Całe niepowodzenie tej wyprawy przypisać należy zdeptaniu prawideł... iż na dni kilka przed i po zaćmieniu Słońca żadnego dzieła przedsiębrać nie należy. Wiadomo bowiem, iż te dni, podobnie jak ostatni dzień miesiąca, a zwłaszcza jeśli się razem zbiegną, są z rzędu najnieszczęśliwszych" – tak przyczyny klęski tureckiej wyprawy na Polskę w 1621 roku opisywał 100 lat później historyk turecki Naima. Według niego sytuacja polityczna i militarna stworzyła wówczas możliwość, aby rozbić wojska Rzeczypospolitej i przenieść granice imperium tureckiego najbardziej na północ. Tyle tylko, że w kulminacyjnym momencie wojny dalsza walka przestała się opłacać każdej ze stron.
Niespodziewana klęska
Na początku XVII wieku potężna Rzeczpospolita spierała się zbrojnie z Turcją o kontrolę nad Hospodarstwem Mołdawskim. Władcy tej krainy od niemal 300 lat próbowali uzyskać jak największą samodzielność, dlatego lawirowali między potężnymi sąsiadami, starając się wybrać jak najbardziej korzystny sojusz. Dla królów polskich Mołdawia słynąca ze wspaniałych win i dobrych ziem rolnych była politycznie atrakcyjna, bo rozszerzała ich władzę na wschód i pozwalała stworzyć bufor zabezpieczający przed tureckim natarciem. Dla sułtanów odwrotnie – mogła być przyczółkiem do wyprowadzania ataków na północnego sąsiada.
Latem 1620 roku król Zygmunt III Waza zdecydował się sprawę rozwiązać siłowo. Wysłał do Mołdawii ekspedycję wojskową kierowaną przez Stanisława Żółkiewskiego. Ambitny plan się nie powiódł. Kłótnie między dowódcami, ogólne rozprężenie i chaos doprowadziły do buntu żołnierzy i klęski pod Cecorą. Hetman Żółkiewski zarządził odwrót, który skończył się bezładną ucieczką w miejscowości Mohylów. Żółkiewski nie skorzystał z szansy, by uciec, i walcząc do końca, zginął na polu bitwy. Jego głowę turecki dowódca wysłał do Stambułu.
Wielkie przygotowania
16-letni, niedoświadczony sułtan Osman II rwał się do wojny. Uważał, że po cecorskiej klęsce armia Rzeczypospolitej nie będzie w stanie dłużej bronić kraju i wrota do Polski staną przed nim otworem. Zarządził więc wielką mobilizację i wielki atak na polskie ziemie. Jednak jego dowódcy nie byli w stanie utrzymać dyscypliny i sprawnie przeprowadzić marszu. Osman wyruszył z Konstantynopola 29 kwietnia, ale przeglądu generalnego wojsk w Adrianopolu dokonał dopiero 6 czerwca. Armia ruszyła na północ, ale potrzebowała półtora miesiąca, żeby przeprawić się na drugi brzeg Dunaju. Tam sułtan dokonał kolejnego przeglądu i zorientował się, że powstały problemy z utrzymaniem dyscypliny, a rajtarzy z doborowych oddziałów masowo rejterują. Mimo to Osman przyprowadził do Polski około 150 tysięcy żołnierzy.
W tym czasie w Warszawie zebrał się Sejm, który uchwalił podatki na 65-tysięczne wojsko. Jego dowódcą został Jan Karol Chodkiewicz – ciągle chodzący w glorii zwycięscy spod Kircholmu, jeden z najlepszych polskich dowódców wojskowych w historii. Chodkiewicz był zdania, że wojnę trzeba przenieść poza granice Rzeczypospolitej, aby uniknąć zniszczeń i rozbić armię turecką jeszcze nad Dunajem. Obronę kraju powierzono kozakom zaporoskim pod dowództwem Piotra Konaszewicza-Sahajdacznego. W zamian obiecano, że po zwycięstwie nad Turkami zostanie zorganizowana wyprawa na Mołdawię, w której wezmą udział.