Nie żyje Bill Russell. Nie tylko sukcesy na parkiecie uczyniły go legendą

Zmarły w niedzielę Bill Russell był gwiazdą ligi NBA, ale dla czarnoskórych Amerykanów równie ważne było to, co mówił i robił, gdy nie grał w koszykówkę.

Publikacja: 03.08.2022 03:00

Bill Russell zmarł, mając 88 lat. Był 11-krotnym mistrzem NBA z drużyną Boston Celtics, mistrzem oli

Bill Russell zmarł, mając 88 lat. Był 11-krotnym mistrzem NBA z drużyną Boston Celtics, mistrzem olimpijskim z igrzysk w Melbourne (1956), pierwszym czarnoskórym trenerem w NBA

Foto: AFP

Hala w Orlando była pusta, choć przecież na parkiecie powinni się rozgrzewać koszykarze Milwaukee Bucks i Orlando Magic przed piątym meczem play off sezonu 2019/2020. Początkowo nikt nie wiedział, o co chodzi, i dopiero potem do mediów przedostały się informacje o bojkocie, który podjęli gracze Bucks.

Kilka godzin wcześniej policjanci z hrabstwa Kenosha niedaleko Milwaukee postrzelili czarnoskórego Jacoba Blake’a. Ta wiadomość podgrzała atmosferę, bo w całych Stanach trwały protesty ruchu Black Lives Matter mającego na sztandarach George’a Floyda zabitego przez białego policjanta. Koszykarze często się na ten temat wypowiadali.

Russell w Bostonie został gwiazdą jako zawodnik i trener, ale wielokrotnie mówił, że w tym mieście doświadczył też nienawiści

Kryzys był poważny, przez pewien czas krążyło widmo zakończenia sezonu przed czasem. Zawodnicy się naradzali, w nieformalnym głosowaniu za zakończeniem rozgrywek byli koszykarze z drużyn z Los Angeles – Lakers i Clippers. Słyszalny był też głos Michaela Jordana, właściciela Charlotte Hornets, który starał się doprowadzić do porozumienia. Ostatecznie sezon udało się dokończyć.

Zamieszanie pokazało, jaką siłę mają dziś w NBA koszykarze, w większości czarnoskórzy. Tej siły by nie było, gdyby przez lata nie zmieniła się NBA, o co walczył zmarły 31 lipca Bill Russell.

Na znanym zdjęciu jeden z najważniejszych graczy w historii Boston Celtics pozuje z 11 pierścieniami za tytuły mistrzowskie, ale nie tylko sukcesy na parkiecie uczyniły go legendą.

U boku Martina Luthera Kinga

Zaczynał grać w koszykówkę w zupełnie innej Ameryce niż ta, którą znamy dzisiaj. Kiedy trafiał do NBA w drafcie 1956 roku wojna wietnamska, która tak mocno zmieniła kraj, dopiero się zaczynała, czarnoskóra Rosa Parks walczyła przed Sądem Najwyższym o prawo do zajmowania w autobusie miejsc siedzących, zarezerwowanych w hrabstwie Montgomery w Alabamie dla białych pasażerów.

W tej batalii wspierał ją m.in. Martin Luther King, wtedy młody pastor, a już za chwilę jeden z liderów ruchu walczącego o równe prawa dla czarnoskórych obywateli USA.

Kilka lat później 250 tys. Amerykanów ruszyło na Waszyngton w pokojowym Marszu o Wolność i Pracę, popierając reformy proponowane przez prezydenta Johna F. Kennedy’ego, a Martin Luther King powiedział całemu krajowi o swoim marzeniu. W tamtym tłumie był również Bill Russell – wtedy już gwiazda sportu, sześciokrotny mistrz NBA, od samego początku zaangażowany w zmienianie amerykańskiego sportu.

Ledwie kilka lat wcześniej do NBA trafili pierwsi czarnoskórzy koszykarze (podobnie działo się też w innych sportach, m.in. baseballu). Koszykówka na początku była rozrywką białych, czarnoskórzy stali z boku, co najwyżej organizowali własne rozgrywki. Grało się głównie w college’ach i stamtąd do czarnych społeczności przeniósł koszykówkę początku XX wieku społecznik Edwin Henderson.

Znaczące jest to, że nowej gry nauczył się, studiując medycynę na Harvardzie, uczelni, która jeszcze w latach 20. XX wieku nie pozwalała czarnym studentom pierwszego roku na mieszkanie w tych samych obiektach w campusie co biali.

Pośrednio pozwalał na to wyrok Sądu Najwyższego USA, który interpretując 15. poprawkę do konstytucji USA, rozstrzygnął, że segregacja rasowa nie narusza niczyich praw, jeśli biali i czarni obywatele otrzymują usługi na tym samym poziomie.

Były miejsca, w których z tego prawa korzystano, także w odniesieniu do czarnych sportowców. Nie miało znaczenia, że byłeś gwiazdą, że mogłeś zapłacić za usługę, a nawet zostawić hojny napiwek. Do niektórych miejsc po prostu nie było wstępu.

W 1961 r. Celtowie mieli zagrać z St. Louis Hawks mecz pokazowy w Lexington, w stanie Kentucky. Dwaj zawodnicy z Bostonu Sam Jones i Satch Sanders nie dostali kawy w hotelowej restauracji, bo byli czarnoskórzy.

To samo spotkało zawodnika Hawks Cleo Hilla. Russell miał tak mocną pozycję i był znany ze swoich przekonań, że wszyscy trzej poszli do niego z tą informacją i on wraz z innymi w proteście opuścili Lexington, a trener Red Auerbach, który początkowo próbował koszykarzy zatrzymać, w końcu sam odwiózł ich na lotnisko.

Jednak nie wszyscy w Bostonie byli tacy, jak legendarny trener czy właściciel drużyny Walter Brown, dla których kolor skóry nie miał znaczenia.

Rok po incydencie w Kentucky problemy miał zawodnik futbolu amerykańskiego Walter Beach. Boston Patriots mieli polecieć do Nowego Orleanu na przedsezonowy sparing, ale kiedy Beach się dowiedział, że on i kilku kolegów będą spali u czarnych rodzin, a nie jak reszta drużyny w luksusowym hotelu, poprosił, by mógł się stawić na samo spotkanie i zaraz po zakończeniu wrócić do domu. Zamiast tego został wyrzucony z drużyny.

Uraz do Bostonu

Russell w Bostonie został gwiazdą jako zawodnik i trener, ale wielokrotnie mówił, że w tym mieście doświadczył też nienawiści. „Grałem dla Celtów, a nie dla Bostonu” – stwierdził. I nie ma się co dziwić, skoro pod nieobecność rodziny do domu Russella dostali się włamywacze, którzy na ścianach namazali rasistowskie hasła.

Miał tak głęboki uraz do tego miasta, że przez wiele lat po zakończeniu kariery nie przyjeżdżał do Bostonu i nie pojawił się nawet na uroczystości zastrzeżenia jego numeru w 1972 r. Nie pozostawał też dłużny, nigdy nie krył swej czarnej dumy, przyznawał nawet w wywiadach, że generalnie nie lubi białych.

Na szczęście zmieniała się liga NBA, a właściciele klubów dostrzegli, że nikt nie zapewni takiego show, jak czarnoskórzy koszykarze. Nie zdarzały się już takie sytuacje, jak ta z 1950 r., gdy właściciele pytali Waltera Browna, czy wie, że Chuck Cooper, którego wybrał w drafcie, jest czarny.

Nadchodził czas Juliusa Earvinga, Kareema Abdul-Jabbara, Magica Johnsona czy wreszcie Michaela Jordana, który do spółki z legendarnym komisarzem NBA Davidem Sternem przeniósł ligę o wiele lat świetlnych do przodu, jeśli chodzi o poziom sportowy i finansowy.

Ameryka pamięta

Zmieniała się liga i zmieniała się Ameryka m.in. po takich gestach, jaki wykonał Muhammad Ali, protestując przeciw wojnie w Wietnamie. Słynnemu bokserowi, który został pozbawiony mistrzowskich tytułów, na pomoc ruszyli inni czarnoskórzy sportowcy.

Z epoki słynnych zdjęć, które dziś ogląda się w podręcznikach, warto zapamiętać jedno. Na fotografii ze spotkania w Cleveland obok Alego widać w pierwszym rzędzie Russella i Lew Alcindora, który później zmienił nazwisko na Jabbar i przyjął wiarę muzułmańską.

Dzisiaj ogromna większość zawodników NBA jest czarnoskóra, coraz więcej Afroamerykanów zostaje trenerami, a Jordan przełamał kolejną barierę, przejmując na własność Charlotte Hornets. Porównywany z nim często LeBron James głośno mówi o prawach czarnych mieszkańców Ameryki.

Ale ta Ameryka pamięta, że pierwszy był Bill Russell.

Hala w Orlando była pusta, choć przecież na parkiecie powinni się rozgrzewać koszykarze Milwaukee Bucks i Orlando Magic przed piątym meczem play off sezonu 2019/2020. Początkowo nikt nie wiedział, o co chodzi, i dopiero potem do mediów przedostały się informacje o bojkocie, który podjęli gracze Bucks.

Kilka godzin wcześniej policjanci z hrabstwa Kenosha niedaleko Milwaukee postrzelili czarnoskórego Jacoba Blake’a. Ta wiadomość podgrzała atmosferę, bo w całych Stanach trwały protesty ruchu Black Lives Matter mającego na sztandarach George’a Floyda zabitego przez białego policjanta. Koszykarze często się na ten temat wypowiadali.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Koszykówka
Afera bukmacherska w USA. Gwiazdy NBA tańczą z diabłem
Koszykówka
Jeremy Sochan w reprezentacji Polski. Pomoże nam obywatel świata
Koszykówka
Marcin Gortat na świeczniku. Docenił go nawet LeBron James
Koszykówka
Jeremy Sochan pomoże reprezentacji i zagra w Polsce. Zabierze nawet kucharza
Koszykówka
NBA. Jeremy Sochan lepszy od Brandina Podziemskiego. Zdobył 20 punktów