Przedsiębiorcy startujący w przetargach alarmują, że brak podwyżki wynagrodzeń za ich usługi spowoduje, że z placów budów znikną wykonawcy, w szpitalach zabraknie firm cateringowych i sprzątających, a urzędów przestaną pilnować ochroniarze. Tak wynika z pism Polskiego Związku Pracodawców Ochrona, Związku Pracodawców Przemysłu Pralniczego, Związku Pracodawców Outsourcingu i Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, jakie trafiły już na biurko premiera Mateusza Morawieckiego.
Wojna w Ukrainie
Poza rekordowymi wzrostami cen materiałów niezbędnych do wykonywania tych zamówień, przedsiębiorcy zwracają uwagę na skutki rosyjskiej inwazji w Ukrainie, co spowodowało odpływ obywateli tego kraju, bo wrócili, by bronić swojej ojczyzny. Brak rąk do pracy napędza wzrost wynagrodzeń pracowników, czego nie uwzględniają umowy zawarte w trybie przetargu. Okazuje się, że zapłata kary umownej za zerwanie takiego kontraktu staje się powoli korzystniejsza, niż dalsze wykonywanie zamówienia.
Z wyliczeń Federacji Przedsiębiorców Polskich, która przygotowała projekt ustawy wprowadzającej obowiązek podwyższenia wynagrodzeń wykonawców, wynika, że brak tej waloryzacji może kosztować budżet państwa w najbliższych latach nawet 12,5 mld zł. I to przy założeniu, że kontrakty wypowie tylko 40 proc. z około 200 tys. podwykonawców, funkcjonujących obecnie na rynku zamówień publicznych. Taki będzie koszt zawarcia nowych umów, w których zamawiający będą musieli uwzględnić podwyżki wynagrodzenia wynikające z inflacji i zwiększonych kosztów zatrudnienia pracowników.
Czytaj więcej
Przedsiębiorcom coraz trudniej wycenić ofertę i wykonać kontrakt.
Założenie projektu jest jednak takie, że w razie przeprowadzenia obowiązkowej waloryzacji przedsiębiorcy dostaną tylko połowę zwiększonych kosztów wykonania zamówień publicznych. Do obliczenia tej rekompensaty posłuży wzór oparty na wskaźnikach inflacji z poprzednich lat. Wskaźnik waloryzacji kontaktów zawartych przed 2021 r. wyniesie tylko 4,3 proc., a zawartych po 1 styczna 2022 r. 6,3 proc.