagranicznych festiwali literackich, choćby głośnej imprezy w walijskim Hay, byli zadziwieni tym, że produkujemy własne wydarzenia np. spektakle – mówi Paulina Wilk, pisarka, dziennikarka (m.in. pracowała w „Rzeczpospolitej") i współtwórczyni festiwalu. – Duże wrażenie zrobił na nich też fakt, że mamy młodą publiczność. 80 proc. naszych uczestników to ludzie między 20. a 35. rokiem życia. Tymczasem na większość festiwali literackich w Europie przychodzi starsze pokolenie, głównie powyżej 55 lat.
Zmiany miejsca
Co roku Big Book zmienia miejsce. Tym razem wejdzie w przestrzeń, która za moment przestanie istnieć – przeznaczonego do rozbiórki budynku liceum im. K. Hoffmanowej przy ul. Emilii Plater 31.
Powrót do początku nie musi jednak oznaczać zaczynania wszystkiego od zera. A tak było przez cztery pierwsze edycje. Piąta jest przełomowa, gdyż organizatorzy doczekali się w końcu wsparcia finansowego instytucji publicznych. Trzyletnie granty miejskie i ministerialne nie stanowią znacznego zwiększenia budżetu, ale gwarantują spokój w planowaniu finansowym i programowym na kolejne edycje. To ważne, kiedy organizatorzy rozmawiają z autorami zagranicznymi albo myślą o produkowaniu własnych wydarzeń artystycznych.
Dofinansowanie zwiększa niezależność festiwalu od wydawców. – Od ich wsparcia byliśmy wcześniej w dużej mierze zależni – dodaje Paulina Wilk. – Nadal jednak chcemy, żeby aktywnie pomagali tworzyć festiwal, wychodząc poza własne cele marketingowe i podejmowali działania wspierające kulturę w ogóle.