Wyrok Trybunału Konstytucyjnego był iskrą, która podpaliła Polskę. Decyzją TK radykalnie zaostrzone zostały przepisy antyaborcyjne, które i tak wcześniej były jednymi z najsurowszych na Zachodzie. Podjęto decyzję, której sprzeciwia się zdecydowana większość społeczeństwa. W badaniu IBRiS z grudnia 2019 r. zwolennikami zaostrzenia przepisów aborcyjnych było jedynie 15 proc. społeczeństwa. Połowa badanych chciała zachowania status quo, 29 proc. było za liberalizacją prawa. Sondaże nie decydują o wszystkim, ale decyzja o tak poważnym znaczeniu nie była poprzedzona konsultacjami czy ogólnonarodową dyskusją.

PiS nie chciał – na co zwrócił uwagę w zdaniu odrębnym od wyroku prof. Leon Kieres – wziąć na siebie odpowiedzialności i zmienić przepisy w Sejmie, lecz wolał zasłonić się Trybunałem. Choć jego wyrok był zgodny z wcześniejszym orzecznictwem – przyznawał to nawet prof. Andrzej Zoll, autor decyzji z 1997 r., która skasowała aborcję z przyczyn społecznych – dziś to na rządzących spoczywa odpowiedzialność za to, co się stało. Wybuchły bowiem protesty, jakich od miesięcy w Polsce nie widziano. Tysiące ludzi chciało wyrazić swój gniew. Emocje narastały do tego stopnia, że w niedzielę byliśmy świadkami aktów wandalizmu obiektów kościelnych, wchodzenia do świątyń z transparentami, wezwań do bojkotu Kościoła. W wielu miejscach pojawiało się osiem gwiazdek oznaczających „j***ć PiS!".

Te i inne wulgarne wezwania wykrzykiwali nie tylko protestujący, ale również zabierający głos intelektualiści czy politycy.

Ale to droga donikąd. Ten pożar należy natychmiast ugasić. Odpowiedzialność spoczywa na rządzących. Wyroku TK nie można unieważnić. Ale jeśli PiS nie chce, by utrwalił się wizerunek ajatollahów skazujących kobiety na cierpienie, powinien natychmiast zaproponować ustawę dotyczącą przerwania ciąży z przyczyn embriopatologicznych. Lekarze mają dziś prawo zdecydować, że pacjent, który jest w stanie śmierci mózgowej, zostanie odłączony od aparatury podtrzymującej życie. Powinna też zostać uregulowana sytuacja kobiet, których nienarodzone dziecko ze względu na poważne defekty nie jest w stanie przeżyć poza ciałem matki. Nim takie przepisy zostaną doprecyzowane, szybko powinna zostać wprowadzona nowelizacja, odstępująca od karalności dla lekarzy, którzy przerywają taką ciążę. Rząd powinien też zaproponować program kompleksowego wsparcia rodzin, którym urodzi się chore lub upośledzone dziecko.

PiS musi pamiętać, że dziś gra nie toczy się o jego dobre notowania, ale o to, by polskiego społeczeństwa nie trawił wyniszczający konflikt wewnętrzny. Szczyt pandemii to nie moment na przyglądanie się kulturowej wojnie.