Decyzja zapadła na spotkaniu przełożonych prowincji zakonu marianów, którzy w tym tygodniu obradowali w Licheniu.
– To, że nie mogę mówić w telewizji, to nie jest odebranie mi wolności słowa. Gdyby przełożeni powiedzieli, że mogę mówić w telewizji, ale pod warunkiem, że będę nawoływał do walki o krzyż w Sejmie, że potępię i powiem, że Nergal jest satanistą, to bym stracił wolność słowa. Tego bym nie mógł przyjąć – mówił ks. Adam Boniecki na spotkaniu z czytelnikami w Pile, donosi "Głos Wielkopolski".
Ks. Paweł Naumowicz, prowincjał marianów, poinformował o podtrzymaniu zakazu wypowiedzi w mediach (z wyłączeniem "Tygodnika Powszechnego") w liście do sygnatariuszy apelu w obronie byłego naczelnego pisma. "Kierując się dobrem Kościoła, Zgromadzenia i wszystkich współbraci, przełożeni decydują o charakterze pracy każdego z zakonników, kierunkach apostolatu, kontaktach z osobami spoza Zgromadzenia itd. Zgodnie z tymi zasadami, jasno określonymi w Kodeksie Prawa Kanonicznego i naszych mariańskich Konstytucjach, jako ordynariusz ks. Adama Bonieckiego MIC, podjąłem decyzję o ograniczeniu jego medialnej działalności do "Tygodnika Powszechnego" i tę decyzję podtrzymuję" – napisał.
Paweł Milcarek, publicysta "Christianitas", dobrze ocenia decyzję prowincjała. – To, co po ogłoszeniu pierwszego zakazu działo się w Internecie, wypowiedzi różnych osób, to tworzyło klimat uniemożliwiający ewentualną zmianę decyzji – uważa.
Natomiast zdaniem obecnego naczelnego "Tygodnika Powszechnego" Piotra Mucharskiego decyzja jest bezpodstawna. "Nadal uważamy, że zaszkodziła Kościołowi, a marianów naraziła na spekulacje, że ulegli naciskom" – napisał na portalu tygodnika.