Unikaj sądów – od lat powtarza Jarosław Gwizdak, niegdyś sędzia, a obecnie aktywista społeczny. I mnie od lat się wydaje, że jeśli da się coś załatwić, nie angażując do tego machiny państwowej, to warto z takich możliwości korzystać, bo per saldo wyjdzie taniej. A biorąc pod uwagę coraz bardziej wydłużający się czas postępowań sądów, nękanych kolejnymi „reformami”, można być pewnym, że bez sądów pójdzie też sprawniej.

Nie zawsze jednak to możliwe, bo czasem ujawnione w firmie nieprawidłowości są tego rodzaju, że kontroli i jej konsekwencji uniknąć się nie da. Można jednak – o czym piszemy w tym dodatku „Biznes. Bezpieczna Firma” – zminimalizować jej skutki, a porażkę przynajmniej częściowo obrócić w sukces. Potrzeba jednak do tego wiedzy i konsekwencji w działaniu. Jeśli samemu ujawniło się jakieś nieprawidłowości, trzeba rzetelnie zrobić wszystko, by je usunąć i szczerze powiadomić o tym właściwe organy. A gdy już przyjdzie do prawnego rozliczania takich sytuacji – nie iść w zaparte, że nic się nie stało.

Czytaj więcej

Sygnalista może pominąć wewnętrzną ścieżkę zgłoszeń

Z pomocą w rozwiązywaniu takich kłopotów przedsiębiorstwa mogą przyjść sygnaliści – o ile naprawdę firma będzie zainteresowana w naprawie tego, co działa źle. Bo ujawniający nieprawidłowości to sprzymierzeniec kierownictwa, jeśli działa w dobrej wierze. Podobnie jak dziennikarz krytykujący władzę. Krytyka bowiem ma na celu ujawnienie i napiętnowanie łamania prawa lub złych praktyk, tak aby można było zareagować i coś zmienić na lepsze. To dlatego pozycja dziennikarza w demokratycznym państwie prawnym jest tak szczególna. I z tego samego powodu podobną pozycję w firmie powinna mieć osoba, która ujawni coś złego.

Oczekiwanie na wdrożenie do polskiego prawa unijnej dyrektywy o sygnalistach dłuży się w nieskończoność. Tymczasem ona jest potrzebna tu i teraz.