Akwen, zwany „polską Chorwacją”, powstał w 1990 roku po zalaniu starego kamieniołomu wapienia. Z powodu wyjątkowo przejrzystej wody jest jednym z najatrakcyjniejszych miejsc do nurkowania w Polsce. Na dnie nawet celowo zatopiono m.in. fiacika, autobus i furgonetkę. Z zalewu chętnie korzystają też pływacy.
Pływanie jednak nie jest już możliwe. Od lat na Zakrzówku obowiązywał zakaz kąpieli, jednak w praktyce nie był egzekwowany. Zmieniło się to w czerwcu po śmierci 14-latka, który skakał ze skały do wody. Zalew zaczęła patrolować policja, strasząc mandatami w wysokości 500 zł. – Mnie też kiedyś funkcjonariusze wyciągnęli z wody i zaprosili do swojej motorówki – mówi w rozmowie z rp.pl krakowski mors Michał Tyrpa, który z zalewu korzystał dotąd przez cały rok.
Wraz z innymi morsami, pływakami długodystansowymi i triatlonistami utworzył Towarzystwo Pływackie „Zakrzówek”, które wystosowało list otwarty do Zarządu Zieleni Miejskiej w Krakowie. „Czujemy się pokrzywdzeni obecną sytuacją na Zakrzówku. Zakrzówek jest jedynym blisko centrum miejscem darmowej, ogólnodostępnej rekreacji i sportu, tymczasem władze miasta zamiast otaczać go opieką oraz kreować jego dobry wizerunek w mediach, stosują odpowiedzialność zbiorową za nieroztropne zachowanie jednostek” – napisali członkowie towarzystwa.
Dodają, że do śmiertelnych wypadków dochodzi też na niektórych szlakach górskich, ale nikt ich nie zamyka. „Nie zgadzamy się z decyzją, która uniemożliwia nam uprawianie naszego ukochanego sportu. Nie widzimy powodu dla którego dorosły, umiejący pływać człowiek, zabezpieczony bojką, nie może spokojnie przepłynąć wyznaczonego przez siebie odcinka” – dodają.
Ich zdaniem miasto, zamiast wyganiać pływaków z wody, powinno skupić się na egzekwowaniu zakazu spożywaniu alkoholu przez plażowiczów. Ich zdaniem to brawura niedoświadczonych pływaków jest główną przyczyną wypadków na zalewie.