Nieznane kulisy wyboru Jana Pawła II

Fragment biografii abp. Józefa Michalika "Nie mam nic do stracenia" autorstwa Tomasza Krzyżaka.

Aktualizacja: 16.10.2015 15:57 Publikacja: 16.10.2015 15:50

W czasie swoich licznych wizyt w Rzymie kard. Karol Wojtyła zatrzymywał się w Papieskim Kolegium Polskim przy Piazza Remuria 2a. Rektorem tego domu był wówczas ks. Józef Michalik. Wybrany 16 października 1978 roku na papieża Karol Wojtyła dokładnie osiem lat później – już jako Jan Paweł II – wyświęcił go biskupa. Zrobił to w Bazylice Watykańskiej. Kulisy wyboru papieża z perspektywy Kolegium Polskiego oraz nominacji biskupiej ks. Michalika opisał w wydanej na początku października książce „Nie mam nic do stracenia. Abp Józef Michalik – biografia“ nasz redakcyjny kolega Tomasz Krzyżak. Poniżej fragmenty tej książki.



Nie martw się, wrócę


W niedzielę 6 sierpnia w Castel Gandolfo po piętnastoletnim pontyfikacie zmarł w wieku 80 lat papież Paweł VI. Oczy całego świata zwróciły się na Rzym. Na dzień pogrzebu papieża wyznaczono sobotę 12 sierpnia, a konklawe miało rozpocząć się po południu 25 sierpnia – w najpóźniejszym z możliwych terminów. Już wtedy wielu kardynałów wskazywało, że papieżem powinien zostać ktoś spoza Włoch. W gronie tzw. papabili niektórzy watykaniści wymieniali nieśmiało nazwisko kardynała Wojtyły.

Michalik wiedział, że kardynał z Krakowa jest ważną osobistością w Kościele powszechnym i ma spore szanse na wybór. Utwierdził się w tym, gdy 11 sierpnia po odebraniu Karola Wojtyły z lotniska towarzyszył mu w Bazylice św. Piotra na modlitwie przy zwłokach zmarłego papieża. Po wyjściu ze świątyni zapytał metropolitę krakowskiego, ilu członków Kolegium Kardynalskiego nie zna osobiście. „Chyba siedmiu” – padła odpowiedź. Od tej chwili Michalik spodziewał się, że Wojtyła zostanie papieżem. W następnych dniach kilkakrotnie nagabywał go w żartach, by dał się wybrać. Kardynał w pewnym momencie nie wytrzymał i zapytał, po co Kolegium papież. Michalik bez chwili zastanowienia odparł, że w domu przydałaby się winda, a Ojciec Święty mógłby zostać jej fundatorem. Tuż przed konklawe Michalik, który spodziewał się długich obrad kardynałów, zdecydował, że w tym czasie na jeden dzień poleci do Polski. Musiał uregulować sprawy urzędowe po śmierci brata (zmarł w kwietniu 1978) i matki (umarła w maju tegoż roku). Przed wylotem wydał dyspozycje dla pracowników Kolegium, by po ewentualnym wyborze Wojtyły nie udzielali nikomu żadnych wywiadów, ale zaczekali do jego powrotu. Nie spodziewał się, że kardynałowie zaledwie w ciągu jednego dnia wybiorą na papieża patriarchę Wenecji Albina Lucianiego, który przyjmie imię Jan Paweł I.

Wracającego z Polski rektora w drzwiach Kolegium powitał Karol Wojtyła. „Wybacz Józiu, żem się tak marnie sprawił” – stwierdził.

W środę 27 września w sali obrad Palazzo San Calisto nieopodal Bazyliki Najświętszej Maryi Panny za Zatybrzu rozpoczęła się sesja Consilium pro Laicis. Oprócz etatowych pracowników biura uczestniczyli w niej także wszyscy konsultorzy, wśród nich krakowski poeta i publicysta „Tygodnika Powszechnego” Marek Skwarnicki. W kolejnym tygodniu, 4 października, mieli zostać przyjęci na audiencji przez Jana Pawła I.

Wieczorem nad miastem rozszalała się burza z piorunami. Deszcz lał przez całą noc. Rankiem 28 września uczestnicy sesji zgromadzili się w kaplicy hotelu Casa Pallotti, w którym mieszkali, by od mszy św. rozpocząć kolejny dzień obrad. Kilka minut przed liturgią do kaplicy wpadł biskup Moreira Neves, wiceszef Rady, i oznajmił, że przejeżdżając obok Watykanu, zauważył, że wszystkie okna w pałacu papieskim są zamknięte, a flaga Stolicy Apostolskiej jest opuszczona do połowy masztu. To mogło oznaczać tylko jedno: śmierć papieża. Chwilę później informację oficjalnie podano przez radio. Jan Paweł I zmarł w nocy w swoim apartamencie z książką w dłoniach. Jego pontyfikat trwał zaledwie 33 dni – był jednym z najkrótszych w historii papiestwa.


Wieść o śmierci papieża szybko obiegła świat. Tym razem konklawe zwołano błyskawicznie – na 14 października. Ciało Jana Pawła I przeniesiono z pałacu do Bazyliki św. Piotra 1 października. Michalik obserwował to razem ze Skwarnickim, stojąc na schodach przed kratą zewnętrzną. Na widok papieża niesionego na marach tłum klaskał. Skwarnicki zapisał później, że robiło to wrażenie, jakby nadal żył. Kardynał Wojtyła przyleciał do Rzymu 3 października, prymas Wyszyński trzy dni później, tuż po obradach Konferencji Plenarnej Episkopatu. Wyszyński jak zwykle zatrzymał się w Instytucie Polskim, Wojtyła zaś w Kolegium. Na Piazza Remuria atmosfera gęstniała z dnia na dzień. Tym razem mieszkańcy przeczuwali, że papieżem zostanie wybrany Karol Wojtyła. On też miał takie przeczucia.


W kolejnych dniach rankiem Wojtyła zwykle przewodniczył mszy św. odprawianej w głównej kaplicy Kolegium Polskiego. Podczas jednej z liturgii ks. Mieczysław Maliński w spontanicznej modlitwie wiernych modlił się o jego wybór na papieża. W modlitwie końcowej Wojtyła stwierdził: „Panie, który na słowa Piotra, odejdź ode mnie bom jest człowiek grzeszny, doceniłeś jego rozeznanie prawdy o sobie, udziel swym sługom łaski pokornego wejrzenia, aby Ciebie jedynie szukali i Ciebie jedynego znaleźli”.

Michalik przeczuwał, że ten pobyt Wojtyły może być ostatnim w Kolegium, zwłaszcza że w dykasterii kardynał Rossi coraz częściej o niego wypytywał, chciał zatem do maksimum wykorzystać obecność Wojtyły. Prosił o wskazówki potrzebne do kierowania placówką, pytał o wzorce rektorów. Kardynał ze spokojem odpowiadał, że wzorzec musi wypracować sam. Mówił też, że nie ma się o co martwić na zapas, tylko powierzać wszystkie trudne sprawy Bogu. Dzień przed rozpoczęciem konklawe na Piazza Remuria dotarła smutna wiadomość o nagłej chorobie biskupa Andrzeja Deskura, przyjaciela Wojtyły, z którym w minionych dniach praktycznie codziennie się spotykał. Telefon od sióstr sercanek pracujących u biskupa odebrał Michalik i to on musiał przekazać tę wiadomość kardynałowi. Wspomina, że reakcja była natychmiastowa. Wysłużonym samochodem Kolegium błyskawicznie pojechano do mieszkania Deskura, którego – nieprzytomnego – szykowano już do transportu do kliniki. Został tam, nie odzyskując świadomości. Wojtyła zdecydował, że odwiedzi przyjaciela następnego dnia – tuż przed wejściem na konklawe. Tak też zrobił, ale wcześniej zjadł obiad ze wszystkimi mieszkańcami Kolegium. Przy stole uważnie przypatrywał się każdemu studentowi i bezbłędnie wymieniał ich nazwiska, diecezje oraz kierunki studiów. Nie potrafił sobie tylko przypomnieć, co studiuje jeden z księży. Gdy usłyszał od Michalika, że teologię wyzwolenia, odparł krotko: „Mogłem się domyślać”. Jeszcze zanim Wojtyła wsiadł do samochodu Michalik pozwolił sobie na drobny żart. Poprosił, by kardynał wrócił do Kolegium „na biało lub czerwono”. „Nie martw się, wrócę” – usłyszał.

Nikt go nie szukał

Następnego dnia życie przy Piazza Remuria toczyło się swoim trybem, tak jakby nie trwało konklawe. Na obiad wpadł jedynie kręcący się przez cały dzień w okolicach placu św. Piotra ksiądz Dziwisz. Jak opowiadał przy stole, wśród Włochów mówiło się, że jeśli ich kardynałowie nie znajdą kandydata w swoim gronie, zagłosują na Wojtyłę. Rankiem 16 października znów pobiegł w okolice Watykanu. Michalik zajął się własnymi sprawami. Późnym popołudniem wszedł do sali telewizyjnej. Na ekranie pojawił się kardynał Pericle Felici. Zanim otworzył usta, by wygłosić tradycyjną formułę „Habemus Papam!”, Michalik już wiedział, że papieżem został Karol Wojtyła. Felici miał bowiem jakąś dziwnie zmienioną twarz, zachowywał się inaczej, niż gdy nieco ponad miesiąc wcześniej z tego samego miejsca ogłaszał wybór Jana Pawła I. Po formalnym ogłoszeniu decyzji konklawe i pierwszych słowach nowego papieża, w Kolegium nastąpiła eksplozja radości. Mieszkańcy zbiegli się do kaplicy, by odśpiewać dziękczynne Te Deum, a potem rozdzwoniły się telefony. Dzwoniły rodziny studentów, mieszkający w Rzymie Polacy, dziennikarze. Ci ostatni wypytywali o nowego papieża. Jeden zapytał nawet o to, jak ma na imię... żona Karola Wojtyły. Ze spokojem przyjął informację, że była nią święta Jadwiga.


Michalik po raz pierwszy spotkał się z Janem Pawłem II już następnego dnia. Późnym wieczorem z ks. Dziwiszem oraz bratem Marianem Markiewiczem ze Zgromadzenia Serca Jezusowego, który pracował w Kolegium, pojechali do Watykanu zawieźć rzeczy pozostawione przez papieża przy Piazza Remuria. Nie było ich wiele. Jan Paweł II modlił się w kaplicy. Michalik przysiadł na ławce. Wydawało się, że papież go nie widzi. Podszedł w końcu do niego, by się przywitać i jednocześnie pożegnać - nie chciał przeszkadzać. Jan Paweł II przytrzymał go jednak i poprosił, by jeszcze moment zaczekał. Potem papież oprowadził gości po swoich nowych apartamentach, pokazał sypialnię, gabinet, jadalnię, bibliotekę. Rektor Kolegium Polskiego odniósł wrażenie, że Wojtyła czuje się w Pałacu Apostolskim, jak gdyby mieszkał w nim od dłuższego czasu. On sam był onieśmielony. Jan Paweł II, widząc jego zakłopotanie, począł żartować, że kilka dni temu wyszedł z domu, nie wrócił, a Michalik nawet nie podjął starań, by go odnaleźć. Do tego samego wątku wrócił rok później, 17 października 1979 roku, gdy odwiedzał dom, z którego wyjechał na konklawe. Tam także wytykał Michalikowi – tym razem publicznie – że go nie szukał. Wspominał wówczas także o windzie, o której rektor Kolegium rozmawiał z nim w sierpniu. „[...] codziennie obecny tutaj mój przedmówca (abp Michalik – T. K.) suszył mi głowę w sprawie windy. I tak się ze mnie naigrawał, mówiąc: jakby tak ksiądz kardynał został papieżem, to my byśmy tutaj windę zainstalowali. I ja się pytam po roku: gdzie jest ta winda - mówił Jan Paweł II. – Oczywiście, on te pytania takie futurystyczne stawiał przede wszystkim w sierpniu. Potem ich raczej nie stawiał. Ale to w niczym nie zmienia faktu, że stawiał je w sierpniu. Ale ja się pytam: gdzie jest ta winda”.


Winda pojawiła się w domu przy Piazza Remuria w 1980 roku, a w marcu roku następnego Jan Paweł II osobiście ją poświęcił. Arcybiskup Stanisław Gądecki, który w owym czasie studiował w Rzymie, mieszkając jednak w Instytucie Polskim, wspomina że „wyłudzenie” przez Michalika tej windy było dość głośnym wydarzeniem. – To był szlagier tamtych czasów – śmieje się metropolita poznański. – Wszyscy o tym mówili, a Michalik był z tego bardzo dumny. [...]


Uchylić furtkę


W 1985 roku Michalik coraz częściej zaczął mówić o powrocie do Polski. Dochodził do przekonania, że będąc w Rzymie i pracując obok papieża, wiele zyskał i trzeba dać szansę innym, by oni z tego też skorzystali. Marzył o tym, że jak już wróci do rodzimej diecezji, biskup wreszcie wyśle go na upragnioną parafię gdzieś na Augustowszczyźnie, małą, jednoosobową, bez wikariusza. Rozmawiał o tym wiele razy z papieżem, a także prymasem Glempem. W końcu napisał do nich list z rezygnacją ze stanowiska rektora. Ale żaden nie podejmował tematu.


W połowie lipca 1986 roku Michalik dostał zaproszenie od Jana Pawła II na obiad do letniej rezydencji w Castel Gandolfo. Rozmawiano m.in. o planowanej na wrzesień wizycie Michalika w Polsce. W czasie posiłku papież niespodziewanie zapytał, czy rektor Kolegium jest w stu procentach przekonany o tym, że chce wrócić do pracy w kraju. Ale kiedy Michalik potwierdził, że właśnie tam widzi swoje miejsce, Jan Paweł II zmienił temat.


W drugiej połowie września Józef Michalik wyjechał do Polski, gdzie miał m.in. uczestniczyć w spotkaniu rektorów wyższych seminariów duchownych. Zatrzymał się w Łodzi u kolegi ze studiów na ATK, ks. Stanisława Grada, rektora tamtejszego seminarium.


Tam telefonicznie odnalazł go ówczesny biskup łomżyński Juliusz Paetz i przekazał informację, że pilnie poszukuje go kard. Glemp. Michalik zadzwonił do rezydencji prymasa i usłyszał, że ma się stawić na spotkanie jeszcze tego samego dnia. Był 26 września 1986 roku. Michalik wsiadł w samochód i ruszył do stolicy na Miodową. Zakładał, że kardynał chce z nim rozmawiać o pracy w Kolegium i ma jakąś niecierpiącą zwłoki sprawę. Było to jednak zastanawiające, bo nie dalej jak w lipcu widział się z prymasem dwukrotnie w Rzymie i opowiadał mu o kolejnych planach remontowych w domu dla księży studentów. Wiadomość o nominacji na biskupa ordynariusza diecezji w Gorzowie Wielkopolskim była dla niego zaskoczeniem. Zaskoczenia nie krył także kardynał Glemp, który przekazując Michalikowi informację o nominacji, był przekonany, że został on wcześniej zawiadomiony o tym przez Jana Pawła II. Tymczasem papież postąpił według schematu obowiązującego w dyplomacji watykańskiej – informację o nominacji biskupiej niemal zawsze przekazuje kandydatowi i podaje do publicznej wiadomości nuncjusz apostolski w danym kraju. Ale w Polsce go nie było, bo PRL nie utrzymywała ze Stolicą Apostolską stosunków dyplomatycznych. Dlatego już w latach czterdziestych niektóre obowiązki nuncjusza Watykan powierzył prymasowi Polski. Sam Karol Wojtyła o swojej nominacji biskupiej dowiedział się przecież w 1958 roku od kardynała Wyszyńskiego. W 1986 roku sytuacja w Polsce była jednak nieco inna. Już od 1975 roku Stolica Apostolska prowadziła rozmowy z rządem na temat ponownego nawiązania stosunków dyplomatycznych. Negocjacje z PRL-owską administracją początkowo prowadził abp Luigi Poggi, a od kwietnia 1986 roku abp Francesco Colasuonno. Jednak kwestia nominacji biskupich wciąż leżała w gestii prymasa. Jan Paweł II uznał zapewne, że i w przypadku Józefa Michalika – nawet mając go pod ręką w Rzymie – niewskazane będzie, choćby z szacunku, pominięcie prymasa Polski.


Kardynał Glemp nie krył także zaskoczenia z innego powodu. Wskazał Michalikowi dwa możliwe terminy, w których mógłby konsekrować go na biskupa, ten jednak grzecznie odmówił. Stwierdził, że poprosi o konsekrację papieża. Uważał, że powinien „przynajmniej uchylić jakąś furteczkę”. Kardynał tłumaczył, że nie ma co zaprzątać głowy Ojcu Świętemu, który przecież ma setki innych spraw na głowie, Michalik był jednak nieugięty. Umówił się z prymasem, że jeśli papież nie znajdzie czasu, wróci do Warszawy i wspólnie wybiorą termin święceń biskupich oraz ingresu do katedry w Gorzowie. Na koniec Michalik podpisał zgodę na przyjęcie sakry, a potem w kaplicy domu arcybiskupów warszawskich uroczyście złożył wyznanie wiary. [...]


Większy proboszcz


Zaraz po wizycie u prymasa, Michalik wrócił do Rzymu. W Kolegium Polskim już czekało na niego zaproszenie na obiad do Jana Pawła II. Gdy 3 października stanął w drzwiach papieskiej jadalni, papież przywitał go słowami: „Najpierw wypuszcza człowieka z Kolegium, potem go nie szuka jak nie wrócił, a teraz zostawia i wraca do Polski”. Michalik w swoim stylu odpowiedział: „Nie wrócę, dopóki Ojciec Święty nie przyłoży do tego ręki”. Papież zrozumiał aluzję, ale stwierdził, że w najbliższym czasie nie ma wolnych terminów. I była to prawda. Następnego dnia, 4 października, wybierał się z czterodniową, 31. podrożą apostolską do Francji, a 18 listopada na prawie dwa tygodnie wylatywał z pielgrzymką do Bangladeszu, Singapuru, Nowej Zelandii i Australii. Jednak Michalik, znając papieski kalendarz i wiedząc o zwyczajach Jana Pawła II, który w rocznicę swojego wyboru (16 października) oraz święceń kapłańskich (1 listopada) nie planował żadnych oficjalnych spotkań ani uroczystości, zaproponował, by papież wyświęcił go w któryś z tych dni podczas prywatnej mszy w kaplicy Kolegium Polskiego lub tej w papieskich apartamentach. Uważał, że święcenia w Kolegium, z którym Jan Paweł II był związany, będą swego rodzaju nobilitacją dla placówki. Zaskoczony papież odparł, że owszem, we wskazanych przez Michalika terminach święcenia są możliwe, stwierdził jednak, że ani w kaplicy na trzecim piętrze Pałacu Apostolskiego, ani tym bardziej w Kolegium nie zmieszczą się goście biskupa nominata. Zdecydował zatem, że sakry udzieli w Bazylice św. Piotra 16 października 1986 roku podczas mszy św., którą od 1979 roku odprawiał o godz. 17.30 w gronie najbliższych współpracowników. [...]


Michalik czuł, że papież nakłada na niego odpowiedzialne zadanie. Bał się, że mu nie sprosta, choćby ze względów zdrowotnych, że zawiedzie pokładane w nim nadzieje. Modlił się o zdrowie i siły. W papieskiej jadalni dzielił się swoimi obawami z Janem Pawłem II, ale żartował też, że papież rozwiał jego marzenia o cichym wiejskim probostwie.

„Nie martw się, będziesz teraz trochę większym proboszczem, a na dodatek dostaniesz dwóch wikariuszy, i to generalnych” – ripostował ze śmiechem Jan Paweł II. [...]


– Ten dzień bardzo wewnętrznie lubię. Lubię go spędzać w samotności zupełnie, kiedy mogę, uciekam w tym dniu na pustynię, żeby podziękować Panu Bogu za grzechy i niedoskonałości, za niesprawność, za to, że może czasem z porywczości, a czasem może ze słabości kogoś uraziłem i nie spełniłem zadania – tak po latach wspominał swoją konsekrację biskupią sam abp Michalik.


Święcenia Michalika były wydarzeniem bez precedensu w historii pontyfikatu papieża Polaka. Ojciec Święty, owszem, wyświęcał biskupów osobiście, ale zazwyczaj robił to 6 stycznia, w uroczystość Objawienia Pańskiego, i były to święcenia grupowe. Spośród 321 biskupów konsekrowanych przez Jana Pawła II zaledwie jedenastu przyjęło sakrę indywidualnie – nawet długoletni papieski sekretarz kard. Stanisław Dziwisz przyjmował święcenia z dwoma innymi biskupami. Józef Michalik był jedynym konsekrowanym przez Jana Pawła II w dniu, który rezerwował on tylko dla siebie. – To świadczy tylko i wyłącznie o wielkości tego człowieka, który zgodził się na udzielenie sakry zwyczajnemu, prostemu księdzu – komentuje abp Michalik. Nie ma jednak wątpliwości, że był to gest przyjaźni wobec młodego księdza, z którym Jan Paweł II zżył się szczególnie, czego dowodem mogą być słowa publicznie wypowiedziane do metropolity przemyskiego wiele lat później podczas mszy św. w Krakowie w 2002 roku: „Kochany Józiu”.

Tytuł, śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa WAM.

W czasie swoich licznych wizyt w Rzymie kard. Karol Wojtyła zatrzymywał się w Papieskim Kolegium Polskim przy Piazza Remuria 2a. Rektorem tego domu był wówczas ks. Józef Michalik. Wybrany 16 października 1978 roku na papieża Karol Wojtyła dokładnie osiem lat później – już jako Jan Paweł II – wyświęcił go biskupa. Zrobił to w Bazylice Watykańskiej. Kulisy wyboru papieża z perspektywy Kolegium Polskiego oraz nominacji biskupiej ks. Michalika opisał w wydanej na początku października książce „Nie mam nic do stracenia. Abp Józef Michalik – biografia“ nasz redakcyjny kolega Tomasz Krzyżak. Poniżej fragmenty tej książki.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie